sobota, 25 sierpnia 2012

Rozdział 3

-Yy stoje i czekam na was. -Odpowiedział trochę zmieszany Zayn.
-Skąd wiesz gdzie ja mieszkam?!- Dopytywałam.
-Może ci powiem jak to się stało, że tutaj jestem?
-Dobra ale w środku. -Otworzyłam zrezygnowana drzwi i wpuściłam jego i Emmę do środka.
-Emma idź się wykąp. -Rozkazałam. W końcu było po 20stej, a ona musi jeszcze się spakować do szkoły. Kuzynka weszła do łazienki i zamknęła drzwi na klucz. Zayn usiadł na kanapie, a ja na krześle naprzeciwko niego włączając tv.
-Czekam na wyjaśnienia. -Odezwałam się w końcu.
-No to tak...Pomimo tego, że powiedziałaś że nie mam przychodzić to chciałem to zrobić. A więc podjechałem pod ten dom gdzie wczoraj was wysadziłem. I zapukałem tam ale nic. Postanowiłem tam wejść. Drzwi były otwarte, więc weszłem. Ale jakoś nikogo nie było. Wpadłem w około dziesięć pajęczyn, a na suficie wisiały nietoperze. Ale nie zdziwiłbym się jak byś tam mieszkała. -Skitował, a ja go zmroziłam wzrokiem na co on od razu powiedział- Ja żartuje tylko. No to potem poszukałem kilku twoich sądziadów, kilka telefonów się wykonało i się znalazło. -Wzruszył ramionami.
-Powaleniec. -Westchnęłam. Nagle Emma zaczęła się dobijać do drzwi. - Ee Em co jest? -Spytałam.
-Yy nie mogę otworzyć drzwi! -Powiedziała.
-Zaczekaj. -Podeszłam do niej i próbowałam otworzyć. Spojrzałam bezradnie na Zayn'a- Nie da się.
Zayn podszedł i także próbował otworzyć.
-No to pięknie. Posiedzę sobie tu trochę. -Skitowała Emma.
-Czekaj, zadzwonie po pomoc. -Wykręciłam numer i zadzwoniłam.


-Dzień dobry. -Powiedział jakiś wysoki facet ubrany w czarne ciuchy.
-Dzień dobry. Czy to pan jest tą pomocą? -Spytałam. Pokiwał głową i podszedł pod drzwi.
-Zayn możesz już iść. -Powiedziałam.
-Ale ja nie chce.
-Czemu?
-Chcę zobaczyć czy będzie wszystko w porządku z Emmą. -Westchnęłam przewracając oczami. Po chwili Emma była wolna. Przytuliłam ją i spytałam, czy nic jej nie jest. Odpowiedziała, że nie. Że było już po 23:00 kazałam jej się spakować do szkoły i iść spać. Poszła a ja podziękowałam temu panu i zostałam sama z Malik'iem.
-Idź już sobie. -Powiedziałam.
-Czemu? -Spytał.
-Kurde mać! Jest po 23:00! Ja muszę się jeszcze wykąpać i wyszykować do szkoły! Nie rozumiesz, że nie ma tu takiej potrzeby żebyś TY TU był?!- Wydarłam się. On z otwartą gębą powiedział "Ok. Pa" i wyszedł.
-No wreszcie. -Powiedziałam sama do siebie i weszłam pod prysznic. Po jakiejś godzinnej kąpieli i spakowaniu wszystkich rzeczy do szkoły zajrzałam do Emmy, która już słodko spała. Wyłączyłam u niej telewizor i przymknęłam drzwi. Poszłam do swojego pokoju i nastawiłam budzik na 6:30. Szybko zasnęłam z myślą, że budzik da sobie spokój i mnie nie obudzi.


