sobota, 29 grudnia 2012

Rozdział 14

O 01:00 w nocy doszłam do domu. Emme śpiącą na rękach położyłam do pokoju, a sama ze zmęczenia padłam twarzą na kanapę. Po chwili postanowiłam na chwilę usiąść. Spojrzałam w oddali na mój prezent od Dominika. Postanowiłam go otworzyć. Rozpakowałam go i ujrzałam następny, mniejszy kartonik. Za chwilę następny i następny...
-No kurde, on sobie żartuje czy jak?! Na końcu się okaże, że tam w ogóle prezentu nie ma. -Mruknęłam pod nosem i z niecierpliwością zaczęłam drzeć te pudełka aż doszłam do czegoś ostrego i się zacięłam.
-Zajebiście... -Skomentowałam i poszłam po plaster. Gdy już to zrobiłam wyjęłam z ostatniego pudełka zdjęcie w ramce popękanego szkła. Na fotografii byłam ja i Dominik w Polsce, gdy jeszcze tam mieszkałam. Przejechałam opuszkami palców po zdjęciu i odłożyłam je na regał. Chwilę jeszcze przypatrywałam się zdjęciu, ale po chwili odleciałam.
                                                                  * 31 grudnia - sylwester *
-Siema bejbe! Co wybierasz? Domówka czy club? -Powiedział pełen energii i zapału Harry przez telefon.
-Kurde, dobrze się czujesz? Dzwonisz do mnie o 14:00 w południe? Nie wiesz, że gdy mam wolne to jeszcze o tej porze smacznie śpie? A tak w ogóle to wybieram club... -Ziewnęłam mu do słuchawki.
-Noi to ma się rozumieć. Wraz z Sam i Dominikiem podjedziemy po ciebie o 21:00.
-No dobra, a co z Emmą? -Spytałam.
-Luz, załatwiłem z moją kuzynką że się nią zajmie. -Powiedział.
-Dziękuje.
-Nie ma za co. Dobranoc. -Rozłączył się.
-No wiesz mi bardzo bym chciała, ale już chyba nie zasnę. -Mruknęłam sama do siebie idąc w stronę łazienki. Gdy spojrzałam w lustro aż podskoczyłam robiąc minę "Boże, trzeba będzie się ogarnąć na tą imprezę, bo nieźle ich wystraszysz..."
-Emma żyjesz? Emma? -Zaczęłam gadać szczotkując zęby. Weszłam do jej pokoju, a tam pusto. Chwyciłam za telefon i zobaczyłam sms'a od loczka:
"Zapomniałem dodać, że Emma już od samego rana jest u mojej kuzynki. Tak, moja skleroza xd" Na tego sms'a puściłam facepalm'a i zabrałam się za jedzenie mojego ulubionego jogurtu.
Po moim śniadaniu stanęłam przed szafą z mega poker face'em. Nie miałam pojęcia w co się mam ubrać. Chyba pierwszy raz nie wiedziałam co na siebie włożyć. Zawsze nie miałam takiego problemu. Zazwyczaj ubierałam to co leci, ale w końcu się to zmieniło. Poprostu siebie nie poznaję.

Zaczęłam dobierać różne bluzki do spodni, ale nic mi nie pasowało. Usiadłam bezdradnie na tej stercie ciuchów i czekałam na jakieś zbawienie.
-No Hej! -Krzyknęła za mną Sam, a ja aż podskoczyłam.
-Powaliło cie?! Chciałaś mnie wystraszyć na śmierć?! -Oburzyłam się.
-Takie efekty, jak się nie zamyka drzwi wejściowych... -Wzruszyła ramionami, ale po chwili uśmiechnęła się szeroko i dodała:
-Zobacz co ja tu mam? Dwie sukienki dla nas, na imprezę!
-Mam ubrać sukienke? Serio? -Spojrzałam na nią spode łba.
-No ba, że tak! Po pierwsze będziesz ładnie w niej wyglądać i oryginalnie, bo chyba pierwszy raz od roku idziesz w sukience, a po drugie to z tego bałaganu co widzę i tak nie masz co ubrać. Masz i nie marudź. -Rzuciła mi jedną. Spojrzałam na nią. Była taka piękna. Ubrałam ją i spojrzałam w lustro przyglądając się z każdej strony.
-Myślisz, że nie jest najgorzej? -Spytałam,a przyjaciółka uderzyła mnie w głowę, mówiąc:
-Co ty! Jesteś piękna!
-Dzięki. -Przytuliłam ją do siebie- Ty też  niczego sobie. -Uśmiechnęłam się.
Usłyszeliśmy zatrzymujący się samochód i głośne trąbienie.
-Ej no, przyjechali za wcześnie! Ja muszę się jeszcze wymalować... -Jęknęła Sam.
-Poczekają... -Powiedziałam z chytrym uśmieszkiem. Sam chwyciła za kosmetyki i poszła do łazienki, natomiast ja wyjrzałam przez okno. Napisałam sms'a do Louis'a:
"Kierowco, zwolnij, bo Samanta jeszcze nieumalowana..". Spojrzałam w stronę samochodu. Lou był nieco wkurzony i kazał sms'a odczytać Harry'emu. Loczek spojrzał się na mnie, wyszczerzył się i mi pomachał. Odmachałam i znów chwyciłam za telefon.
"Pięknie wyglądasz xx" Napisał Zayn. Uśmiechnęłam się do niego i odpisałam: "Nie bajeruj". Więcej nie zdążyłam nic zrobić, bo Samanta umalowana wparowała do pokoju.
-No chodź! -Zawołała. Podążyłam z nią do salonu i ubrałam conversy.
-I że nieby w tym będziesz szła? Masz, mam dla ciebie szpilki... -Zaczęła wyciągać z torby.
-O nie, nie, nie! Ja już ubrałam dla ciebie sukienke, a szpilek mi za nic nie wciśniesz! Nie nawidze ich! -Powiedziałam stanowczo.
-Ale... -Zaczęła Sam, ale jej przerwałam:
-Wychodzimy! -Krzyknęłam i popchnęłam ją w stronę wyjścia.
                                                                   * * * * * * * * * * * * *
Weszliśmy do klubu. Głośna dudniąca muzyka, jaką lubię. Pełno tańczących i pijących alkohol ludzi. W powietrzu unoszący się dym tytoniu, czyli coś dla mnie. Usiedliśmy do stolika, a do nas podszedł barman.
-No cześć ślicznotki... -Zaczął, ale szybko go zgasiłam.
-Osiem razy whisky poproszę.
-Hej! -Dołączyły do nas Eleanor i Danielle.
-No siema! -Odpowiedziałam im, ale jeszcze na chwilę zwróciłam się do gościa, który próbował do nas zarywać- A no to dziesięć razy jednak. -Posłałam mu uśmiech, a on zmieszany sytuacją stał i nadal się na nas patrzył.
-Jakiś problem? -Rzekła Samanta.
-N..Nie... -Wybąkał barman.
-No to szybko, bo jestem spragniona! -Dodała oburzona Sam machając ręką. Ten odszedł, a my z przyjaciółką wybuchłyśmy śmiechem przybijając sobie piątke.


Wypiliśmy z jakieś pięć drinków i wszyscy uderzyliśmy na parkiet. W sumie to ja nie lubię tańczyć, ale jak jestem z przyjaciółmi i trochę wstawiona to mi wszystko jedno. Pierwsze co, zatańczyłam z Samantą. Potem z dziewczynami i z przygłupami. Nagle puścili wolną piosenkę "dla zakochanych".
"-O nie, jak ja tego nie znoszę..." -Pomyślałam i szłam w stronę stolika by usiąść, ale ktoś chwycił mnie za rękę, przyciągając do siebie. Odwróciłam się. Był to nie kto inny jak Zayn.
-Nie, Zayn! Tylko nie wolna muzyka, błagam! Nienawidzę jej! -Krzyknęłam głośno, żeby usłyszał.
-Nicole, proszę! Ze mną jeszcze nie tańczyłaś! -Skwitował.
-Zatańczę jak będzie szybsza muzyka, bo ta nie jest dla mnie. -Powiedziałam, ale po chwili skapnęłam się, że już z nim tańczę.
-Czyżby? -Spojrzałam z tym jego uśmieszkiem.
-Jesteś niemożliwy! -Zaśmiałam się przytulając się do niego. Znów poczułam jego perfumy, które nie wiem czemu mnie pociągały. On objął mnie w pasie i bujaliśmy się tak przez jakieś dwie minuty, aż piosenka się skończyła.
-Chodź zajarać. -Pociągnęłam go ze sobą na dwór. Wyszliśmy z tego tłumu. Usiedliśmy na barierce, a Zayn podał mi szluga. Odpaliłam go. Malik'owi zadzwonił telefon. Odebrał go.
-Halo?...No cześć,Waliya!... Przyjeżdżasz do mnie pojutrze!?... Świetnie!...Będe na ciebie czekał na lotnisku... No narazie. -Skończył rozmowę Zayn patrząc się w telefon i uśmiechając się do niego.
-Kto to Waliya? -Spytałam.
-Moja siostra. Będziesz miała okazję ją poznać. -Puścił do mnie oczko.
-Fajnie. -Skwitowałam. -Chodźmy już do środka. -Powiedziałam zgaszając papierosa. Zayn poszedł w moje ślady i po chwili byliśmy spowrotem w klubie.
                                                                   * * * * * * * * * * *
-3...2...1! -Zaczęliśmy wszyscy odliczać na dachu klubu. Zrobili tam specjalne wejście, żeby było widać fajerwerki. Gdy wybiła 00:00 zostałam z zaskoczenia pocałowana przez Zayn'a. Odwzajemniłam pocałunek. Po chwili powiedziałam:
-A co to miało być?
-Jak spędzony ten dzień, taki cały rok. -Uśmiechnął się do mnie i objął mnie w pasie.
-Sprytne. -Zaśmiałam się pod nosem.- Czyli wieczny melanż? -Spytałam.
-To też. Ale chodzi o nas. -Powiedział. Uśmiechnął się do mnie, a ja odwzajemniłam uśmiech. Przyciągnął mnie do siebie i znów pocałował.
-Ej koniec tego! Leje szampana! -Skwitował Louis i otworzył butelkę, która wybuchła.
-No nie! Kto mi ją wstrząsnął? Niall! -Spojrzeliśmy na Horan'a, który zaczął rechotać się w niebogłosy. Natomiast Lou był cały mokry, ale się tym nie przejął. Polał wszystkim.
-To co? Za nas? -Spytała Sam.
-Za nas! -Odpowiedzieli wszyscy i wypili całą zawartość kieliszków.
                                                               * * * * * * * * * * *
Obudziłam się nieprzytomna. W powietrzu było czuć sam alkohol, a gardło bolało mnie niemiłosiernie. Otworzyłam bardziej oczy. Byłam w jakimś pokoju w łóżku z Zayn'em. Chyba ja nie... ? No mniejsza. Teraz najbardziej chciało mi się pić. Po ślepemu zeszłam ze schodów, ale przy dwóch ostatnich nogi mi się poplątały i spadłam z hukiem na ziemie.
-No kurwa. -Wstałam i zaczęłam masować sobie głowę. Weszłam do kuchni i wpadłam na blat.
-Drogi blacie, co do cholery zrobił ci mój mały palec od nogi?! -Powiedziałam do... blatu? Ta impreza chyba dobrze na mnie nie wpłynęła... Podeszłam do szafki, z której wyjęłam wodę. Wypiłam pół butelki i resztę wzięłam na górę.
-Mam nadzieję, że to dla mnie. -Skwitował Zayn leżąc na brzuchu. Jedna ręka zwisała mu z łóżka. Wyglądał jak zabity.
-Niestety ale nie. -Odpowiedziałam i walnęłam się obok niego na łóżko. -A tak w ogóle co ja robie w twoim łóżku? -Spytałam.
-Nie pamiętam. -Jęknął.
-Dobra, masz tą wodę, bo zaraz tu jeszcze mi zdechniesz. -Zaśmiałam się cicho i rzuciłam w niego.
-Gdybym miał siłę wstać już byś nie żyła.
-Ta. Napewno. -Prychnęłam.
-No siema! -Wparowali wszyscy do pokoju oprócz Danielle i Eleanor, które pewnie już są u siebie.
-Ja pierdole. Jeszcze was tu brakowało. -Powiedziałam przykrywając głowę poduszką. Beszczelnie mi ją wzięli.
-Ej! -Oburzyłam się.
-Wstawajcie! -Skwitował Lou.
-Dzisiaj witam was moim środkowym palcem. -Pokazałam im go i zabrałam poduszkę, którą trzymał Niall.
-Chyba ich nie da się dziś nigdzie wyrwać... Dobra, śpijcie sobie! -Liam.
-Ale tak wogóle to ładna z was Zicole. -Uśmiechnął się wychodzący z pokoju Harry.
-Że co? -Skitowaliśmy oboje z Zayn'em.
-No połączenie Nicole i Zayn'a, czyli Zicole. -Pokazał w powietrzu serduszko Louis. Popatrzeliśmy się ze sobą po Zayn'ie. Tak, pamiętam to jeszcze jak się z nim całowałam. Połowa mi się przypomniała. Zaśmiałam się i po chwili spoważniałam:
-Lou! Masz trzy sekundy żeby stąd wyjść bo jak nie to w nocy ci zrobię takie Paranormal Activiti, że się posrasz!
Tomlinson wybiegł z krzykiem z pokoju.
-Dziecko... -Zaśmialiśmy się z szelka. Położyłam się, ale było mi jakoś niewygodnie. Zayn odwrócił się do mnie.
-Czyli oficjalnie jesteśmy razem? -Spytał przygryzając dolną wargę.
-No chyba tak. -Wytknęłam język.
-Ja ci dam chyba. -Przyciągnął mnie do siebie, a ja wtuliłam się w niego.
-Na to czekałem od kiedy cię poznałem. -Wyznał Zayn.
-A wiesz, że ja też?-Powiedziałam pytając.
-Nie wierzę... -Zaśmiał się.
-Shut up Zayn i kochaj mnie. -Skwitowałam.
-Kocham cię. -Powiedział i swoją ręką pogładził mnie po plecach.
-Ja ciebie też. -Uśmiechnęłam się i zasnęłam.
---------------------------------------------------------------------------------------------------
No siemson. <3 Ogólnie jestem zadowolona z tego rozdziału. Ale opinię zostawiam wam. :) Liczę na bynajmniej 15 komentarzy. :D W końcu macie Zicole. <3 Cieszycie się? :)
Po prawej stronie bloga, macie ankietę. Głosujcie!
Życzę wam szczęśliwego nowego roku! Niech ten rok 2013 będzie lepszy dla nas niż 2012! <3 
Pozdrawiam, Juliett. xoxo

sobota, 22 grudnia 2012

Rozdział 13

Pobiegłam za Malik'iem do góry. Na korytarzu pusto. Weszłam do jego pokoju, ale też nikogo nie było... Pozostało tylko jedno miejsce, gdzie może być. Ubrałam kurtkę i buty i poszłam wzdłuż korytarza do ostatniego pokoju. Weszłam po schodkach na dach i ujrzałam chłopaka odwróconego do mnie tyłem. Siedział tak na mrozie bez kurtki. Usiadłam koło niego i go przytuliłam.
-Co jest? -Spytałam.
-Dlaczego on musi tutaj być? -Odpowiedział pytaniem.
-Zayn, to jest mój jedyny przyjaciel nie wliczając Niall'a, Louis'a, Harry'ego i Liam'a.
-To oni ci nie wystarczają?
-Ale ty tego nie rozumiesz! Dominik był ze mną w tych czasach, kiedy ja was jeszcze nie znałam! A teraz co? Mam sobie tak po prostu go zostawić? Opuścić go?
-Tak jak on zostawił kiedyś ciebie?! -Podniósł głos. Nastała chwila ciszy. Zastanawiałam się, skąd on może to wiedzieć?  Przecież ja nic mu nie mówiłam...
-A ty to skąd wiesz?
Po chwili milczenia odezwał się:
-Zostawiłaś raz u nas telefon... -Spuścił głowę.
-I czytałeś moje sms'y?! -Oburzyłam się wstając.
-Tak ale... -Zaczął się tłumaczyć, ale mu przerwałam:
-Dominik to mój przyjaciel i jak nie chcesz go widzieć na świętach to mnie też nie zobaczysz. -Powiedziałam stanowczo. On wstał, podszedł do mnie i chwycił mnie za ręce robiąc odpowiednią minę do następujących słów:
-Ale wy kobiety jesteście uparte...
-Czyli jest jeszcze jakaś oprócz mnie? -Zagięłam go.
-Nie, to znaczy tak. Ale jest nią moja mama. -Uśmiechnął się do mnie.
-Ty mi dziś podpadasz chłopcze. -Zmrużyłam oczy. Ten padł na kolana i objął mnie wokół nóg krzycząc: "Nicole! Przepraszam! Wybacz mi! Ucieknijmy z tąd raz na zawsze! Stworzymy własną rodzinę i będziemy żyć szczęśliwie na zawsze!". Na te słowa wybuchłam śmiechem. Zaczęłam krzyczeć żeby mnie puścił aż w końcu oboje wylądowaliśmy na śniegu. Zaczęliśmy się z siebie śmiać. Po chwili dostałam śnieżką w twarz.
-O nie! Nie żyjesz! -Powiedziałam, a Zayn zaczął uciekać do domu krzycząc ze strachu. Pobiegł w stronę łazienki.
-Zayn! Wiem, że tam jesteś! Otwórz! -Zaczęłam siłować się z zamkniętymi drzwiami. Za chwilę drzwi same się otworzyły, a ja poślizgnęłam się i wpadłam do wanny. Z zamkniętymi oczami wyplułam wodę z ust, która była o smaku truskawkowym. Ktoś mi podał ręcznik, a ja wytarłam moją twarz i spojrzałam na Malik'a, który tarzał się po podłodze ze śmiechu.
-Ja ci dam ty myślisz, że.... -Zaczęłam swój monolog, ale przerwał mi krzyk Harry'ego obok mnie?! Odwróciłam się w drugą stronę, gdzie wraz ze mną w wannie siedział Styles.
-AAAAAAA co ty tu robisz?! -Wrzasnęłam.
-Kąpie się, a ty?! -Spytał z wytrzeszczonymi oczami.
-W sumie nie wiem co ja tu robię. Bo ktoś mnie tu wrzucił! -Powiedziałam głośniej mówiąc ostatnie słowa i patrząc na Zayn'a. Po chwili naszły mnie dziwne myśli i zapytałam:
-Harry... ? Czy ty kąpiesz się nago? -Spytałam.
-Tak, a co? -Powiedział jakby nigdy nic.
-O ja pierdole. -Wyskoczyłam szybko z tej wanny, a Zayn wpadł jeszcze większą bekę. Miałam ochotę mu przywalić w twarz, ale zachowałam zimną krew. Zaczęłam się rozbierać z mokrych ciuchów.
-AAA! To się nie dzieję na prawdę! Nicole, ty jesteś striptizerką?! -Otworzył buzię ze zdziwienia Hazza.
-Nie w tym życiu, chłopcze! No jakoś muszę się osuszyć no nie? -Powiedziałam to tak, jakby było to dla mnie oczywiste. Jednak dla nie których to nie jest.
-Boże, ja chyba śnię. -Zawołał Harry.
-Ja z dołu mam lepsze widoki. -Zagwizdał Zayn, gdy zdjęłam spodnie.
-Pieprz się Malik. -Powiedziałam i chwyciłam za suszarkę. -Poraz kolejny będe musiała założyć na siebie twoje ubrania! -Skwitowałam.
-A kto powiedział, że ci je dam? -Zakpił mulat.
-Pff to nie, wezmę od Hazzy. Spojrzałam na loczka, który był podniecony tym faktem. Puściłam facepalm'a i poszłam do pokoju Zayn'a. Ubrałam pierwsze lepsze ciuchy i poszłam znów do łazienki.
-Chciałam poinformować, że już opuszczam dom patologii. -Pomachałam im na pożegnanie.
-Dlaczego nie ubrałaś jednak moich ciuchów?! -Zrobił smutną minkę Hazza.
-Wiesz, bałabym się że z kieszeni wypadną mi kondomy. -Skitowałam i wyszłam z domu chłopaków.
                                             * * * * * *

Apel. Ostatni dzień szkoły w tym roku. Stoimy wszyscy wysłuchiwając nudnego dyrektora, który mówi co mamy robić w czas wolny, a czego nam nie wolno. Go chyba już do reszty pogięło. Zaczęłam wystukiwać opuszkami palców o ławkę, na której siedziałam z Samantą.
-Długo tak jeszcze? -Spytałam zniecierpliwiona. Sam nawet na mnie nie zwróciła uwagi. Cały czas pisała sms'y z Dominikiem kryjąc telefon w torebce, by żaden nauczyciel jej nie zabrał. Pokręciłam głową i zamknęłam na chwilę oczy. Modliłam się, aby ta chwila nie trwała wiecznie...
-Nasz apel dobiega końca. Życzę wam wszystkich wesołych świąt. Spowrotem zabierzcie swoje krzesła do sal.
-No chyba ich coś boli... -Mruknęłam pod nosem, wstałam i pociągnęłam Samantę za sobą. Gdyby nie ja to możliwe, że nawet by się nie zorientowała kiedy jest już koniec. Wyszłyśmy na korytarz rozglądając się za chłopakami. Poczekałyśmy na nich z pięć minut ale na marne. Wyszłyśmy na dwór i dostałam śnieżką w twarz zasłaniając cały krajobraz. Z daleka usłyszałam głośne śmiechy przygłupów i kroki, które zbliżały się do mnie.
-Myju, myju! -Usłyszałam i zostałam przytrzymana jedną ręką Louis'a, a drugą ręka umyta.
-Lou! Ty świnio! -Powiedziałam i wyrwałam się mu. Oczyściłam moją czerwoną i zimną twarz i spojrzałam na resztę- I wy też! -Zbuntowałam się i zaczęłam iść w stronę szkoły Emmy. Wszyscy podążyli za moimi śladami, chociaż tego nie chciałam. Byłam zła, że marchewkowe dziecko mnie umyło, a reszta zamiast mnie uratować, śmiała się. Nienawidzę tego.
-Hej, Emma! Idziemy do Nando's? -Wyjechałam z propozycją do małej, gdy tylko ją ujrzałam.
-Pewnie! Ale że z nimi? Oni nie umieją się zachowywać! -Skomentowała moja kuzynka. Co jak co, ale ma rację. Za nami usłyszałyśmy głośne oburzliwe "Ej!", ale je zignorowałyśmy.
-Myślę, że możemy zrobić wyjątek. -Puściłam do niej oczko i udaliśmy się w stronę centrum handlowego, gdzie znajdowało się Nando's. Zamówiliśmy jedzenie. Spojrzałam na Sam, która nadal pisała na telefonie. Szturchnęłam ją by przestała, ale ona tylko wzruszyła ramionami. Puściłam facepalm'a i poszłam do łazienki.
-Nicole! -Usłyszałam.- Chodź już, bo jedzenie wystygnie! -Powiedział Niall, który uchylił drzwi od łazienki damskiej. Wszystkie obecne dziewczyny i kobiety zapiszczały i otoczyły go zamykając w pomieszczeniu. Ciężko westchnęłam i skwitowałam:
-Zamknięty w damskim kiblu Horan. Tego jeszcze nie było.
Spojrzałam na głodomorka, który błagał mnie żebym go z tego wyciągnęła.
-Hej, hej dziewczyny! Bardzo mi przykro, ale ta gwiazda ma teraz wolne i właśnie idziemy coś zjeść, więc z drogi Directionerki! -Pociągnęłam blondyna za ręke wychodząc z łazienki. Wszyscy na nas się dziwnie patrzyli, a raczej na Horana. Dołączyliśmy do reszty, która przyglądała się nam, gdy nie mogliśmy powstrzymać się od śmiechu.
-Niall wisisz mi przysługę. -Zaśmiałam się.- A tak w ogóle kto płaci? Ja nie! -Powiedziałam jak najprędzej żeby nie wydawać tyle pieniędzy. Wypadło na Liam'a.
-Ta nasza gra jest nie fair! -Zbuntował się Daddy.
-Nie marudź tylko płać. -Wytknęłam do niego język.
-Ja teraz zapłacę, ale za to ty mnie wyręczysz w dzisiejszym gotowaniu przedświątecznym! -Powiedział.
-Dobra, pomogę im, ale muszę zdążyć na 18:00, bo wtedy jestem umówiona z Dominikiem na masaż stóp. -Zaśmiałam się pod nosem na samą myśl o tym, jak mój przyjaciel musi mi codziennie robić masaż stóp. Wszyscy spojrzeli się po sobie, a następnie wzięli się za jedzenie.
                                         * * * * * *
Zapukano do drzwi.
-Wejść! -Krzyknęłam siedząc na kanapie i oglądając telewizor. Do mieszkania weszła Samanta.
-Co ty jeszcze robisz przed telewizorem?! Przecież jesteśmy już spóźnione! Miałyśmy być u chłopaków pół godziny temu! -Zaczęła dramatyzować przyjaciółka.
-Myślałam, że to ma być za godzine? -Zmieszałam się. Sam spojrzała na zegarek.
-A no tak, wybacz. Musiały mi się godziny poprzestawiać. -Zrobiła minę typu "Sory, pomyłka." Pokiwałam głową wstając z kanapy. Chwyciłam za prezent, który miałam pod choinką i wręczyłam go Samancie.
-Wesołych Świąt. -Przytuliłam ją.
-I wzajemnie. -Uśmiechnęła się do mnie podając mi czerwone, małe pudełeczko. Otworzyłam je i pociągnęłam za wisiorek z zawieszką w kształcie połowy serduszka, na której pisało "Forever".
-A gdzie druga połówka? -Spytałam. Sam wyciągnęła spod bluzki zawieszony łańcuszek z drugą połówką serduszka z napsem "Friends".
-Słodko. -Skomentowałam uśmiechając się do niej. -No! Teraz ty rozpakuj moje! -Powiedziałam podekscytowana. Sam wyciągnęła z również niewielkiego pudełka brancoletkę z koniczynką, na której było wyryte "Don't worry, be happy", o której zawsze tak  nawijała, że by taką chciała.
-Wow! Nicole! Dziękuje! To jest ta, o której tak marzyłam! -Zaczęła przeżywać Samanta próbując ją założyć na ręke.
-No daj, pomogę ci. -Zaśmiałam się i pomogłam ubrać jej bransoletkę. Po chwili do mieszkania wparował Dominik.
-Ho ho ho! Czy panienki były w tym roku grzeczne? -Zapytał głosem Świętego Mikołaja.
-Oczywiście! -Uśmiechnęła się do niego Samanta i przytuliła go. Tak mało się znają, a tak ich do siebie ciągnie...
-Cześć księżniczko. -Przywitał się ze mną przyjaciel również mnie przytulając.
-No hej, to co idziemy? -Powiedziałam i chwyciłam za prezent Dominika. -Proszę, to dla ciebie. Ale odpakujesz dopiero jak wrócisz od chłopaków. Obiecujesz? -Spytałam.
-Obiecuję! A to dla ciebie. -Podał mi duży karton, zawinięty dekoracyjnym papierem.
-Co w tym jest takiego, że to takie duże? -Spytałam, a Dominik powstrzymał się od śmiechu.
-Zobaczysz później. Teraz chodźmy, bo się spóżnimy. -Puścił mi oczko.

-Wesołych Świąt przygłupy! -Wykrzyczałam wchodząc do salonu, gdzie... siedzieli nie tylko chłopcy, a także jakieś trzy dziewczyny. Trochę się zmieszałam i po chwili dodałam:
-Yy.. No cześć wszystkim.
-Nicole, Sam, Dominik... poznajcie Danielle i Eleanor. -Powiedział Liam. Przywitały się ze mną nieznane mi dotąd dziewczyny. Od początku były miłe i mam nadzieję, że tak zostanie.
-To co? Prezenty? -Zapytał uradowany Louis.
-A może na początek jedzenie? -Dodał Niall. Wszyscy popatrzyli po sobie i odezwał się Harry:
-No to może najpierw prezenty.
Niall miał rozczarowaną minę, ale nie nadługo, gdy dorwał się do swoich prezentów. Uśmiechnęłam się na widok tej świątecznej, wigilijnej atmosfery. Wszyscy rozpakowywali swoje prezenty, a ja siedziałam patrząc się na ich radość w oczach. Tego mi było trzeba. Tego spędzonego razem, najważniejszego dnia w ciągu całym roku. Cieszę się, że chłopaki w tym roku postanowili nie jechać na święta do rodzin, tylko spędzić je ze mną, Emmą,  Dominikiem, Samantą, Danielle i Eleanor.
-A ty co taka zamyślona? Nie rozpakowujesz prezentów? -Spytał Zayn, dosiadając się do mnie w czapce Mikołaja.
-Potem rozpakuje. -Uśmiechnęłam się do niego i oparłam swoją głowę o jego ramię.
-Wiesz co mnie najbardziej cieszy? Że spędzamy tą wigilię wszyscy razem. Zobacz na nich. Wszyscy są tacy szczęśliwi... -Powiedziałam przyglądając się wszystkim i wszystkiemu.
-Tak... A wiesz co mnie najbardziej cieszy? Że jesteś tu teraz ze mną... -Przytulił mnie do siebie Zayn.
-Wesołych Świąt Zayn.
-Wesołych Świąt Nicole.
------------------------------------------------------------------------
Cześć wszystkim! Rozdział dodaję dość późno, ponieważ musiałam dzisiaj pomagać mojej mamie w kuchni. xd Haha noi do tego spowiedź przedświąteczna była kilometrowa... ;) Chciałam jeszcze polecić dwa blogi, ale to w następnym rozdziale, bo dzisiaj internet mi zamula niemiłosiernie. xd No ale do rzeczy. Ze względu na to, że niedługo święta  życzę wam Wesołych Świąt! 
PS: Następny rozdział będzie chyba w Sobotę przed sylwestrem. :3 To jak? Zrobicie mi suprise prezent i zostawicie po sobie komentarz?
Pozdrawiam, Juliett. xoxo

sobota, 15 grudnia 2012

Rozdział 12

Ten tydzień minął dość szybko. Nagłe poprawianie sprawdzianów z wszystkich możliwych przedmiotów, bo niedługo wystawianie ołówkiem ocen, przedświąteczne zakupy z Sam noi praca. Już nie pracuję u chłopaków, tylko w studiu. Przez te dni spędzone z chłopakami zdążyli odkryć, że kręci mnie rysowanie. Znaleźli w moim biórku kilka szkiców, co ich bardzo podekscytowało. Nawet nie wiedziałam kiedy one znikły z mojego mieszkania. Następnego dnia przyszedł list z zaproponowaniem mi pracy w znanym studiu. Zgodziłam się, ponieważ tam mogę więcej zarobić na życie.
Emma poszła z Louis'em na spacer. Uwielbia go, a on ją. Jest dla niej jak wujek, albo i dziadek nie obrażając Lou w żaden sposób, że wygląda staro bo nie wygląda. Po prostu... Wiem, że jeżeli chodzi o Emmę, może na niego zawsze liczyć. Zresztą ja też. Jak na wszystkich chłopaków z zespołu. Przez ten nie długi czas, staliśmy się jak rodzina. No... można tak w sumie powiedzieć. Usłyszałam dźwięk sms'a.
"Może spacer? Zayn. xx". Odpisałam, że zaraz wyjdę. Poszłam do łazienki, ogarnęłam się, nałożyłam na siebie ciuchy odpowiednie na dwór i wyszłam. W drzwiach stanął Zayn z czerwoną różą w ręku.
-Cześć. Proszę, to dla ciebie. -Uśmiechnął się wręczając mi ją.
-Dziękuje. -Chwyciłam ją i powąchałam. Ślicznie pachniała. Jeden z moich ulubionych zapachów. -To gdzie idziemy? -Dodałam zamykając drzwi za sobą.
-Niespodzianka. -Uśmiechnął się tajemniczo do mnie.
-Mówiłam ci, że nienawidzę niespodzianek? -Jęknęłam schodząc po schodach.
-Weź nie marudź! Próbuję być romantyczny! -Zrobił śmieszną minę.
-No coś ci nie wychodzi. -Skomentowałam.
-Naprawdę? -Spytał,a jego oczy powiększyły się.
-Żartowałam. -Potargałam jego włosy.
-Wiesz ile ja układałem te włosy dla ciebie?! To...To znaczy... -Speszył się i zaczął się jąkać. Przerwałam mu całując go w policzek. Zarumienił się.
-Wow... Nie wiedziałam, że Bad Boy'e potrafią się zarumienić. -Skwitowałam.
-A ja nie miałem pojęcia, że dziewczyny o zimnym sercu potrafią pocałować chłopaka w policzek. -Wzruszył ramionami.
-Nie przeginaj! Cofam mojego całusa! -Zbuntowałam się.
-Niee! Zostaw go na moim policzku, błagam! -Zaczął się ze mnie nabijać.
-Weź spadaj. -Zaśmiałam się również.
-Okej... -Powiedział i ruszył w przeciwną stronę.
-No czekaj przygłupie! -Podbiegłam do niego i wskoczyłam mu na plecy. -Możesz mnie nie macać po dupie? -Spytałam.
-A za co mam ciebie trzymać żebyś nie spadła?
-Za po wietrze, wiesz? Dobra, mniejsza. -Machnęłam ręką i objęłam go żeby nie spaść.
-To mogę?
-Tak, ale nawet nie myśl o niczym zboczonym! -Skwitowałam i nastała chwila ZBOCZONEJ ciszy...
-Zayn! -Powiedziałam i zaśmiałam się, a on zawtórował.

Doszliśmy do starego budynku. Chwilę się na niego patrzyłam jak wryta, a po chwili zwróciłam się do Zayn'a:
-I to ma być ta niespodzianka? -Spytałam.
-Tak. Masz okazję zaszaleć. -Jego słowa robiły się coraz bardziej dziwne ale po chwili wszystko się wyjaśniło. Wyciągnął z kieszeni niebieski spray, a z drugiej kieszeni jeszcze zielony, czerwony i zółty. Wiem, że oznaczało to, że pierwszy raz mogę coś namalować na ścianię. Zazwyczaj rysuję coś na kartkach od bloku, a nie na starym budynku.
-A mamy na to pozwolenie? -Spytałam biorąc do ręki jeden spray.
-Zasady są po to by je łamać. -Wzruszył ramionami uśmiechając się. Odwzajemniłam uśmiech i zaczęłam malować garffiti. Na początku było trudno, ponieważ nie wiedziałam co namalować, ale potem już szło z górki. Z całej mojej pracy wyszło pięć chłopaków z zespołu One Direction. Skończyłam swoją robotę i podeszłam do Zayn'a.
-I jak? -Spytałam odgarniając kosmyk włosów do tyłu.
-Nicole ty masz talent! -Zaczął robić temu zdjęcie.
-Czy ktoś ci pozwolił na robienie zdjęć mojemu dziełu? -Zbuntowałam się.
-Tak, ja. -Skwitował.
-Mam ochotę cie popsikać spray'em. Ciesz się, że jestem za dobra i tego nie zrobię. -Spojrzałam na niego moim wzrokiem typu "Lepiej uważaj". Zadzwonił mój telefon, jakiś nieznany numer...
-Czego? -Spytałam.
-Seven days... -Zaczął ktoś szeptać po drugiej stronie telefonu.
-Jeżeli masz sobie ze mnie robić żarty to zadzwoń do kogoś innego, idioto. Rozłączam się.-Powiedziałam i już chciałam się rozłączyć, ale usłyszałam już znany mi głos:
-Zaczekaj! To ja! Dominik! -Wykrzyczał do telefonu.
-Dominik ty idioto! -Zaśmiałam się. Zayn'a mina była bezcenna. Pytała "Kto dzwoni?", a także widać było, że jest zazdrosny. Przecież nie wiedział z kim rozmawiam, bo mówiłam po polsku. -Czego chcesz? -Dodałam zwracając się do przyjaciela.
-Wiesz... Długo nie gadaliśmy i się za tobą stęskniłem. -Skwitował.
-I co związku z tym? -Spytałam czekając na wyjaśnienia.
-Ej! No a ty za mną nie?! Jak chcesz mogę zawrócić do Polski jak nie chcesz mnie jeszcze dziś widzieć. -Powiedział. Zaraz, zaraz... To oznacza, że Dominik leci do Londynu?!
-Za ile będziesz? -Spytałam podekscytowana.
-Za jakąś godzinę. Już jestem na lotnisku w Krakowie.
-Okey, prześle ci adres sms'em. Do zobaczenia. -Rozłączyłam się i zabrałam się za pisanie sms'a. Zayn nic się nie odzywał co było dziwne i podejrzane... Tylko się na mnie patrzył.
-No co? -Spytałam.
-Dobra, nie wytrzymam! Kto dzwonił? -Spytał.
-Mój przyjaciel, Dominik. Będzie za godzinę. -Uśmiechnęłam się do niego.
-To ty masz przyjaciela? -Spytał Zayn nie dowierzając.
-No a żebyś wiedział, że mam. To jak, idziesz z nami czy spotkamy się jutro?- Spytałam.
-Spotykamy się jutro. -Uśmiechnął się do mnie. Wiedziałam, że nie chcę poznać Dominika, ale nie namawiałam go do tego. Zayn odprowadził mnie do mieszkania i sam pojechał do siebie. Zastałam w domu Emmę.
-Cześć, długo siedzisz sama? -Spytałam.
-Nie, jakieś dwadzieścia minut... -Skwitowała. -A co?
-Nie nic, Dominik będzie za około godzinę. -Powiedziałam, a mała pokiwała głową twierdząco. Poszłam zrobić coś do jedzenia. Postanowiłam zrobić spaghetti.

Zapukano do drzwi. Podbiegłam szybko by otworzyć.
-Dominik! -Rzuciłam się na chłopaka.
-Cześć księżniczko. -Powitał mnie radośnie. Przywitał się z Emmą, a ja w tym czasie dokończyłam mój obiad. Zadzwonił telefon. Sam. Odebrałam z pełną buzią.
-Halo? -Spytałam i prawie wypadł mi kawałek makaronu z ust.
-Co ty znowu żresz?! Idziemy na jakieś zakupy czy coś bo strasznie mi się nudzi! -Jęknęła do słuchawki Samanta.
-Jest u mnie Dominik, ale możesz wpaść i pójdziemy gdzieś razem. -Skwitowałam. Odpowiedziała, że zaraz będzie. Rozłączyłam się.
-Nie ładnie mówić z pełną buzią. -Pogroził mi palcem przyjaciel.
-Trudno, jakoś przeżyję z tym strasznym faktem, że Sam musiała wytężyć słuch żeby mnie zrozumieć przez telefon. -Wzruszyłam ramionami i popiłam sokiem pomarańczowym. -A tak w ogóle to przyjdzie do nas moja przyjaciółka. Chyba nie masz mi tego za złe?
-Pewnie, że nie. Chętnie ją poznam. -Posłał mi swój ciepły uśmiech.
Po chwili przyszła Samanta. Poznałam ich ze sobą, a następnie ruszyliśmy na spacer wraz z Emmą. Postanowiliśmy wybrać się na kręgle.
-Rozmiar 40 poproszę. -Powiedziałam do jakiegoś faceta, który podawał buty.
-Masz nogę jak potwór z loch ness. -Zaśmiał się ze mnie Dominik.
-Wal się na ryj. -Skwitowałam i przywaliłam mu butem w twarz.
-To bolało! -Jęknął, masując sobie bolące go miejsce.
-Cienias! -Zaczęłam się z niego nabijać.
-Zobaczymy jaka będziesz cienka w kręgle!
-No chyba ty! -Wytknęłam mu język.
-No chyba nie. -Skwitował.
-A zakład! -Powiedziałam pewna siebie, że wygram.
-Dobra! Jak przegrasz, a napewno przegrasz załatwisz mi randkę z jakąś laską z okolicy!
-A jak ja wygram, a wygram napewno będziesz mi codziennie masował wieczorem stopy dopóki nie wyjedziesz! -Uścisnęliśmy sobie dłoń i spojrzeliśmy w stronę Emmy i Sam. Już dawno zaczęły grać, a facet który podał mi wcześniej buty wciąż się na nas patrzył zmieszany naszą inteligentną rozmową. Dołączyliśmy do Emmy i Samanty.
Graliśmy na zmianę. Ostatni był mój ruch, który decydował o tym kto będzie miał wygraną. Skoncentrowałam się i rzuciłam. Zbiłam wszystkie kręgle i wraz z dziewczynami zaczęłyśmy się wydzierać.
-Wooho! I co Domciu? Przegrałeś frajerze! -Zawołałam radośnie do mojego przyjaciela, który stał jak wryty i nie wiedział co powiedzieć.
-Wieczorem bierzesz się za stopy Nicole, a teraz chodźmy na pizzę! -Powiedziała Sam z iskierkami w oczach.

Po pizzy, którą zaczęliśmy się nią w restauracji rzucać i wyrzucono nas z tam tąd poszliśmy do chłopaków. Chciałam przedstawić wszystkim Dominika. Weszłam do ich domu krzycząc:
-Witaj patologio! -Rozłożyłam rece ku górze.
-A wiesz, że się puka? -Powiedział złośliwie Hazza.
-No ja nie pukam i nie będe pukać. -Powiedziałam do niego siadając mu na kolanach.
-A co tobie? -Spytał.
-Też cię kocham. -Skwitowałam.
-Ty wiesz, że ja ciebie nie poznaje? Chora jesteś czy jak? -Wytrzeszczył oczy loczek.
-Próbuję być miła, a co w zamian dostaje?! -Oburzyłam się.
-Oj no dobra, tuuulimy! -Zawołał Harry, a do pokoju wbiegł Lou, Niall i Liam.
-Dusicie mnie! -Wrzasnęłam.
-Zayn chodź na dół! Twoja dzieczyna przyszła! -Rzucił Lou w stronę schodów, a ja spojrzałam na niego spode łba i powiedziałam:
-Przecież ja z nim nie chodzę, ciołku! -Do salonu zawitał Malik.
-Ehem... -Usłyszałam w progu. Z tego całego zamieszania zapomniałam, że przyszła ze mną Sam, Emma i Dominik.
-A no właśnie. Chłopaki, poznajcie Dominika, mojego przyjaciela z Polski. Dominik poznał bandę przygłupów: Liam'a, Harry'ego, Zayn'a, Louis'a i Niall'a. -Przedstawiłam im siebie nawzajem po czym usiedliśmy wszyscy na dwóch kanapach i zabraliśmy się za oglądanie filmu.
Przygłupy od razu polubili Dominika i wiedziałam, że tak będzie ponieważ zawieranie nowych znajomości to coś w ich stylu. No może oprócz Zayn'a, po którym było widać, że Dominik mu w naszym towarzystwie nie pasuję. Ale zbytnio się tym nie przejmuje.
I tak spędziliśmy wieczór na oglądaniu filmów i jedzenia popcorn'u. Chłopaki zaczęli się wypytywać mojego przyjaciela o różne rzeczy, bo byli zaciekawieni jego osobowością. Jednym słowem- było fajnie.
-Szkoda, że już za kilka dni wyjeżdżasz... -Powiedział Niall do Dominika.
-Przepraszam was na chwilę. -Odpowiedział chłopak i wyjął dzwoniący telefon z kieszeni. Wstał i odebrał telefon oddalając się od nas. Po chwili przyszedł i odezwał się uradowany:
-Jeżeli mogę to zostaję na Wigilię.
Wszyscy rzucili się w stronę jego robiąc dużego przytulasa ciesząc się faktem, że Dominik zostaję z nami na święta. Po chwili jednak usłyszałam głośny dźwięk trzaskania drzwi i zorientowałam się, że Zayn opuścił nas w salonie.
----------------------------------------------------------------------------------
No cześć wszystkim! Rozdział według  mnie nie zbyt ciekawy, taki wstęp do świąt. Zakończenie takie dość w napięciu, ale co tam. W następnym jak domyślacie się będzie opisana Wigilia bohaterów. Czy spędzą ją wspólnie? Czy stanie się coś magicznego? Zobaczycie za tydzień! :P Huhuhu, lubię trzymać ludzie w niepewnośći. :D Moja wspaniała koleżanka ma dzisiaj urodziny i to właśnie jej dedykuję ten rozdział. -> Hug Me Babe WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO! :>
15 komentarzy- następny rozdział!

sobota, 8 grudnia 2012

Rozdział 11

Zostałam przygnieciona i chamsko obudzona przez Louis'a i Emmę. Czemu? Emma zaczęła się śmiać ze mnie i z Lou, gdy on rzucił się na mnie.
-LOUIS, idioto! Zejdź ze mnie! Nie mogę oddychać! -Wrzasnęłam. Ten zszedł ze mnie, a ja rzuciłam go na kanapę i usiadłam na niego okrakiem. Zaczęłam go dusić.
-Jeszcze raz mnie obudzisz, a twoja własna matka ciebie nie pozna! -Powiedziałam poważnym tonem, ale po chwili patrząc na przestraszonego Tomlinson'a wybuchłam śmiechem. Wykorzystał to i zaczął mnie łaskotać. Zaczęłam na niego wrzeszczeć, bić go i siłować się z nim ale to na marne. W końcu mnie puścił, a ja tylko powiedziałam krótkie:
-Nie lubię cię. -Wstałam, otrzepałam się i poszłam do siebie do pokoju trzaskając przy tym drzwiami. Podeszłam do okna i odpaliłam papierosa. Do pokoju wszedł Louis. Nie musiałam się odwracać, wiedziałam że to on. Podszedł do mnie, przytulił mnie i swoją głowę położył na moim ramieniu.
-Widzę, że bierzesz mnie od tyłu. -Zaśmiałam się pod nosem, a on zawtórował.
-Zboczeniec jeden. -Skwitował.
-A tak naprawdę czego chcesz? -Spytałam.
-Chciałem ciebie przeprosić.
-Za co? -Zaczęłam z niedowierzaniem.
-No przecież jesteś na mnie obrażona.
-Oj, Louis. Głupi Louis... To było jedno z dziesięciu moich dramatycznych scenek. -Uśmiechnęłam się.
-A gdzie te pozostałe dziewięć? -Spytał.
-Zobaczysz przy okazji, których będzie pewnie dużo bo lubię robić ludzi w balona. -Wyszczerzyłam się.
-No nie! Nikt ciebie nie nauczył w domu, że tak nie ładnie?! -Zaczął żartować, ale dla mnie już to nie były żarty. Raczej wspomnienia, które znów do mnie zawitały.
-Niestety nie. -Powiedziałam chłodnym głosem, patrząc w jeden punkt za oknem i pociągając papierosa.
-Nicole, ja... Przepraszam. Zapomniałem i strasznie mi teraz głupio. -Zmieszał się chłopak. Zgasiłam fajkę i odwróciłam się do niego ze sztucznym uśmiechem na twarzy.
-Nic się nie stało Louis. -Skwitowałam. -Teraz możesz już sobie iść. -Dodałam siadając na łóżko i odpalając laptopa. Pożegnał się ze mną i wyszedł. Włączyłam stare zdjęcia z tatą. Nie wiem dlaczego ale miałam ochotę sama siebie dobić oglądając je. Po chwili je wyłączyłam i poszłam do łazienki. Przemyłam twarz wodą, wytarłam ją ręcznikiem i poszłam do Emmy.
-Co tam mała? -Spytałam siadając koło niej na łóżku.
-Nic, robię lekcje. -Odpowiedziała prawie zasypiając.
-Boże, ty prawie na siedząco śpisz. Daj, odrobię za ciebie a ty się połóż spać. -Rozkazałam, chwyciłam za jej zeszyt i wyszłam z pomieszczenia zamykając za sobą drzwi. Usiadłam nad jej lekcjami. Jakieś zadanie z matematyki. Gdy tylko zaczęłam je robić zadzwonił telefon.
-Czego?! -Od samego rana coś ode mnie chcą.
-Nicole, nie wiem co wybrać! Jechać do sklepu i kupić nutellę XXL, czy do Nando's i zamówić całe pudło jedzenia XXL? -Spytał zdesperowany Niall.
-Dlaczego akurat mnie pytasz o takie beznadziejne rzeczy?
-Myślałem, że mi pomożesz! -Zaczął rozpaczać mi do słuchawki jak małe dziecko.
-Myślisz, że mam czas z tobą rozmawiać? Właśnie odrabiam zadanie domowe Emmy! -Powiedziałam.
-No ale to poziom zaawansowany, a ty takiego nie posiadasz. -Skwitował.
-No wiesz co! Bulwers, rozłączam się. -Nacisnęłam na czerwoną słuchawkę. Myślałam, że to poskutkuje lecz na marnę. Zaczął wydzwaniać i pisać sto sms'ów na minutę. Nie wytrzymałam i wyłączyłam telefon. Po co mam mu odpowiadać na jego głupie pytanie na temat jedzenia, skoro to on wie co lepiej lubi? Zaraz, zaraz. Przecież on by wszystko zjadł! Boże, żyję wśród debili...

Lekcje Emmy zrobiłam w dwadzieścia minut oglądając przy tym telewizję. Postanowiłam pójść się przejść i tak też zrobiłam. Zostawiłam małą karteczkę Emmie, że wychodzę, ubrałam na siebie czarny płaszczyk, conversy i wyszłam z mieszkania. Poszłam w stronę parku, lecz tam nie miałam co robić, więc udałam się do najbliższego sklepu. Kupiłam kilka rzeczy i nie wiedziałam gdzie mam pójść. Zaczęłam chodzić bez sensu i bez żadnego celu. W końcu zatrzymałam się na przystanku autobusowym, bo nie chciało mi się wracać na piechotę.
-A panienka czeka na autobus? -Spytał jakiś typ. Koło niego stało jeszcze dwóch takich.
-A co to ciebie interesuje?! -Prychnęłam. Nienawidzę takich gości, co do wszystkich lasek zarywają.
-No bo taka piękna dziewczyna nie powinna stać sama na przystanku o tak późnej porze. -Skwitował.
-Czy ty siebie słyszysz?! Jest dopiero po osiemnastej... Poza tym nie czekam na autobus, tylko na kogoś. -Skłamałam. Wcale tak nie było. Nie miałam nawet po kogo zadzwonić żeby po mnie przyjechał, bo pewnie wszyscy byli zajęci. Mogłabym pójść do domu na piechotę, ale przecież nie będę mu pokazywać że się go boję. W ostateczności tak zrobię.
-Może ciebie podwieźć skarbie? -Jak wypowiedział te słowa, to zaczęło się we mnie gotować.
-Te skarbie to sobie w dupę wsadź! Żadnej podwózki nie chcę! Wyglądam na dziwkę, że tak mnie się pytasz o to żebyś mnie podwiózł?! No nie wydaję mi się! -Zaczęłam mu dogadywać, a potem zwróciłam się do tych dwóch stojących koło niego, robiących za "obstawę". -A wy czego się tak kur*wa gapicie?! Nie macie co robić czy jak?!
Na moje słowa, jego koledzy wsiedli do samochodu, tylko został ten idiota.
-Czego tak stoisz?! Na ciebie już też chyba czas! -Krzyknęłam. Zaczęło się to robić dziwne i... niebezpieczne.
-Będę miał na ciebie oko ślicznotko. -Powiedział, wsiadł do samochodu i odjechał. Ciężko westchnęłam. Miałam nadzieję, że to koniec. Że już sobie pojechali, a ja spokojnie wrócę do domu. Jednak to nie trwało długo. Po dwudziestu minutach zaczęli się znów kręcić. Nie miałam wyboru. Musiałam napisać do Zayn'a. Wiedziałam, że mi może pomóc. Zaczęłam się już powoli bać tych psychopatów. Miałam wrażenie, że czekają na moment kiedy nie będzie nikogo wokół i porwą mnie. Napisałam sms'a do Malik'a:
"Jestem na przystanku autobusowym tym gdzie jest sklep monopolowy. Koło mnie kręcą się trzy typy, ratuj!
Dostałam odpowiedź, że będzie jak najszybciej. Miałam nadzieję, że nic do tej pory się nie stanie. Stukałam nerwowo palcami o mój telefon. Wyszedł z auta i podszedł do mnie. Wstałam i odsunęłam się od niego na bezpieczną odległość.
-Czego chcesz?! -Zapytałam wkurzona.
-Wiesz... Muszę przyznać, że wcześniej ciebie tu nie widziałem. Ale od razu mi się spodobałaś. -Zaczął słodzić. Jak ja mu mogę się podobać skoro widzi mnie pierwszy raz?! Czy on dobrze się czuję?!
-Yyy... -Powiedziałam odsuwając się od niego jeszcze dalej. W końcu zobaczyłam z daleka światła samochodu. Zaczęłam biec, a on za mną. Zayn gwałtownie zahamował, a ja zdążyłam przed tym facetem uciec i wsiąść szybko do samochodu. Mulat odjechał z piskiem opon.
-Wszystko ok? -Spytał.
-Wszystko ok?! Nie, nie jest wszystko ok! On mnie może teraz nawet śledzić! To był jakiś psychopata i ci jego koledzy też! Miałam wrażenie, że chcę mnie porwać! Jak ma być wszystko ok?! -Zaczęłam wrzeszczeć i cała się trząść. Nie mogłam się uspokoić.
-Spokojnie Nicole. -Zayn chwycił mnie za moją zimną dłoń. Wzięłam głęboki wdech i wydech, a następnie spojrzałam na lusterko.
-Jadą za nami! -Krzyknęłam. Zayn dodał gazu skręcając w jakieś zakamarki. Skręcił kilka razy w lewo, w prawo a potem wyjechał koło mojego bloku.
-Zgubiłem ich. -Ciężko westchnął. -Nie możesz tak teraz pójść do domu, on może ciebie obserwować. Idź po Emmę i jedziecie do nas. Tak będzie bezpieczniej. -Dodał. Nie miałam nic przeciwko temu, wręcz byłam za tym żeby do nich pojechać. Nie chciałam zostać na noc sama w domu. Jeszcze z małą. Przecież jak on może wiedzieć gdzie ja mieszkam to może stać się mi krzywda, a zwłaszcza Emmie. Niewiadomo co takiemu przyjdzie do głowy. Szybko pokiwałam twierdząco głową i wyszłam z samochodu. Pobiegłam po moją kuzynkę. Wparowałam do jej pokoju.
-Emma! Obudź się! Szybko! Bierz książki i jedziemy do przygłupów! -Zaczęłam nawijać jak nakręcona.
Była jeszcze nie przytomna i nie wiedziała o co chodzi. -Wszystko ci opowiem, ale nie teraz! -Dodałam i pociągnęłam małą do samochodu.

U chłopaków jakoś czułam się bezpieczniej. Wiedziałam, że tu nic mi nie grozi. Nawet przy nich zapomniałam o tym co się wydarzyło dzisiejszego dnia. Emmą zajął się Louis, a ja siedziałam z resztą w salonie opowiadając sobie głupie przypadki w życiu.
-Co tam zboczuchu? -Spytałam Zayn'a, który się do mnie dosiadł i objął mnie ramieniem.
-Ejejej, młoda nie pozwalaj sobie! -Skwitował.
-Jesteś o rok ode mnie starszy. Opowiedz mi jak było w twoim wieku? -Spytałam i zrobiłam dziwną minę.
-Możesz po mnie tak nie jechać? Musisz zawsze mieć racje? -Jęknął.
-Ok... A więc, powiedz coś a ja spróbuję ci nic nie obrażającego odpowiedzieć.
-A więc... Co dziś robimy wieczorem? -Spytał.
-ZIEMNIAK! -Wrzasnęłam.
-Ziemniak?! -Zawtórował Niall podnosząc głowę go góry.
-Tak, ziemniak! -Zaśmiałam się.
-Gdzie? -Spytał, a jego oczy zabłyszczały się.
-No.. pewnie w twoim pokoju.
-Dzięki, że mi przypomniałaś o nim! -Ucieszył się Horan i pobiegł na górę do swojego pokoju. Myślałam, że to nie dzieję się naprawdę. Jak można szaleć za ziemniakiem? Za chwilę do salonu wparował Liam wrzeszcząc i chowając się za mną, a za nim wybiegł Harry z łyżkami w ręku.
-Ej! Co tu do jasnej cholery się dzieje?! -Spytałam.
-Witaj w domu, gdzie mieszkają najbardziej powaleni ludzie w okolicy. Noi za to najbardziej przystojni. -Puścił mi oczko Hazza.
-No nie powiedziałabym. -Wywróciłam oczami. -Dowiem się w końcu dlaczego Payne stoi za mną z paniką w oczach i wbija swoje paznokcie w moją skórę?! -Powiedziałam z bólem i groźną miną na Liam'a.
-Bo... Ja boję się panicznie łyżek! -Skwitował Liam.
-Że co?! Ty mówisz poważnie?! -Zaczęłam mówić z kpiną.
-Tak, naserio! No ej! Nie wyśmiewaj się ze mnie! To nie moja wina! Ja już tak mam! -Oburzył się.
-Dobra, dobra. -Próbowałam się powstrzymać od śmiechu. -Harry, zostaw go w spokoju bo inaczej będziesz miał ze mną do czynienia! -Zpiorunowałam go moim spojrzeniem. Ten rzucił łyżki na ziemi i spokojnie usiadł na kanapę.
-Dzięki Nicole! A ty już dzisiaj spokojnie w nocy nie zaśniesz. -Pogroził Liam Styles'owi.
-Boże co za patologia. -Puściłam facepalm'a.
-Ty mi to mówisz? Mieszkam z nimi na co dzień. -Skwitował Zayn. -A zresztą już mniejsza o to. Chodź ci coś pokażę, tylko się ubierz. -Dodał Malik, zakładając kurtkę i pociągając mnie na górę.
-Będzie seks? -Spytał Niall ruszając brwiami, gdy wychodził z pokoju.
-Weź się lepiej zamij swoim ziemniakiem! -Powiedziałam.
-Już dawno po nim. -Wzruszył ramionami głodomorek i poszedł na dół, pewnie do reszty.

Poszliśmy długim korytarzem do ostatniego pokoju. Było w nim ciemno, pusto i zimno. Zdziwiłam się po co tu przyszliśmy, ale po chwili zrozumiałam. Weszliśmy po małych schodach i znaleźliśmy się na dachu. Było tam... pięknie. Na środku koc, dwa kubki gorącej czekolady i wszędzie dookoła lampki świąteczne. Usiadłam po turecku na kocu, a Zayn koło mnie.
-Podoba ci się? -Spytał.
-Podoba? To miejsce jest magiczne. -Powiedziałam podekscytowana.
-Wiesz...Zrobiłem to specjalnie dla ciebie. -Przyznał chłopak. Uśmiechnęłam się pod nosem i odpowiedziałam:
-Dziękuje.
Zayn kichnął trzy razy pod rząd. Wiedziałam, że będzie chory przez to że wtedy szedł bez kurtki przeze mnie.
-A nie mówiłam? -Wytknęłam do niego język i napiłam się gorącej czekolady.
-Oj, już nie marudź. Najwyżej będę chory. -Wzruszył ramionami.
-O nie! A z kim ja będę siedziała na matmie? To ja też nie pójdę do budy! -Skwitowałam, a ten się zaśmiał.
-Wiesz... Chciałem ci coś powiedzieć. -Zaczął.
-No mów. -Spojrzałam na niego.
-Bo...
-TU WY JESTEŚCIE! -Wrzasnął Louis i rzucił się na mnie.
-Czy jest jakiś powód żebyś mnie teraz przytulał? Bo ja go nie widzę! -Powiedziałam.
-Tak, jest. Dalej chłopaki! Teraz! -Z dołu wybiegli wszyscy chłopcy i rzucili się na mnie ze śniegiem. Po chwili cała już byłam w nim. Miałam go dosłownie wszędzie. Myślałam, że ich zabiję.
-Chcecie wojny na śnieżki?! To macie! -Zrobiłam kilka porządnych kulek i zaczęłam w nich rzucać.
----------------------------------------------------------------------------------
Siemasz! :D Rozdział miałam dodać wczoraj ale pojechałam na "świąteczne zakupy" xd No to jak? :p Weekend kochani! :>
13 komentarzy = nowy rozdział.

piątek, 30 listopada 2012

Rozdział 10

Obudziłam się w... łóżku. Na dodatek nie moim. Wyskoczyłam z łóżka i otarłam jeszcze raz oczy. Nikogo nie było. Wyszłam z pokoju i długim korytarzem trafiłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i owinęłam się ręcznikiem. Zaczęłam szukać moich ubrań na zmianę, ale zapomniałam że nie jestem u siebie i nie wzięłam nic ze sobą.
-No pięknie... -Westchnęłam wychodząc z łazienki w ręczniku. Weszłam do tego pokoju, gdzie spałam i otworzyłam czyjąś szafę. Wyciągnęłam czerwoną bluzkę z cyframi "69", co od razu mi się skojarzyło z najgorszym. Od razu zaczęłam myśleć, kto nosi takie zboczone bluzki? Niestety rano źle myślę, więc nic nie wykminię. Chwyciłam jeszcze za czarne, luźne spodenki i znów udałam się do łazienki. Ubrałam swoją bieliznę, a na wierzch założyłam ciuchy, któregoś z chłopaków. Uczesałam szczotką... zaraz, zaraz. Szczotką? Od kiedy chłopakom potrzebna jest szczotka? Kolejne, dziwne jak dla mnie pytanie. Za dużo zagadek w tym domu... No więc uczesałam się i zeszłam na dół po schodach. Wszystkich zastałam w salonie jedzących śniadanie.
-Oo no proszę! Nasza śpiąca królewna wstała! -Zawołał Niall z pełną buzią jedzenia. Oczywiście innych teksty też musiały się posypać.
-Czy ty przypadkiem nie jesteś w ciuchach Zayn'a? -Spytał Liam. Wiedziałam, że to nie koniec ich pytań i nabijania się ze mnie, więc oparłam się o ścianę i skrzyżowałam ręce czekając na ciąg dalszy.
-W tę gorącą noc Zayn rozebrał cię i przebrał w swoje ciuchy? -Spojrzał na mnie, a potem na Zayn'a Louis. Zayn tylko się głupio uśmiechnął patrząc w swój talerz.
-Cześć Nicole! -Pomachała mi Emma.
-Cześć mała! -Odpowiedziałam Emmie. -Nie wiedziałam kogo to ciuchy, ale teraz już wiem. W takim razie Zayn, pożyczyłam sobie bo nie miałam ciuchów na zmianę. Chyba nie masz mi tego za złe?- Spytałam, udając że trochę mnie to obchodzi bo przecież i tak bym teraz nie ściągała tych ciuchów gdyby nawet mi kazał.
-Nie, do twarzy ci w nich. -Puścił do mnie oczko.
-Co dla mnie macie? -Spytałam i chwyciłam się za brzuch z głodu.
-Yyy...No nic.- Odpowiedział Harry.
-To nie łaska jak już sobie robicie żeby też i mi zrobić? -Spytałam.
-Nie chcieliśmy żeby ci wystygło. -Skitował Niall.
-Już ty dobrze się o to martwisz żeby mi nie wystygło. -Powiedziałam śmiesznym głosem, a za chwilę dodałam- Łaski bez, idę sama zrobić!

Zaczęłam jeść śniadanie. Gdy wzięłam pierwszego gryza mojego naleśnika, Louis mi przerwał.
-Nicole, pośpiesz się! Zaraz wychodzimy! -Powiedział ubierając buty. Niektórzy jeszcze krzątali się po domu, a nie którzy już czekali w samochodzie.
-Rusz dupę! Mamy jeszcze zajechać do ciebie po książki! -Zaczął swój monolog Niall, zabierając mi naleśnika.
-Ej! To mój naleśnik! A poza tym to mi się do szkoły nie śpieszy! -Skitowałam wstając i krzyżując ręce.
-Ale nam tak! Do samochodu! -Rozkazał. Przekręciłam oczami i wypchnięto mnie z domu. Usiadłam do samochodu, ale kogoś mi brakowało.
-No pięknie! Zayn został! -Puścił facepalm'a Louis.
-To niech już zostanie? -Miałam nadzieję, że już pojedziemy i nie będziemy musieli się po Malik'a wracać.
-Idź po niego! -Rozkazał Harry.
-Już dobra!- Oburzyłam się, że to zawsze JA muszę iść w różnych sprawach. Odkluczyłam drzwi i pobiegłam na górę.
-Zayn! Przygłupie! Czekamy na ciebie! -Otworzyłam drzwi do jego pokoju. Ten sobie leżał w łóżku.
-Ale mi się nie chcę... -Jęknął, a jego oczy zamknęły się.
-Jak zejdziesz w trzy minuty do samochodu dostaniesz ode mnie buziaka! -Skitowałam, żeby go doprowadzić do reszty. Chłopak szybko wstał i wybiegł aż na podwórko. Zaśmiałam się z tego debila. On naserio myśli, że ja go pocałuje w policzek? Oj, coś mu się chyba w głowie poprzewracało...Zadowolona, że udało mi się wyciągnąć go z domu, zamknęłam drzwi na klucz i wsiadłam do auta.
-Dzięki Nicole! -Uśmiechnął się Liam.
-Spoko, ale macie u mnie dług. -Wytknęłam język do wszystkich.
-Czekam na zapłatę. -Wystawił policzek Zayn, a ja wybuchłam niepohamowanym śmiechem.
-TY NASERIO MYŚLAŁEŚ, ŻE JA CIEBIE POCAŁUJE?! -Zaśmiałam się jeszcze głośniej, a on zrobił się czerwony ze wstydu.
-Foch! -Skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
-Fachowe obciąganie ch*ja? -Spytałam, a wszyscy się zaśmiali.
-Nie taki foch! Taki foch forever! -Udawał poważnego.
-Foch forever na pięć minut z przytupem i melodyjką? -Spytałam.
-Tak, ale nie na pięć minut tylko na więcej!
-Ok. -Powiedziałam nie mając nic temu za złe. Bynajmiej sobie trochę od niego w szkole odpocznę. Chyba... Z moich myśli wyrwał mnie nagłe hamowanie samochodu. Po chwili dotarło do mnie, że czekają aż ja pójdę po swoje i Emmy książki. Szybko wybiegłam z samochodu i po chwili byłam w domu. W swoim domu, a raczej mieszkaniu. Zdążyłam przebrać spodnie i spakować rzeczy do szkoły. Chwyciłam za pierwszą, lepszą bluzę, szczotkę do włosów i zakluczając drzwi znalazłam się po chwili u przygłupów.
-Kierunek szkoła.- Odezwał się Liam kierując. Wszyscy ciężko westchnęli na jego słowa.

Emme odprowadził Louis do jej szkoły, a my wszyscy udaliśmy się do naszej. Poszłam do szafki włożyć niepotrzebne mi zeszyty. Usłyszałam dzwonek, co niezbyt mnie interesował. Musiałam jeszcze iść do łazienki ogarnąć włosy i twarz. Tak więc zrobiłam. Weszłam do damskiej toalety, gdzie zastałam te dwie lafiryndy, które wcześniej mi marudziły o miejsca w stołówce.
-Nie słyszałaś, że jest dzwonek?! -Zwróciła się jedna z nich.
-No właśnie! Na lekcje laleczko, ale już! -Powiedziałam z kpiną. Ona udała, że ją moje zdanie wogóle nie interesuje i z oburzeniem wyszła, a za nią drugi plastik. Chwilę jeszcze byłam zapatrzona w drzwi myśląc sobie jak można mieć pięć kilo tapety na twarzy... Po chwili przypomniało mi się po co tutaj przyszłam. Wyjęłam z plecaka szczotkę, tusz do rzęs i błyszczyk. Rozczesałam moje długie włosy i związałam je w kucyka. Pomalowałam tuszem rzęsy i pojechałam lekko błyszczykiem po ustach. Wyciszyłam telefon i poszłam na lekcje. Weszłam do sali. Wszyscy zwrócili oczy w moją stronę.
-Dzień dobry. -Powiedziałam bez entuzjazmu i usiadłam koło Malik'a bo akurat tam jedno miejsce było wolne.
-Co się mówi?!- Oburzyła się nauczycielka od matematyki.
-Przepraszam za spóźnienie. -Wybąkałam pod nosem.
-Jesteśmy na stronie siedemdziesiątej... -Westchnęła podając mi stronę w podręczniku. Wyjęłam z plecaka książki, piórnik i usadowiłam się wygodnie na moim krześle. Spojrzałam na Zayn'a, który nawet nic nie powiedział odkąd usiadłam koło niego.
-Ej, co mamy potem? -Szepnęłam do mulata. Ten to zignorował i zabrał się za pisanie w zeszycie przykładu, który babka od matmy zaczęła pisać na tablicy. Przypomniało mi się, że miał na mnie focha za moje dzisiejsze niedotrzymanie słowa. Co ja poradzę, że jest taki głupi i da się w takie gówno wrobić?! Postanowiłam, że zacznę mu dokuczać. Zaczęłam go dźgać w brzuch, a ten zaczął aż podskakiwać.
-Przestań!- Zaśmiał się. Wiedziałam, że długo udawanie poważnego mu nie wyjdzie.
-Dalej masz focha? -Spytałam robiąc śmieszną minę.
-Może... -Odwrócił głowę w stronę okna, a ja wpadłam na dziwny pomysł i chwyciłam go za krocze. Od razu spojrzał na mnie i zostałam obładowana  łaskotkami Malik'a.
-Zboczeńcu jeden! Z kim ja siedzę w ławce! Jeszcze mnie zgwałcisz! -Zaczął się śmiać.
-Haha chciałbyś! -Spojrzałam na niego z uśmiechem na twarzy.
-No a żebyś wiedziała! -Wytknął mi język.
-No wiesz wszystko możliwe, w końcu mam na sobie koszulkę z cyframi "69". -Skwitowałam.
-Nadal ją masz na sobie? -Spytał z iskierkami w oczach.
-Tak, a bo co?
-Nie nic... -Uśmiechnął się patrząc w zeszyt.
-No mów! -Rozkazałam.
-Ale co? -Zaczął udawać, że nie wie o co chodzi.
-Ty już dobrze wiesz co!
-No bo ja zawsze chciałem, żeby dziewczyna nosiła moje bluzki... A ty jesteś pierwszą z nich. -Podrapał się po głowię.
-Jeżeli mogę to sobie ją zatrzymam. -Uśmiechnęłam się do niego.
-Pewnie. A teraz pokaż światu, że jesteś zboczona! -Chwycił za mój zamek od bluzy i pociągnął go w dół odpinając mi ją.
-I kto tu jest zboczeńcem? Nie wiem czy wiesz, ale właśnie rozpiąłeś mi bluzę! -Skwitowałam.
-Nicole! Może ty nam powiesz o co chodzi w tym zadaniu skoro tak bardzo się nudzisz, że nie słuchasz tego co ja mówię?! -Zwróciła się do mnie nauczycielka.
-A... Na jakiej stronie jesteśmy? -Spytałam kompletnie zmieszana.
-Trzeba było mnie słuchać, a byś wiedziała! -Zaczęła gadać swój monolog po czym powiedziała:
-A może ty nam powiesz panie Malik? - Spojrzałam na bezradnego Zayn'a, który też był nie w temacie.
-Nie wiem. -Odpowiedział.
-Oby dwoje nie uważacie! Dostajecie po uwadze... -Chwyciła za dziennik i zaczęła nam wpisywać uwagi. Spojrzeliśmy z Zayn'em po sobie i wybuchliśmy śmiechem tak, żeby nauczycielka nie zauważyła. Po chwili zadzwonił dzwonek i opuściliśmy klasę.

Następną mieliśmy chemię i fizykę. Po fizyce, na której prawie zasnęłam była długa przerwa. Poszłam na stołówkę. Usiadłam sama przy stole, ale po chwili dołączyli do mnie chłopaki. Zaczęliśmy jeść, ale zabrakło mi picia i poszłam po nie. Stanęłam w kolejce, a ktoś przytulił mnie od tyłu. Odwróciłam się od tyłu zszokowana kto to mógł być.
-Sam! -Rzuciłam się na nią. -Gdzieś ty była przez ostatnie trzy lekcje? Chyba zauważyłabym ciebie w klasie!
-Zaspałam... Mój budzik nie zadzwonił i obudziłam się później niż zwykle. -Wzruszyła ramionami, a ja pokiwałam głową. Samanta chwyciła za tacę z jedzeniem, a ja zamówiłam picie. Usiadłam wraz z przyjaciółką do chłopaków. Sam była trochę zdziwiona, że siedzę właśnie z nimi. Przecież nic nie wie co zdarzyło się wczoraj. Muszę jej wszystko powiedzieć, ale to później.  Dzwonek zadzwonił i wraz z Malikiem udałam się do szafki.
-Nie chcę mi się iść na te pieprzone dwie geografie... -Jęknęłam i walnęłam głową o moją szafkę.
-Mi też nie... Mam pomysł. -Poruszał brwiami. Oznaczało to tylko jedno:
-Zrywamy się? -Wiedziałam, że chodzi mu o to ale chciałam się upewnić. On pokiwał twierdząco głową. -Jestem za. -Dodałam. Szybko wpakowałam plecak do szafki, chwyciłam za bluzę i ubrałam na siebie.
-Gotowa? -Spytał.
-Jasne. -Uśmiechnęłam się do niego i wybiegliśmy ze szkoły.
-To gdzie idziemy? -Zapytał.
-Nie wiem jak ty ale ja idę do domu. -Wytknęłam mu język.
-Ej! A ja myślałem, że gdzieś razem pójdziemy... -Skrzywił się.
-Nie tym razem. Dzisiaj nie mam ochoty na spacer i jestem zmęczona. -Ziewnęłam.
-Dobra, to chociaż ciebie odprowadzę. -Zdjął kurtkę z siebie i podał mi ją.
-Po co mi twoja kurtka? -Spytałam.
-Przecież nie będziesz chodziła w bluzie w listopadzie! Jeszcze mi się rozchorujesz... -Powiedział.
-Jak narazie to ty będziesz chory przeze mnie. -Skwitowałam.
-Dobra, dobra nie będe. Ubieraj i idziemy. -Uśmiechnął się do mnie. Ubrałam na siebie jego ciepłą kurtkę zapełnioną męskimi perfumami, które uwielbiam. Objął mnie ramieniem i tak szliśmy aż pod mój blok.
-To...Do jutra. -Powiedział z uśmiechem na twarzy. Na pożegnanie wtuliłam się w niego.
-Pa. -Uśmiechnęłam się do niego i pobiegłam po schodach do mojego mieszkania. Otworzyłam drzwi i powiedziałam sama do siebie:
-Skoro Louis odbiera Emme ze szkoły i idzie do niej, a ja nie mam nic do roboty to... Idę spać. -Wzruszyłam ramionami i rzuciłam się na kanapę od razu zasypiając.
----------------------------------------------------------------------------------
Chciałam polecić bloga wspaniałej Niki, który jest naprawdę świetny. ;3
Może być taka czcionka, czy źle wam się czyta i zmienić?
Jeszcze nie wiem kiedy nowy rozdział, ale napiszę go jak będzie 12 komentarzy.

sobota, 24 listopada 2012

Rozdział 9

Nie spodziewałam się takiego zachowania po Malik'u. Przecież on... Był zawsze taki sympatyczny. Mimo, że ja byłam dla niego chłodna, on nie dawał za wygraną. Lecz teraz... Ugh, no nie mogę. Wyciągnęłam kolejną paczkę papierosów. Gdy się zdenerwuję, potrafię wypalić całą paczkę naraz. A u mnie to często się zdarza, bo praktycznie wszystko mnie wkurza. Powiedziałam Harry'emu że dziś nie dam rady pracować, więc w środę zostanę o kilka godzin dłużej. W sumie to czas najwyższy zacząć, gdzie indziej pracę skoro Zayn nie chce mnie znać... Nie będe się narzucać. W ogóle, po co ja się tam za przeproszeniem wpieprzałam?! Nie mogłam sobie znaleźć innej pracy?! Musiałam przypadkowo wejść na tą cholerną stronę i wykręcić numer do Styles'a?! Czasami żałuję wielu rzeczy i to bardzo dużo...
-Jest tak samo, może tylko trochę smutno i nie mówisz dobranoc i nie mogę przez to usnąć. I może trochę pusto i znowu jest to rano i znowu uwierzyć że marzenia się spełniają. - Zaczęłam śpiewać tekst piosenki, gdy tylko zadzwonił telefon. Dominik... Nie, nie czas na rozmowę z nim. Nie chcę słuchać jego miłych tekstów, które zawsze mnie pocieszają. Nie teraz. Chcę być zdołowana, smutna i być jak najdalej od innych... 
Usiadłam na ławce w parku. Byłam tam tylko ja z telefonem w ręku, bo nie było żadnego oświetlenia wokół mnie.  
Czułam się jak bym siedziała w zamkniętym pomieszczeniu, tyle że zimnym. Łzy zaczęły mi same lecieć z oczu. Przecież to niemożliwe. Ja, Nicole Smith nigdy nie płaczę. Ale teraz... Kiedy nie mam już siły, mogę się wypłakać raz porządnie za wszystkie złe czasy. Ze szkoły jeszcze miałam w kieszeni kawałek kartki i długopis. Wyciągnęłam je i zaczęłam pisać podświetlając wszystko moją komórką.
Drogi tatku. Gdzie jesteś kiedy ciebie najbardziej potrzebuje?! Czemu mi nie pomagasz?! Czy te wszystkie problemy naprawdę były i nadal są przeznaczone dla mnie? Dlaczego? Dlaczego musiałeś odejść? Byłeś młody i miałeś marzenia... Nie tak jak, ja. Wredna i zimna suka, która wszystko i wszystkich krytykuje dookoła zamiast ciesząc się pięknym, kolorowym życiem. Jednak moje takie nie jest. Widzę je jako szare i podłe. Przygłupy, Zayn, Londyn... To wszystko namieszało mi w głowie. Dobrze, że chociaż mam Emmę, bo tak naprawdę tylko tu dla niej na tym świecie jestem. Może, czas zacząć być miłą dla innych a otrzymam tego samego wzamian? Gdybyś mógł mi w jakiś sposób pomóc...Tato, kocham cię i tęsknie za tobą. Twoja kochana, mała córka Nicole... 
Z zamazanym obrazem w oczach przeczytałam list jeszcze raz, a następnie wzięłam zapalniczkę i spaliłam go.
-Dobra Nicole, czas się ogarnąć. Nie możesz się tak pokazać na ulicy. -Powiedziałam sama do siebie wycierając łzy. Wstałam z ławki i podążyłam ku domu.

-Emma jestem! Emma? Emma! No odezwij się! -Zaczęłam wrzeszczeć w drzwiach zdejmując buty. Wydawało mi się to dziwne, że Em nie odzywa się ani słowem. Pobiegłam do jej pokoju... Nie ma. Sprawdziłam także łazienkę, kuchnię i mój pokój. Nigdzie jej nie było. Roztrzęsiona ubrałam szybko buty, zakluczyłam drzwi i wybiegłam na dwór. Wyciągnęłam telefon... Pięknie, rozładowany jak na złość. Gdzie ona może być? Poszukam ją narazie sama, a jak to nic nie da zgłoszę to na policję. W końcu musi gdzieś być... Tylko gdzie? Wiem!
Pobiegłam szybko do domu One Direction z myślą, że tam mogę ją znaleźć. Po drodze zadawałam sobie pytania: Jaka ze mnie kuzynka? Zostawia na pięć godzin samą w domu dwunastoletnią dziewczynkę, chociaż mówiła jej że będzie tylko dwie... Jaka ze mnie idiotka. Mam już tego wszystkiego dosyć. Oby się jej nic nie stało... Wparowałam do ich domu, widząc siedzącą, zapłakaną Emmę, a nad nią klęczący Harry, Niall, Louis i Liam.
-Emma! -Rzuciłam się na nią, ściskając ją tak mocno, że aż wydała z siebie dziwny odgłos. -Tak strasznie ciebie przepraszam! Zapomniałam, że miałam być w domu trzy godziny temu!
-No już dobrze, ale... Martwiłam się o ciebie. Telefonu nie odbierasz, tak długo ciebie nie było i nawet nie byłaś u chłopaków... myślałam, że coś ci się stało! -Zaczęła się nakręcać.
-Już wszystko ok. Ważne, że ci nic nie jest. -Uśmiechnęłam się do niej ciepło i spojrzałam na chłopaków. -No co? -Spytałam, gdy wszyscy się na mnie i na Emmę patrzyli.
-To było... takie wzruszające. -Powiedział Niall robiąc rozklejoną minę i ze sztuczną łzą w oku.
-Och, weź się zamknij! -Rzuciłam w niego poduszką, a on mi oddał.
-Wojna na poduszki!- Wrzasnął i wszyscy zaczęli się rzucać poduszkami. Po schodach szybko zbiegł Zayn zakładając kurtkę i wychodząc z domu bez słowa. Spojrzałam na chłopaków, którzy tylko wzruszyli ramionami.
-To my już będziemy się zbierać. -Powiedziałam.
-Zostańcie, a wieczorem was odwieziemy! -Prosili, a zwłaszcza Liam. Zgodziłam się. Pomyślałam, że nie będe się przejmowała Zayn'em, a chociażby będe udawała że w ogóle on mnie nie obchodzi...
-Skoro już zostajesz to może zrobisz nam kolację? -Wyrwał mnie z moich myśli Harry wygodnie się rozciągając na fotelu.
-Jeżeli chcesz się otruć, nie ma sprawy. -Zaśmiałam się szyderczo, a loczek aż wytrzeszczył oczy.
-Chodź, mam pomysł. -Zaciągnął mnie do kuchni Louis i zamknął za nami drzwi. -Zrobimy im psikusa.
-Masz to samo na myśli co ja? -Zapytałam.
-Czyli co? -Spytał.
-Żeby wlać domestos do coca coli? -Wyszczerzyłam się.
-Nie. -Powiedział stanowczo. -Zrobimy im kanapki.
-Co?! Tylko kanapki?! To już nie lepiej zrobić takie wystrzałowe kanapki żeby do nich dodać pastę do zębów, domestos lub papryczkę chilli? -Powiedziałam załamana wymieniając przykłady.
-Dobry pomysł... Idę po pastę do zębów. -Oczy mu zabłysnęły i już go nie było. Wyciągnęłam bułki, masło, szynkę i pomidora, którego nie lubię. Przekroiłam pieczywo na pół, posmarowałam masłem, położyłam szynkę, wysypałam na nią dużą zawartość pieprzu i przykryłam pomidorem. Przy drugiej kanapce zjawił się Louis z pastą do zębów. Posmarowaliśmy ją zamiast masła, a na wierzch położyliśmy ser i ogórka. Trzecia kanapka miała być z domestosem, ale Lou powiedział, że mam coś z głową, więc zaproponowałam papryczkę chilli. Nie minęła chwila, a nasze pyszne kanapki były gotowe. Louis zaniósł je do salonu, a ja usiadłam na przeciwko nich próbując powstrzymać się od śmiechu. Wszyscy ugryzli swoją kanapkę. Największe bóle odczuł Liam i Harry mając w środku pieprz i papryczkę chilli. Od razu rzucili się w kierunku łazienki, a Niall siedział cicho jedząc kanapkę.
-Niall dobrze się czujesz? -Spytałam.
-A niby czemu miałbym się źle czuć?
-Bo jesz kanapkę z pastą do zębów?!
-Mi tam smakuje. -Powiedział Horan, zamykając oczy i biorąc następnego gryza swojej kanapki. Moje oczy się powiększyły z wrażenia, ale w końcu dotarło do mnie, że Niall lubi jedzenie i u niego to normalne.

-Harry! Masz mnie zawieźć do domu! Czas najwyższy iść do domu! -Powiedziałam, gdy na zegarku w domu One Direction wybiła 22:00.
-Ale ja nie mam paliwa. -Skitował, a ja puściłam facepalm'a.
-Chcesz mi wcisnąć takie kity, że ciebie nie stać na paliwo?! -Powiedziałam trochę bardziej nerwowa.
-Nie powiedziałem, że mnie nie stać ale to że skończyło mi się wczoraj paliwo. -Zrobił minę przerażonego kryjąc się za poduszką.
-Ty idioto! Idę na piechotę! -Wściekłam się, bo obiecał mi, że mnie odwiezie wraz z Emmą.
-Nie! No teraz nie możesz iść! Zobacz, nawet Emma zasnęła! Gdzie będziesz ją "targała" po nocach? -Powiedział. Spojrzałam na naprawdę śpiącą Emmę po czym zwróciłam się do Styles'a:
-Niech ci będzie, zostanie. -Zaczęłam ubierać buty.
-Ale co ty wyprawiasz?- Spytał.
-Ubieram buty? -Zrobiłam minę typu "Nie widać co robię?".
-Ale ty też zostajesz! -Rozkazał mi.
-Słuchaj chłopczę. Chyba za dużo sobie dziś pozwalasz. Ciesz się, że i tak zostałam do wieczora u was.
-Ale proszę! -Przytulił mnie tak mocno, że nawet aż ja nie miałam siły i brakowało mi powietrza.
-Jak możesz mnie przytulać?! Nie masz prawa idioto! Zostaw mnie no! Obiecuję ci, że zaraz dostaniesz w pysk!
-Puszczę cię jeżeli zostaniesz!
-Nie ma mowy! Nie dam się! -Zaczęłam mu się wyrywać, a do ich mieszkania wszedł Zayn przyglądając się całej sytuacji.
-Nicole, musimy porozmawiać. -Powiedział stanowczo patrząc się na mnie.
-Gdybym mogła to bym to zrobiła, ale jak narazie brak mi powietrza! -Wybełtałam.
-Cicho bo obudzicie małą! -Wyszeptał do nas Louis przypatrując się śpiącej Em.
-Harry, puść ją. -Powiedział Zayn ignorując słowa Lou. Styles mnie puścił i dostał ode mnie lekko w twarz.
-Jak mogłaś! -Chwycił się za policzek.
-Na wiele rzeczy mnie stać Styles. -Pogroziłam mu.
-Chodź. -Pociągnął mnie na górę Malik. Zaprowadził mnie do swojego pokoju i zamknął po nas drzwi. Usiadłam na łóżko czekając na kazanie Zayn'a.
-Długo nad tym wszystkim myślałem, a zwłaszcza przez ostatnie kilka godzin od naszego rannego spotkania i... Przepraszam cię za to. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Po prostu wkurzyło mnie to, że przyszłaś do mnie tylko dlatego, że chłopaki ci kazali. A ja chciałem żebyś zrobiła to sama z siebie... -Zaczął.
-Wiesz, na początku tak było, ale potem już nie. Potem to już chciałam iść do ciebie i powiedzieć co mi leży na sercu. Ja też miałam dzisiaj dużo do przemyślenia wszystkiego.
-Zrobisz coś dla mnie ?-Spytał. Patrzyłam na niego czekając na wyjaśnienie.
-Przytul mnie. -Prawie, że wyszeptał spuszczając z dziwnego powodu wzrok. Wstałam i rzuciłam się na niego, a z oczu poleciały mi pojedyncze łzy.
-Zayn, ja już nie mogę. Nie chcę tak żyć. Chcę być w końcu szczęśliwa. Ja się zmienię, ale sama nie dam radę! Musisz mi w tym pomóc... -Powiedziałam co mi leży na sercu.
-Pomogę ci Nicole. -Przytulił mnie jeszcze bardziej, całując w głowę...

----------------------------------------------------------------------------
No siemasz! :D Co tam u was? U mnie zamieszanie w domu i masa rzeczy na głowie, dlatego nie miałam kiedy napisać tego rozdziału. Teraz go napisałam przy słuchaniu moich dwóch kuzynów, więc jeżeli znajdziecie jakieś błędy w rozdziale to bardzo za nie przepraszam. A tak w ogóle, podoba wam się rozdział? Dziękuje za tyle komentarzy w poprzednim rozdziale, naprawdę poprawiliście mi humor. :)    
Dziękuje wam za polecenie mojego bloga - Misia , Cassie , Hug Me BabeNika , Love1d.
To chyba tyle ode mnie. Dziękuje, że jesteście. xxx

wtorek, 13 listopada 2012

Rozdział 8


-Serio?! Poważnie pogodziłaś się z Dominikiem? -Spytała podekscytowana Sam tego wieczoru, kiedy wróciłam z L.A. Pokiwałam głową lekko się uśmiechając.
-Wiesz co? Chyba nigdy nie widziałam ciebie takiej szczęśliwej... Zupełnie jak nie ty! -Nie mogła w to wszystko uwierzyć.
-Czasami daję się ponieść emocją... - Przypomniała mi się akcja z Malik'iem kiedy mnie pocałował i wypowiedział te słowa. - No ale było, minęło. Welcome to reality! -Powiedziałam.
-Ale i tak jestem w szoku. A tak wogóle to Dominik wydaję się być fajny... -Zaczęła swoje, ale ja dobrze wiedziałam o co jej chodzi.
-Chodzi o to, że jest fajny czy o to, że jest słodki i ci się podoba? -Poruszałam brwiami.
-Och, no może to drugie i nie patrz się już tak na mnie. -Lekko się zarumieniła unikając mojego wzroku.
-Czyli mnie zdradzasz?! -Zaczęłam sobie żartować zmieniając nieco temat.
-Jeszcze nie. -Wytknęła mi język.
-Wiesz co? Mam ochotę ci przywalić... -Sam zrobiła minę typu "Zostaw mnie, nic ci nie zrobiłam!" - buziakiem w policzek. - Dokończyłam zdanie, a blondyna wypowiedziała krótkie "uff" z ulgą.
-Mam wolną chatę. Wbijasz do mnie? -Spytała.
-Nie, tym razem ty do mnie.
-No ok.-Zgodziła się.
-W końcu tym razem się wyśpię! - Wyobraziłam sobie siebie śpiącą do dwunastej w południe.
-Chyba nie masz zamiaru od tak nie iść sobie do szkoły?! -Sam miała bzika, na punkcie obecności w szkole.    Nie była w życiu na żadnych wagarach. Racja, jest szalona, ale jeżeli chodzi o szkołe... To ona musi tam być.
-No błagam ciebie! Jeden dzień nie pójdziemy do szkoły! Prooooosze. -Zaczęłam ją błagać. Po dziesięciu minutach mojej namowy zgodziła się.
-Niech ci będzie, ale jak będe miała się wytłumaczyć podczas mojej nieobecności w szkole? -Zaczęła się denerwować.
-O to się nie martw, mam dar do pisania usprawiedliwień. -Przesłałam jej złowieszczy uśmieszek.
-No proszę, czyli moja przyjaciółka jest typową bad girl, jak ten słynny Zayn Malik. -Na samą myśl o nim zachciało mi się wymiotować.
-Musiałaś mi o nim przypomnieć? -Jęknęłam.
-Jak ty to mówiłaś... "Welcome to reality!".
-To mój tekst bejbe! -Pogroziłam jej palcem.
-Dobra już dobra. Pójdziesz ze mną po ciuchy do domu?- Spytała. W sumie to nie chciało mi się iść, bo ma daleko do domu, a autobusy nie kiedy jeżdżą o tej porze no ale... zgodziłam się. Bo czego się nie robi dla najbliższych?
-Emma, idę z Sam po jej rzeczy. Chcesz coś ze sklepu? -Pomyślałam, że od razu zrobię jakieś zakupy.
-Tak! Nutelle, paczkę żelków, frugo, chipsy i lody waniliowe! -Krzyknęła ze swojego pokoju. Stanęłam jak wryta, ale pomyślałam, że uczynię ją szczęśliwą i kupię jej zapasy na zimę.
-Ok, wrazie czego dzwoń! -Krzyknęłam ubierając buty. Wyszłam wraz z Sam z domu zakluczając drzwi od mieszkania. Samanta już na klatce wyciągnęła paczkę papierosów. Wyciągnęłam ręke.
-No co?- Spytała.
-No daj jednego.-Powiedziałam.
-A oddasz mi? -Spojrzała na mnie spode łba.
-Tak, jak będziemy w sklepie to kupię. -Wyciągnęłam jednego od niej z paczki i z ręki zapalniczkę. Podpaliłam papierosa i jej oddałam.
-To co idziemy? Długa droga przed nami... -Zaczęłam marudzić, gdy tylko zrobiłam jeden krok do przodu.
-Nie marudź. Szlug doda ci skrzydeł! -Strzeliłam ją za to w łeb i obie z uśmiechem na twarzy poszłyśmy w stronę jej domu.

-Nutella, żelki, frugo, lody, i... Sam co ona jeszcze chciała? -Spytałam, gdy tylko weszłyśmy do sklepu.
-kondomy? -Zaczęła się chichrać a wszyscy ludzie zwrócili na nią uwagę.
-Tak, w sam raz twój rozmiar. -Rzuciłam w nią jedną paczką.
-Ty kutafonie jeden! -Zaśmiała się jeszcze głośniej, że aż ochrona spojrzała na nas.
-Chodź, bo zaraz nas wywalą z tego sklepu! -Pociągnęłam ją za sobą. - A więc co jeszcze?
-Chyba chipsy.
-No właśnie! -Chwyciła za jedną paczkę chipsów i poszłam do kasy. Za wszystko zapłaciłam i wyszłam ze sklepu, a w moje ślady poszła Sam.
-Czekaj, sprawdzę czy napewno wszystko mam... -Zaczęłam przeglądać reklamówki i wyjęłam...
-Durex? Serio? -Spytałam z kpiną na Samante, która tarzała się po ziemi.
-Hahaha sory, nie mogłam się powstrzymać i musiałam ci to podrzucić.
-Jesteś nie możliwa! Oddajesz mi za to kase! -Dostała ode mnie lekko w pysk za co mi oczywiście oddała, a później wskoczyłam jej na plecy.
-Powaliło cie?! Złaź! -Zaczęła krzyczeć, śmiejąc się przy tym.
-No weeeź. Nogi mnie bolą! -Zaczęłam błagać.
-No dobra, ale będziemy się zmieniać! -Postanowiła, a ja się zgodziłam. I tak doszłyśmy do mojego mieszkania zmienianiąc się kto, kogo nosi. Nie powiem był ubaw, bo pod klatką oby dwie runęłyśmy na ziemie.
-Jak myślisz, doczołgam się po schodach do drzwi? -Spytałam nadal się śmiejąc.
-Nie wiem, ale ja chyba odpocznę. -Westchnęła Sam, spojrzała na mnie i wybuchła śmiechem.
-No co? Mam coś na twarzy czy jak?! -Spytałam.
-Nie, ale śmieszysz mnie już na twój sam widok. -Powiedziała.
-Odezwała się! Zobaczymy jak będziesz jutro rano wyglądać! -Wyobraziłam sobie zaspaną z potarganymi włosami Sam, że aż się na głos zaśmiałam.
-Dobra, weź skończ. -Wytknęła mi język. -Idziemy. -Wstałyśmy i pobiegłyśmy na górę.
-Jesteśmy!-Krzyknęłam otwierając drzwi.
-Masz dla mnie rzeczy, o których ci mówiłam?!
-Tak, są w siatce. Weź sobie. -Mała zaczęła szperać w siatkach i wyjęła fioletowe pudełku.
-Możecie mi powiedzieć po co wam jest Durex? - Wytrzeszczyła gały, a ja puściłam facepalma.
-Sam postanowiła kupić jedną paczkę, ponieważ ma niecne plany co do pana Tomlinson'a. -Wymyśliłam.
-No wiesz co!-Trzepnęła mnie w głowę Samanta.
-No co?! Cała szkoła już wie, że do ciebie zarywa! -Zaśmiałam się. -Samanto Tomlinson... Jak to ślicznie brzmi. -Uśmiechnęłam się do niej złośliwie.
-Nicole Malik. -Wytknęła mi język.
-Masz pięć sekund żeby uciec! -Wrzasnęłam, a ta pobiegła do pokoju.
-Sam! Gdzie jesteś...
-Bu! -Skoczyła mi na plecy, a ja upadłam na ziemię. Zaczęła mnie łaskotać, czego nie nawidziłam.
-Zostaw mnie, bo dzisiaj spokojnie nie zaśniesz! -Mówiłam przez śmiech. Nagle przestała. -I tak nie zaśniesz, bo masz u mnie dług!
-Niby jaki?-Zakpiła.
-Jeszcze nie wiem, ale coś wymyślę! A teraz chodź, idziemy oglądać film! -Zaciągnęłam ją do salonu. Zrobiłam popcorn, wyjęłam z szafki dwie puszki coli a do dvd wsadziłam film pt.: "Krzyk 4". Po dwudziestu minutach filmu myślałam, że padnę z nudów.
-Boże, jakie to jest nudne! Nie możemy porobić czegoś innego? -Spytałam.
-Czekaj, akurat zaczęło się coś dziać! -Powiedziała jedząc popcorn.
-Tak, gościu z maską biega za jakąś babką pytając ją jaki jest je ulubiony kolor, a za chwilę ją zabija. Poprostu sensacja. -Przekręciłam oczami. Emma się dołączyła do Sam i obie się wciągnęły w magię filmu. Strasznie mi się nudziło, więc weszłam na facebook'a. Dawno tam nie byłam. 54 powiadomienia, 12 wiadomości i 23 nowych znajomych, których kompletnie nie znałam. Zayn był dostępny, więc szybko się wylogowałam bo myślałam, że jeszcze napisze lub coś... Weszłam na stronę plotkarską.
-Możesz mi powiedzieć co robią moje zdjęcia z L.A na stronie plotkarskiej?! -Spytałam, a Sam natychmiast spojrzała na laptopa i zaczęła czytać:
-Nicole Smith przez dwa tygodnie przebywała w tym hotelu i jak widać nie sama! Na zdjęciach towarzyszy jej kolega. Czy to oznacza, że zdradza Zayn'a Malik'a? Ostatnio z tajnych źródeł informacji znaleźliśmy zdjęcie na którym młoda para się całuję. To tyle na dzisiaj. 
-Ja wam ku*wa dam tajne źródła informacji! -Powiedziałam wściekła.
-Nie przejmuj się nimi. To tylko plotki. -Machnęła ręką Sam i znów zaczęła oglądać nudny film.
-To ja idę się położyć. -Skitowałam i poszłam do pokoju, wyciągając po drodze jogurt z lodówki.

-Nicole... Nicole... Nicole no obudź się... NICOLE! -Wrzasnął mi ktoś do ucha, a ja aż podskoczyłam z przerażenia. Obok zauważyłam ubraną w ciuchy Sam.
-Na cholerę mnie budzisz w środku nocy?! -Zbulwersowałam się.
-Jest 7.00 rano! -Powiedziała.
-No właśnie, czyli dla mnie jeszcze noc! -Skitowałam i położyłam się dalej, jednak na marnę bo zaczęła mną szturchać.
-Nicole... Ja nie potrafię! Idę do szkoły! Jak nie chcesz to ze mną nie idź, ale ja idę! - Powiedziała, a ja usiadłam na łóżku.
-Niech ci będzie, pójdę z tobą. -Mruknęłam wstając. Poszłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic, zrobiłam lekki makijaż, uczesałam się i ubrałam.
-Jestem gotowa. -Wyszłam, a Sam z Emmą już na mnie czekały w salonie.
-Ok, idziemy. -Wstała Samanta, a później Emma. Założyłam jeszcze buty i zakluczyłam za sobą drzwi.
-Emma, będe czekać o czternastej pod twoją szkołą. -Powiedziałam małej.
-Spoko, narazie!- Pożegnała się.
-Pa! -Odpowiedziała Samanta. - Co mamy pierwsze? -Spytała.
-Chyba dwa w-f'y. -Westchnęłyśmy ciężko po czym weszłyśmy do szkoły. Wzięłyśmy z szafki nasze stroje i udałyśmy się do szatni. Zaczęłyśmy się przebierać.
-Hahaha wariatko, chyba z tego zaspania ubrałam na lewą stronę majtki! Ale nie martw się, z drugiej strony też są seksowne! -Zachichotała Sam.
-Siedź cicho idiotko! -Trzepnęłam ją ze spodenek w głowę, które zamierzałam ubrać je na siebie. Poszłyśmy na salę, gdzie byli też... Chłopaki, którzy grali w koszykówkę.
-Przecież oni nie mają z nami w-fu! -Oburzyłam się, bo był tam Malik, którego nie miałam ochoty widzieć. O boże dzisiaj matma na której niestety muszę siedzieć z nim. Poprostu zajebiście! Poszłyśmy grać w siatkówkę. Podzieliłyśmy się na dwie drużyny (ja oczywiście byłam z Samantą) i zaczęłyśmy grać do dwudziestu pięciu.
-Skopiemy im tyłki. -Wyszeptała mi do ucha przyjaciółka. Pokiwałam głową i zaserwowałam. Grałyśmy tak w siatkówkę z jakieś dwa dobre w-fy i wygrałyśmy. Na przerwie poszłyśmy pod naszą klasę od fizyki.
-Nicoleee! -Ktoś się na mnie rzucił od tyłu przytulając mnie. Zrobiłam przerażoną minę i odepchnęłam tego kogoś od siebie. Odwróciłam się i był to... Nie kto inny jak pan Styles.
-Możesz się do mnie nie przytulać?! Jeszcze pomyślą, że ciebie lubię co jest nie możliwe! -Powiedziałam z obrzydzeniem.
-Oj, weź przestań! Ja i tak wiem, że mnie lubisz... A tak wogóle, to dzisiaj o 16.00 masz pracę. -Przypomniał mi.
-Dzięki, zdecydowanie poprawiłeś mi nastrój.
-Serio?
-Nie. -Puknęłam się w łeb.
-Cześć Nicole! -Wystawił ręce do uścisku..
-Nawet o tym nie myśl! -Pogroziłam palcem Louis'owi.
-Cześć piękna. -Puścił oczko do Samanty, która pokazała mu środkowy palec.
-Czego chcesz?! -Spytałam natrętnego Lou.
-Pogadać. -Kiwnął głowną na bok. Odeszliśmy na chwilę od nich. -A więc chodzi o Zayn'a.
-W dupie go mam. -Powiedziałam.
-Nie, Nicole! Ja wiem, że tak nie jest i mimo że on też mówi, że ma ciebie gdzieś to też wiem, że udaję! Odkąd się z nim pokłóciłaś jest jakiś dziwny, niedostępny... -Zaczął mi tłumaczyć, ale mu przerwałam.
-Może dlatego, że ma dziewczyne?! Gdy dwa tygodnie temu mnie pocałował, następnego dnia całował jakąś laskę w markecie! Dlatego się pokłóciliśmy!
- Ale to nie było tak Nicole!
-A że niby jak?! -Spytałam z kpiną.
-Ona się w nim buja od gimnazjum, a gdy ty się przeprowadziłaś do Londynu i Zayn zaczął do ciebie zarywać, to ona zaczęła się do niego kleić żebyś zobaczyła że masz sobie dać z nim spokój!
-I najwidoczniej udało jej się to. -Powiedziałam chłodnym głosem.
-Nicole, błagam weź coś zrób dzisiaj jak będziesz u nas! Wystarczy, że się z nim pogodzisz! Zrób to chociaż dla nas! Zespół nam się rozpada... On... Wogóle nie skupia się nad naszym nowym hitem.
-To już nie moja sprawa.
-Proszę cię. -Louis chwycił mnie za ręke.
-No już dobra! Może coś zrobię! Ale łapy przy sobie! -Powiedziałam i odeszłam skańczając tą dziwną rozmowę.

-Spotkamy się jutro, pa! -Przytuliła mnie Sam i sobie poszła a ja ruszyłam w stronę Emmy szkoły. Już na mnie czekała. Poszłyśmy od razu do domu.
-Zostajesz w domu, czy idziesz ze mną do przygłupów? -Spytałam ciężko wzdychając.
-Zostaję w domu, nie chcę mi się słuchać ich przez najbliższe kilka godzin. Jak mam tam wejść i usłyszeć:
Louisa-O cześć, przyszła moja ulubiona dziewczynka! Może zrobić ci warkoczyki? -To mi się odechciewa tam iść.
-Ok. -Wzruszyłam ramionami i wyszłam z domu. Po drodze zaszłam do Nando's. Kupiłam na wynos frytki,nuggetsy oraz colę i poszłam w stronę domu One Sridekszyn. Doszłam w jakieś pietnaście minut, a po drodze zdążyłam już zjeść całe frytki i wypić colę. Otworzyłam sobie drzwi bez pukania.
-Nie wiesz, że się puka?! -Powiedział Niall, ale po chwili otworzył buzię, a jego oczy zaczęły błyszczeć.
-O ja nie mogę! Dasz mi te słynne nuggets'y z Nando's?! Prosze, prosze, proooooosze! -Zaczął mnie błagać prawie że na kolanach.
-Dobra, już! Masz i wypchaj się nimi! -Podałam mu całe opakowanie, a on pobiegł uszczęśliwiony do salonu. Podążyłam za nim.
-Siema przygłupy!
-Cześć Nicole! -Odpowiedział mi Liam, Harry i Niall, a Louis przekierował swoje oczy na schody.
-Niech ci będzie. -Spiorunowałam go za to wzrokiem i weszłam na górę. Zapukałam do drzwi Zayn'a. Nikt nie odpowiedział, ale postanowiłam wejść.
-Cześć. -Zaczęłam. Malik się odwrócił. Jego mina wyrażała więcej niż tysiąc słów. Był zdziwiony, ale również wyglądało na to, że nie chciał ze mną gadać.
-Wiem, że nie chcesz ze mną gadać, ale...
-Daj spokój Nicole. Wiem, że nie chciałaś tu przyjść sama z siebie, tylko chłopaki ciebie tu zaciągnęli. Możesz już sobie iść. -Powiedział chłodnym głosem, który pierwszy raz usłyszałam w jego wykonaniu. Zawsze przecież to on był dla mnie miły, a ja dla niego wredna. Jednak teraz było odwrotnie.
-Zayn, do cholery jasnej, nie możesz tak sobie przeze mnie zaniedbać zespołu!
-Przecież ciebie to nie interesuje! Przecież masz mnie gdzieś! Wiesz co, skończmy już tą rozmowę bo i tak do niczego nie prowadzi... -Odwrócił się ode mnie, a we mnie wzrosło ciśnienie.
-No żesz ku*wa. -Trzasnęłam drzwami i wybiegłam z ich domu słyszać po drodze krzyki chłopaków, żebym zaczekała. Usiadłam za ich domem na ziemi, odpalając papierosa.
-Daj spokój Nicole...Przecież ci na nim wogóle nie zależy... -Powiedziałam sama do siebie wypuszczając dym smutku... 

--------------------------------------------------------------------------
Rozdział krótki, ale narazie nie mam czasu na dłuższy. Liczę na dużo komentarzy. 
PS: Czy mogłybyście polecić mojego bloga na waszych? Jak tak, to piszcie kto może polecić, a ja się odwdzięcze w następnym rozdziale.
chupa Chups - dziękuje ci za polecenie. xxx

czwartek, 1 listopada 2012

Rozdział 7

                                                         CZĘŚĆ 1
                                               <przed pokojem w LA>
-Co ty tu robisz?! -Spytałam dalej się nie odwracając.
-Jestem na wakacjach z rodzicami.
-Aha. -Skomentowałam.
-Co tam u ciebie? -Spytał.
-A co ciebie to?! -Zaczęło mi rosnąć ciśnienie, bo ta rozmowa doprowadzała do tego, że zaczęłam przypominać sobie dawne czasy.
-Spokojnie. Jesteś na mnie jeszcze zła?
-Jesteś żałosny. Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, a ty mnie olałeś jak Maciek mnie zostawił.- Powiedziałam przypominając sobie wszystko. Wszystko co kiedyś się zdarzyło. Wiem, że ja + chodzenie z kimś wogóle do mnie nie pasuję ale kiedyś byłam inna. Nie chciałam o tym wspominać... Chciałam zapomnieć. Zacząć nowy rozdział w Londynie. Ale nosz kurwa, musiał się pojawić ten typ.
-Wiesz... Gdy nie gadałem z tobą dobry miesiąc, chciałem z tobą porozmawiać. Przeprosić... Ale wtedy wyjechałaś do Londynu i nie odbierałaś telefonów... -Zaczął się tłumaczyć.
-A po co miałam odbierać? Usłyszeć twoje głupie przepraszam? Myślisz, że to coś da?!- Zaczęłam być coraz bardziej zła zamiast mu wybaczyć.
-Ja żałuję, że wtedy przestałem się z tobą przyjaźnić. Byłaś moją najlepszą przyjaciółką. Wogóle, ty, ja, Maciek i Ola tworzyliśmy niezłą paczkę. Ale wszystko się zjebało, gdy Maciek z tobą zerwał dla tej Kasi. Wtedy oddalaliliśmy się od siebie wszyscy. Ja już też z nim nie gadam. Zachowuję się tak jakbyśmy się nigdy nie znali. -Powiedział ze smutkiem w oczach.
-Kilka lat temu powiedziałabym "Bardzo mi przykro, chodź cię przytulę", a teraz powiem "Mało mnie to obchodzi, przeżyłam to samo i mam nadzieję, że już sobie pójdziesz". -Skwitowałam.
-Co się z tobą stało? Kiedyś nie byłaś taka...
-Jaka? Chamska, wredna, zimna i oschła? - Pokiwał głową - Bo kiedyś ktoś mi w tym wszystkim pomagał. Kiedyś byłam sobą. Ale kiedy mnie zostawiliście to się zmieniłam. I nie da się już mnie zmienić, więc nawet nie masz co spróbować bo i tak ci nie wybaczę.
-Dobra, czyli chcesz sobie żebym już poszedł?
-Tak, sejonara biczes! -Pomachałam mu na pożegnanie.
-Jeżeli nie chcesz mnie widzieć to tak zrobię... Ale wiedz, że ja ciebię będe zawsze pamiętał. Nigdy o tobie nie zapomne. -Powiedział i otworzył drzwi obok moich. To znaczy, że ma koło mnie pokój? No zajebiście...
Zostałam sama. W końcu. A czy ja wiem czy tak dobrze? Emma śpi i nie mam co liczyć że mi otworzy. Nagle telefon zaczął mi wibrować w kieszeni. Sam. Nie wiem czemu ale ucieszyłam się. Szybko odebrałam.
-Siemasz wariacie!- Zaczęłam pierwsza rozmowę.
-To znaczy, że mi wybaczyłaś?-Spytała z nadzieją w głosie.
-No jasne! Dostaniesz ode mnie takie tam po pysku, ale wybaczyłam! -Usłyszałam śmiech po drugiej stronie słuchawki.
-Co tam słychać? Wiesz, że już tęsknie?- Powiedziała.
-A wiesz, że ja też co jest do mnie wogóle nie podobne? -Oby dwie się zaśmialiśmy.
-No proszę! Nie wiedziałam, że ludzie bez serca umieją tęsknić!-Skitowała.
-Oj, już przestań... Opowiedziałabym ci coś jeszcze, ale KTOŚ MNIE PODSŁUCHUJE! -Powiedziałam głośniej trzy ostatnie słowa.
-Wcale, że nie podsłuchuję!- Powiedział Dominik zza drzwi, a ja się zaśmiałam.
-Aha, okej. -Powiedziała Sam.
-Nie jesteś w temacie biczys.
-Opowiesz mi jak wrócisz. Kiedy wracasz?
-W Sobotę rano już będe w domu i możesz wbić do mnie. Jeszcze zadzwonię. Pa! -Rozłączyłam się.
Wsadziłam telefon w kieszeń i oparłam głowę o ścianę. Po chwili usłyszałam jak Dominik puka do swoich drzwi trzy razy.
-Nie wchodzić!-Powiedziałam.
-I tak wejdę!- Otworzył drzwi z dwoma kubkami w ręku. Usiadł koło mnie i podał mi kubek.
-Kisiel owoce leśne.- Rozmarzyłam się.
-Taki jak jedliśmy rok temu. Pamiętasz?- Spytał spoglądając na mnie.
-Pewnie, że pamiętam. Ale nie myśl sobie, że wybaczę ci po kiślu. -Uśmiechnęłam się do niego ale po chwili zszedł mi uśmiech jak spojrzałam w jego oczy. Mówiły one, że chciałby zacząć wszystko od początku. Spuściłam szybko wzrok.
-Dasz mi drugą szanse?- Powiedział i nastała chwila ciszy. Zastanawiałam się czy mu wybaczyć czy nie. Nie wiem co we mnie wstąpiło ale wiem, że coś we mnie pękło i mówiło, że mam mu dać tą drugą, cholerną szansę. Po kilkominutowej ciszy powiedziałam:
-Nie to że ci wybaczam, ale chodź ze mną na drinka.
-Pijaczka. -Zaśmiał się.
-Wypraszam sobie!- Walnęłam go w ramię. - To nie ja zawsze na imprezach byłam napita! -Zaczęłam się głośno śmiać przypominając sobie przed oczami scenkę gdy na czworaka Dominik wracał do domu z urodzin Oli.
-Hahaha. Weź już lepiej siedź cicho i chodź. -Wstał i podał mi ręke.
-Jak narazie mam jeszcze siłę sama wstać. -Wytknęłam mu język i wstałam bez jego pomocy.
-Jak tam chcesz księżniczko. -"Księżniczko...". Tak na mnie mówił jak jeszcze się przyjaźniliśmy.
-Och, nie gadaj tak. Jeszcze nie masz prawa.- Powiedziałam.
-Jeszcze? Czyli wybaczysz mi do końca? -Uśmiechnął się wesoło.
-Nie psuj sobie pięknego momentu bo zaraz mogę odwołać zaproszenie na drinka. A tak w ogóle ja stawiam. -Powiedziałam.
-Przecież mamy drinki za darmo.
-No właśnie. -Odpowiedziałam. Potargał mi włosy, a ja walnęłam go w brzuch.
                                                    <w barze>
-To...Co tam w polsce? -Spytałam i wypiłam zawartość alkoholu.
-Nudno. A w Londynie?
-Napewno lepiej niż w Polsce...
-Bo mnie tam nie ma?-Spytał.
-Może... -Odpowiedziałam.
Nastała chwila ciszy.
-No przecież żartuję. -Uśmiechnęłam się do niego.
-Wiesz, że jutro halloween?
-Już jutro? O boże, jak ja nienawidzę tego święta... Dzieci pukają do drzwi, gadają jakieś bzdury i dajesz im cukierki. Nic fajnego. -Skomentowałam.
-W sumie masz rację, ale w tym hotelu nie będą ci pukać do drzwi. Jutro jest festyn. Pójdziesz ze mną?
-No nie wiem czy zasłużyłeś i czy mi się chcę. -Zaczęłam go wkurzać.
-No prooooszę. - Klęknął przede mną na kolana. To było coś w jego stylu. Ludzie zaczęli się na nas dziwnie patrzeć.
-Wstań idioto, wioche robisz! -Powiedziałam, ale było za późno. Podszedł do nas kelner i zaczął mówić swoje przez mikrofon:
-Ooo widze, że oświadczyny!
Już chciałam powiedzieć "nie", ale Dominik mnie wyprzedził i powiedział "tak!". Spojrzałam na niego jak na debila a on mi puścił oczko. Wszystko było jasne. Chciał się ponabijać z kelnera wmawiając mu, że chcę mi się oświadczyć.
-Wolna muzyka dla tych dwojga!- Powiedział uszczęśliwiony mężczyzna klaszcząc w dłonie jak pojebany.
-Zatańczysz księżniczko?- Podał mi ręke.
-Za księżniczkę masz wpierdol. -Wytknęłam język i poszłam z nim zatańczyć. W połowie piosenki ludzie zaczęli krzyczeć "Gorzko!Gorzko!".
-I co teraz?- Spytałam się go zdenerwowana.
-Jak to co? Całuj!- Wystawił dziubek.
-Obiecuje ci, że dzisiaj ostatni raz spokojnie spałeś. -Zmroziłam go swoim wzrokiem.
-Spokojnie. Mam pomysł. - Chwycił szybko mikrofon i powiedział - Hej, ludzie! Patrzcie statek kosmiczny! -Wszyscy spojrzeli się w górę nawet ja, ale po chwili zostałam pociągnięta na bok w krzaki i wylądowałam na nim.
-Może być coś lepszego niż tarzanie się o drugiej w nocy w krzakach? -Powiedziałam wstając z niego.
-Ciesz się, że nie musiałaś się całować ze mną. -Puścił mi oczko.
-I tak bym tego nie zrobiła.- Otrzepałam się.
-Ja też nie. Przecież jesteśmy przyjaciółmi. -Powiedział.
-Byliśmy. A czy jesteśmy nadal to nie wiem. -Upomniałam go.
-Ja i tak wiem swoje. -Wyszczerzył się.
-Głupek.
-Wariatka.
-Debil.
-Powaleniec.- Wytknął mi język.
-Dobra skończmy. A teraz mam dla ciebie zadanie. -Powiedziałam.
-Jakie?
-Wskoczę ci na barana a ty mnie zaniesiesz pod drzwi.
-Dla ciebie wszystko. -Uśmiechnęłam sie po czym wskoczyłam mu na plecy. Szliśmy z jakieś pięć minut. Postawił mnie na ziemie.
-Dzięki rumaku.
-Nie ma za co księżniczko. -Uśmiechnął się jak to w jego zwyczaju. -To dobranoc. -Powiedział otwierając drzwi.
-Ej no chyba mnie tak nie zostawisz nie?! -Przypomniałam mu, że nie mogę wejść do swojego pokoju.
-Czyli rozumiem, że chcesz spać u mnie?- Uniósł jedną brew do góry.
-Zboczeniec.-Skomentowałam. -Nie że chcę, ale nie mam gdzie. -Już chciałam wejść, ale zatarasował mi drogę.
-Musisz mi powiedzieć, że chcesz u mnie spać. -Wyszczerzył się.
-No nie.
-No trudno zamykam drzwi... -Przeciągnął litery zamykając wolno drzwi.
-No dobra! Chcę u ciebie spać! Zadowolony? -Powiedziałam.
-A może ze mną spać?
-Bez przesady. -Pogroziłam mu palcem przed nosem.
-Wchodź. Zapraszam do mojego królestwa.
-Pff ale mi królestwo. Wydawało mi się, że królewna powinna mieć pałac a nie pokój. -Wytknęłam mu język.
- Oj tam, oj tam. -Machnął ręką.
-Nie oj tamuj mi tu teraz. Zmęczona jestem. -Ziewnęłam.
-Kładź się.-wskazał na łóżko.
-No a ty gdzie będziesz spał?-Spytałam.
-Na ziemi.-Odpowiedział.
-Mi to pasuje.- Wzruszyłam ramionami a ten spojrzał na mnie spode łba.
-Idę się wykąpać. Nie czekaj na mnie.
-Nie mam zamiaru. -Skrzyżowałam ręce siadając na łóżku. Ten poszedł do łazienki, a ja włączyłam telewizor, a między innymi MTV. Leciała fajna piosenka, więc zaczęłam nucić ją sobie pod nosem. Za chwilę usłyszałam tego co nie cierpiałam. One Sridekszyn. Gdy ich usłyszałam miałam ochotę wywalić telewizor przez okno, ale niestety nie był mój i jeszcze musiałabym nie potrzebnie za niego płacić, więc zaczęłam "skakać" po kanałach aż się pojawił Dominik.
-Jeszcze nie śpisz? Przecież byłaś zmęczona. -Powiedział.
-Też chcę skorzystać z prysznica. -Wyjaśniłam.
-Trzeba było mówić od razu byś poszła pierwsza. -Zaczął się tłumaczyć.
-Dobra, ujdzie. -Uśmiechnęłam się i weszłam do łazienki. Odświeżyłam się męskim żelem pod prysznic i owinęłam się ręcznikiem. Zajęło mi to jakieś dwadzieścia minut. Wyszłam po cichu z łazienki z myślą, że już śpi. I nie myliłam się. Podeszłam do niego i kucnęłam. Tak słodko spał.
-Siemasz piękna!- Chwycił mnie i pociągnął do siebie łaskocząc mnie przy tym.
-Zostaw mnie debilu!- Zaczęłam się śmiać.
-Ooo panna w ręczniku! Pokaż co tam masz pod nim?!- Poruszał seksiarsko brwiami.
-Łapy precz zboczeńcu! -Nie minęła chwila a zdjął ręcznik, a ja wybuchłam śmiechem.
-Hahah takie rzeczy to tylko w bajkach chłopcze! Myślałeś, że ja na samym ręczniku będe? Hahahaha.
-Stanik i majtki?! Chciałem cycki i seksowną pupę! -Oburzył się.
-Nie w tym świecie, skarbie. -Zrobiłam mu "puci puci" i wstałam z niego po czym położyłam się do łóżka gasząc lampkę.
-Kolorowych snów. Może niech ja ci się przyśnie?-Powiedział.
-Zdecyduj się!- Zachichotałam.
-Ale ty wredna jesteś.
-To mnie inspiruje.
-Dobranoc księżniczko.
-Kolorowych koszmarów idioto.
                                                          CZĘŚĆ 2
                                  <w pokoju Dominika na drugi dzień>
Otworzyłam oczy i...
-AAA!- Pisnęłam.
-Buuu! Witaj piękna! -Powiedział Dominik ściągając z siebie maskę zombie.
-Debilu! Wystraszyłeś mnie!
-Fajne powitanie. -Skrzywił się.
-Przepraszać nie mam zamiaru. To o której ten festyn?-Spytałam.
-Czyli idziesz ze mną? -Uśmiechnął się zachęcająco.
-Zgoda, pójdę. Ale bez przebrania się nie ruszam.
-Czemu?
-Bo z tobą gdzieś wyjść to wiocha. -Zaśmiałam się.
-Bardzo śmieszne. Jest o 17.00 przyjdę po ciebie.
-No daleko to ty nie masz. -Spojrzałam na niego dziwnym wzrokiem.- Jakby co to ja się przebieram za kościotrupa. - Powiedziałam.
-Nie bo ja!-Oburzył się.
-Ja byłam pierwsza!-Zaczęłam również się buntować.
-Nie ma tak!
-Dobra mam pomysł! Oby dwoje się przebierzmy za kościotrupów.- Oznajmiłam zadowolona swoim pomysłem.
-Mam lepszy pomysł od ciebie!- Wytknął mi język.
-Nie może być!
-A jednak! Ja pożyczę ci swoją marynarkę oraz muszkę i będzie kościotrupem facetem!
-To może się udać. Good plan. -Pochwaliłam go. Zawibrował mi telefon. O kurde! To Emma! -Muszę spadać, Emma mnie woła! Kompletnie o niej zapomniałam! -Powiedziałam ubierając się.
-Ok to o 17.00!-Krzyknął w drzwiach.
-Jasne, jasne!- Powiedziałam pukając do drzwi mojego pokoju. Emma otworzyła po chwili.
-Siemasz.-Skitowała i poszła usiąść na łóżko.
-I to wszystko? Nie spytasz się gdzie byłam? Co robiłam? czemu mnie nie było na noc? Nie interesuje ciebie to?-Spytałam.
-No więc gdzie byłaś?-Spytała wyłączając tv.
-Nie uwierzysz. -usiadłam koło niej.- Czy nasza ciocia ci coś wspominała może o Dominiku z Polski?
-Tak, mówiła ale kazała ci nie mówić o tym i nie przypominać ci przeszłości.
-No to wiesz, że on mieszka koło nas?
-I u niego spałaś na noc?
Pokiwałam głową na "tak".
-Mało tego, wczoraj i dzisiaj zaczynam się czuć jakbyśmy się z Dominikiem cały czas przyjaźnili. Zaprosił mnie na festyn halloween. Idziesz z nami? -Spytałam.
-Nie, jakoś mi się nie chcę. Organizują coś dla młodzieży w parku może tam pójdę.
-Okej, jak coś to zadzwonisz gdybym miała po ciebie przyjść lub coś byś chciała.
-Nie ma problemu. -Powiedziała, a ja wstałam i chciałam iść do łazienki ale Emma jeszcze powiedziała- Nicole, nie wiem czy wiesz ale nie poznaję ciebie. -Uśmiechnęła się do mnie.
-Zmieniam się na dobre czy na złe? -Skrzywiłam się.
-Zdecydowanie na lepsze.- Puściła mi oczko, a ja uśmiechnęłam się do niej i weszłam do łazienki. Wzięłam prysznić, wysuszyłam włosy przez co miałam lekkie loki i wzięłam się za makijaż kościotrupa. Postanowiłam, że zrobię to na całą twarz żeby był większy efekt. Wybrałam z mojej kosmetyczki wszystkie odcienie szarego, czarnego i białego. Wzięłam czarną kredkę i namalowałam na nosie czarną plamę. Drugie w kolejce były usta. Zapełniłam je biało-czarnymi barwami malując przy tym szczęke, a na koniec wokół oczu wypełniłam czarną kredką i resztę twarzy pomalowałam lekko na biało. Efekt był niesamowity. Ubrałam białą bluzkę z dynią, czarne krótkie spodenki i do tego ciemno fioletowe rajstopy. Do tego moje ulubione czarne trampki i już byłam gotowa. Wyszłam z łazienki pokazując się Em.
-I jak podoba się? -Spytałam.
-Noo fajnie. -Powiedziała mała. Zapukano do drzwi. Otworzyłam drzwi i ujrzałam kościotrupa Dominika.
-Wow. -Powiedzieliśmy obydwoje i wybuchliśmy śmiechem.
-Dominik poznaj Emme. Emma to Dominik. -Przedstawiłam im siebie.
-Cześć. -Zaczął pierwszy Dominik.
-Hej. -Uśmiechnęła się do niego Emma. Dziwne. Zawsze jak się komuś przedstawia to "No cześć." albo "Ta, siema...". No chodzi mi o to, że bez żadnego entuzjazmu.
-Masz muszkę i marynarkę. -Podał mi Domciu a ja ubrałam na siebie ubranie i rzuciłam do Emmy:
-Idziemy! Jak coś to dzwoń!
-Jasne jasne! Pa! -I wyszliśmy.
-Pięknie wyglądasz. -Powiedział Dominik uśmiechając się do mnie.
-Nie podlizuj się. -Próbowałam być poważna. -Ale dziękuje. -Dodałam po chwili ciszy.
                                                         <plaża>
Po pięciu minutach na festynie zaczęło nam się nudzić i doszliśmy do wniosku, że jednak to nie jest dla nas najlepsze. Postanowiliśmy się wybrać na plaże, ale po drodze skoczyliśmy jeszcze na drinka.
-To co mi powiesz ciekawego? -Spytałam Domnika siadając na mostku.
-To.-Powiedział i popchnął mnie do wody. Zanurkowałam, ale po chwili wynurzyłam się z wody.
-Ty debilu! -Wrzasnęłam i wciągnęłam go za nogę do wody po czym zaczęłam się z niego śmiać.
-A ty z czego się śmiejesz? Ja ci dam! - Po chwili zostałam podtapiana przez tego idiote. Po chwili wynurzyliśmy się, a on mnie mocno od tyłu przytulił.
-Ej, ty sobie nie pozwalaj! -Zaczęłam się mu wyrywać.
-Dobra już dobra. Ale na pomoc w wyciąganiu ciebie z wody nie licz! -Powiedział i wyszedł z wody.
-Pff, sama sobie poradzę! -Skitowałam. Już chciałam wyjść, ale naserio nie mogłam. Nie miałam siły po tym drinku żeby się podciągnąć do góry. - No kurde i znowu ma wygrać i mieć racje? -Pomyślałam.
-Noi jak? Wychodzisz? -Spytał wstając z mostku i patrząc się na mnie z góry.
-Bo... Nie mogę no! To wszystko przez ciebie! Czy ty musisz mieć zawsze racje? Nie mogę to ja raz mieć? -Zbulwersowałam się. Ten się tylko zaśmiał i podał mi ręke. Nie chętnie ją chwyciłam i po chwili byłam już na mostku.
-Dzięki. -Mruknęłam i poszłam w stronę hotelu. Podbiegł do mnie i dorównał mi kroku.
-Chyba się na mnie nie obraziłaś? -Spytał. Postanowiłam, że nie będe się do niego odzywać.
-Ej no weź no! Co ja takiego zrobiłem? -Powiedział zanim zdążyliśmy wejść na teren hotelu.
-No Nicole! Księżniczko! Piękna? Weź się odezwij! -Stanął przede mną i chwycił mnie za ręce.
-Puść mnie idioto! -Zaczęłam się mu wyrywać ale to było na marne.
-Nie dopóki nie będziesz na mnie zła! -Powiedział. Z tego szarpania się rękaw od jego koszuli podwinął się do góry i ujrzałam tatuaż na lewym nadgarstku z napisem "Nicole". Nie wiem czemu, ale od razu go do siebie przytuliłam. Na początku był zszokowany ale po chwili wtulił się we mnie.
-Za co to? -Spytał.
-Za to. -Chwyciłam jego ręke odsłaniając tatuaż. Ten się tylko uśmiechnął.
-Czyli nie jesteś na mnie zła?-Spytał.
-Udawałam to wszystko. -Uśmiechnęłam się szeroko.
-No nie! Ze mnie nie ma robienia sobie żartów! -Powiedział i jednym sprawnym ruchem przerzucił mnie prze ramię.
-Puść mnie!- Wrzasnęłam.
-Nie!-Zaniósł mnie tak aż pod same drzwi.
-No w końcu. -Powiedziałam z ulgą.
-A co aż tak źle?-Spytał robiąc dziwną minę.
-Nie zbyt podoba mi się do góry nogami. -Wyjaśniłam. -Wiesz, że jutro wyjeżdżam? -Spytałam.
-Wiem, dlatego dziś śpisz u mnie. -Puścił do mnie oczko.
-A co z Emmą?-Spytałam. - Nie mogę jej tak ciągle zostawiać...
-Myślę, że się ucieszy. -Powiedział.
-Spytam się jej. Wejdziesz?
-Pewnie. Muszę ciebie przypilnować żebyś trafiła dzisiaj do mnie. -Uśmiechnął się słodko.
-Pff też mi coś. -Powiedziałam otwierając drzwi.
-Hej Emma! Nie obrazisz się jak pójdę dziś na noc do Dominika?- Spytałam.
-No coś ty. Możesz iść. -Powiedziała.
-Spoko. Jak coś to dzwoń. -Puściłam jej oczko, a po chwili zwróciłam się do Dominika - Pójdę się lepiej spakować. Wpadnę za godzinę ok?
-A nie mogę tu zostać i poczekać na ciebie? -Spytał robiąc słodkie oczka.
-Oooo. Pewnie... że nie. Wypad! -Powiedziałam.
-No ale.. -Zaczął ale mu przerwałam zamykając mu drzwi pod nosem.
-Cóż za uprzejmość. -Odezwała się Emma.
-Dziękuje, to u mnie wrodzone.- Wyszczerzyłam się.
-Czy ja wiem... -Nie dokończyła.
-Co masz na myśli? -Spytałam.
-Dobrze, że się spotkałaś z tym chłopakiem znowu. Ma na ciebie ogromny wpływ. Gdy ciebie widzę z nim jesteś taka szczęśliwa. -To co powiedziała trochę mnie zatkało, no ale przecież nie mogę tak pokazać że mi na mojej i Dominiku przyjaźni trochę zależy.
-Co? Nie.. Wydaję ci się.- Skłamałam.
-Wiem, że kłamiesz. A tak w ogóle to pasujecie do siebie. -Skitowała.
-Weź! To jest mój przyjaciel! Nie mam zamiaru z nim chodzić!
-A wiesz jeszcze, że przyjaźń damsko-męska nie istnieje? -Spytała.
-Istnieje. Nasza istnieje. -Powiedziałam stanowczo.
-Nie każda istnieje. A pomiędzy tobą a Dominikiem... A zresztą wolę nie nawiązywać już do tych tematów. Zmieńmy go.
-Tak. Masz rację. To było dziwne. Zmieńmy dilera. -Ostatni raz spojrzałam podejrzanie na Emme i zaczęłam się za pakowanie.
Tak jak obiecałam, tak za godzinę byłam u Dominika z piżamą w ręku. Zapukałam do drzwi, a on natychmiast otworzył.
-Dobry wieczór debilom. -Zaczęłam.
-Witaj piękną panią. -Zrobił gest ręką typu "Zapraszam do środka". Z uśmiechem na twarzy weszłam.
-To co robimy dzisiejszego wieczoru? -Spytałam.
-Spacer, film czy może wolisz coś mocniejszego?
-Niby co mocniejszego? -Zdziwiłam się.
-Herbatę z dwóch saszetek. -Zaśmialiśmy się oby dwoje.
-Lubię jak robisz z siebie debila. -Powiedziałam.
-Dziękuje za komplement. - Wyszczerzył się. - To co robimy?
-Chyba film, ale idę się wykąpać najpierw a ty zrób nasz ulubiony kisiel i popcorn. -Dałam mu zadanie, a sama weszłam do łazienki by wziąć prysznic. Po dobrych dwudziestu minutach zaczął jęczeć pod drzwiami.
-Popcorn i kisiel stygną! Długo będziesz?
-Nie, za jakieś pięć minut wychodzę! -Krzyknęłam myjąc twarz.
-No już nie musisz się tak dla mnie stroić! -Zaśmiał się.
-Chciałbyś! -Zakpiłam.
-No ruszysz tą dupę? -Spytał, a ja otworzyłam drzwi. - No w końcu. -Powiedział.
-Już nie przesadzaj, długo nie byłam.
-Jak dla mnie za długo. Film już stygnie. -Skitował.
-Film już stygnie? A nie popcorn? -Poprawiłam go śmiejąc się przy tym.
-No pomyliło mi się. -Puścił facepalm'a. - To oglądamy? -Spytał.
-Tak. Jaki film wybrałeś?
-Nie wiem, podobno fajny. -Powiedział.
-Nie wiedzieć jaki tytuł filmu, ale jest fajny. To trzeba być Dominikiem. -Powiedziałam kiwając głową i siadając obok niego na łóżku.
                                    < następny dzień - piątek ~streszczenie dnia~ >
Wczoraj film okazał się taki nudny, że w połowie zasnęłam. Następnym razem to ja wybieram film. Dzisiaj rano wraz z Emmą i Dominikiem poszliśmy na śniadanie, basen i obiad. Dłużej nie mogłam zostać, bo miałam o 15.30 autobus, który miał mnie zawieść na lotnisko. Nastała chwila pożegnania.
-Będe pisać. -Powiedział. -Mam nadzieję, że mi odpiszesz.
-Pewnie, że tak. -Uśmiechnęłam się do niego. - Cieszę się, że znów jest tak jak dawniej.
-Nie do końca. Mamy daleko od siebie... Ale postaram się przyjechać do ciebie w najbliższym czasie.
-Fajnie... Muszę już iść. -Powiedziałam, kiedy zobaczyłam podjeżdżający pod nas autobus.
-Do zobaczenia. -Przytulił mnie. - Pa, Emma! -Powiedział do małej, a ona mu pomachała.
-Nie wiem, że to mówię ale będe tęsknić. -Zaśmiałam się sama z siebie.
-Wiem... Ja też. Żegnaj księżniczko. -Uśmiechnął się odgarniając mi kosmyk włosów za ucho. Nie mam pojęcia czy to z emocji czy z czegoś innego... Ale dałam mu szybkiego buziaka w policzek i weszłam z Emmą do autobusu. Usiadłyśmy i ostatni raz na niego spojrzałam. Machał mi. Jego mina mówiła "Ej, mała. Nie martw się! Niedługo się spotkamy." Na samą myśl o tym uśmiechnęłam się do niego i... autobus odjechał.
Lot tym razem wydawał mi się bardzo długi. Jak byśmy lecieli do tego Londynu wieczność. W sumię to się nie dziwię, bo były dwa między lądowania ale okey. Odebrałyśmy z lotniska walizki i zamówiłyśmy taksówkę. Napisałam do Sam, że za pół godziny u mnie. Odpisała, że będzie. Gdy już wysiadłam z taksówki to czekała. Od razu rzuciła się mi na szyję. Jeszcze chwila a by mnie udusiła.
-Hej Sam, mam ci tyle do opowiedzenia że... oj, czekaj. sms. -Wyjełam telefon z kieszeni. Od Dominika. Otworzyłam smsa:
                                       "Haha. Pamiętasz? Już tęsknie za tobą, księżniczko. :) "
Schowałam telefon do kieszeni z uśmiechem na ryju. Później mu odpiszę.
-Nicole! Idziesz? -Zawołała mnie Emma i Sam.
-Tak, idę moje wariatki! -Krzyknęłam i pobiegłam za nimi.
---------------------------------------------------------------------------
Nagła zmiana Nicole sama mnie zaskoczyła, ale wierzcie mi, że ja sama również zaskakuję. Co nie oznacza, że w następnych rozdziałach Nicole będzie miła! ; p
Nie mam pojęcia kiedy następny rozdział, ale ten wam powinien na trochę starczyć. :) Trochę się nad nim pomęczyłam wytężając moje myśli w długi, leniwy weekend więc proszę zostaw komentarz. :>
P.S. Uprzedzam was, że może być duuużo błędów (które pewnie najbardziej zauważyła Cassie xp) ale ostatnio jestem nieogarnięta. ;*
Pozdrawiam, wasza Juliett. xoxo