-Nicole! Wstawaj bo się spóźnimy! -Powiedziała Emma już ubrana z plecakiem.
-A która jest...? -Spytałam niemrawo przecierając oczy.
-No już 7:00. Mamy jeszcze godzinę ale musimy jeszcze dojechać autobusem.
Szybim krokiem poszłam do łazienki. Zrobiłam lekki makijaż, umyłam zęby i poszłam szukać ciuchów. Zdecydowałam się na białą bluzkę na ramiączka z flagą Londynu, do kolan jeansowe spodenki i czapkę fullcap. Ubrałam conversy i chwyciłam za plecak. Wyszliśmy w dobrym czasie. 7:20, zdążymy. Załapaliśmy się na autobus i pojechaliśmy pod szkołę. Naszczęście Emma chodzi do szkoły obok mojej. Zaprowadziłam ją pod klasę i sama poszłam do swojej szkoły. Ludzie dziwinie się na mnie patrzyli. Niektórzy szepczeli sobie coś o mnie do ucha, a nie których nie ruszało to, że słyszę i mówili głośno "Ty! Pacz! Nowa laska!". Oczywiście nie zwracałam na nich uwagi. Podeszłam do mojej szafki i otworzyłam ją. Wrzuciłam tam kilka podręczników i zamknęłam szafkę. Za nią stał Malik.
-Siema! -Krzyknął a ja aż podskoczyłam.
-Chcesz żebym dostała na zawał?! -Powiedziałam.
-Nie. Jak tam nowa szkoła? -Spytał.
-A jak ma być?! Wszyscy mnie tu teraz obgadują.
-Tak jest zawsze. Pryzwyczają się. -Wzruszył ramionami. -Co teraz masz?
-Chemię. A co?
-No to witaj ze mną w klasie. -Uśmiechnął się.
-Ja pierdziele. -Westchnęłam przewracając oczami.
-Oj już nie marudź tylko chodź bo się spóźnisz na lekcje! -Pociągnął mnie za ręke pod klasę. Przyszła jakaś stara baba i zaczęła gadać jakieś tam głupoty. I tak nie słuchałam. Rysowałam coś po okładce mojego zeszytu. Naszczęśćie się mnie nie czepiała, że nie słucham i takie tam. Nawet nie zauważyła, że rysuję. Mogę się założyć, że w połowie jest ślepa i głucha. Ale to tym lepiej. Wiecie co było najgorsze? Że musiałam usiąść w jednej ławce z tym kretynem. Nie wiem jak z nim wytrzymam cały rok szkolny, ale okej. Na długiej przerwie był obiad. Usiadłam do jakiegoś pustego stolika. Już chwyciłam za widelec, a przede mną pojawiły się jakieś dwie puste blondynki.
-To nasze miejsce. -Powiedziała jedna.
-Gówno mnie to obchodzi. -Odpowiedziałam beznamiętnie.
-Może byś sobie stąd poszła? -Skitowała ta druga.
-A może wy usiądziecie gdzie indziej bo ja i tak już się nie przesiąde? -Powiedziałam słodkim wkurzającym głosikiem. Widziałam jak się robią czerwone. Ale naszczęście sobie poszły. Chwilę później podeszła do mnie blondynka z fullcapem na głowie i spytała:
-Mogę się dosiąść? -Niemrawo odpowiedziałam "tak". -Może się poznamy? -Wypaliła po chwili ciszy.
-A po co ci ja?
-Bo wydajesz się na ciekawą i normalną dziewczynę. Wiesz taką wyluzowaną. -Powiedziała. -Jestem Samanta ale mów na mnie Sam.
-Okej Sam, ja jestem Nicole. -Uśmiechnęłam się do dziewczyny.
-Hej, w czapce się nie je. - Powiedziała ściągając mi czapkę.
-Haha sama masz czapkę ciołku! -Skitowałam i też jej zrzuciłam czapkę z głowy. Wydawała się być spoko.
-Czy ty też szalejesz za tym powalonym zespołem One Direction?!- Spytała nadgryzając jabłko.
-Kto to?
-No ci. -Pokazała palcem na piątke dobrze mi już znanych chłopaków.
-Aa w sumie to ich nie słyszałam jak śpiewają ale moja kuzynka mówi, że ich muzyka jest do bani.
-No to twoja kuzynka wie co dobre, a co nie. -Uśmiechnęła się.
-No najwidoczniej. -Wzruszyłam ramionami. Spojrzałam jeszcze raz na nich, a Zayn odwrócił się w moją stronę i mnie zauważył. Pomachał mi z wyszczerzem na gębie, a ja puściłam facepalma.
-To ty go znasz?! -Spytała Sam.
-Taa...Ja u nich pracuję. -Powiedziałam.
-Współczuję. -Skitowała kładąc mi ręke na ramieniu. -Wiesz który to Louis co nie?
-No kojarzę. Ten co zawsze chodzi w szelkach lub bluzkach w paski?
-No dokładnie. -Powiedziała.
-To co? -Czekałam na wyjaśnienie.
-Ciągle się do mnie podwala. -Westchnęła ciężko.
-Uuu współczuję.
-Życie. -Powiedziała robiąc przy tym odpowiednią minę na co wybuchłyśmy takim śmiechem aż wszyscy na nas spojrzeli.


-To do jutra. -Pożegnałam się z Sam. Jest naprawdę fajna.
-Nicole! -Zawołała Emma biegnąca w moją stronę. Rzuciła się na mnie prztulając. -Ale dziś było fajnie u mnie w szkole. Mam już nowe koleżanki! A jak u ciebie?
-U mnie też fajnie. Poznałam taką spoko dziewczynę. Ma na imię Sam. Tylko wiesz co jest najgorsze? Że te przygłupy chodzą do tej samej szkoły co ja.
-Uu nie fajnie. -Skrzywiła się Emma ale po chwili wypogodniała- Idziemy? -Pokiwałam głową i poszliśmy w stronę domu pieszo. Po drodze zawibrował mój telefon w kieszeni. Na wyświetlaczu pojawił mi się obcy numer.
-Słucham?
-Cześć Nicole! -Usłyszałam po drugiej stronie Harrego.
-Czego chcesz?!
-Sorki ale dzisiaj musimy odpocząć i nie będzie nas w domu więc masz wolne. Za dwa dni przyjdziesz do pracy ok?
-Jasne. -Rozłączyłam się. -Może chcesz zaprosić koleżanki do siebie do domu a ja pójdę gdzieś do clubu?
-No pewnie! Dzięki Nicole! Jesteś najlepszą kuzynką na świecie! -Powiedziała Emma wchodząc do swojego pokoju.
------------------------------------------------------------
Na śmierć zapomniałam dodać rozdziału! Miałam to zrobić rano, ale jakoś wypadło mi z głowy... Mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe. :)
Poproszę o dużo komentarzy. Jeszcze kilka dni i szkoła. Cieszycie się czy może wręcz przeciwnie? Bo ja już chcę następne wakacje... Pozdrawiam Juliett. xoxo
P.S. Przepraszam, że taki krótki!

niedziela, 19 sierpnia 2012

Prolog, Rozdział 1, Rozdział 2.

Prolog.
Od dziewięciu lat moje życie nie było proste... I nadal nie jest. Mieszkam na wsi, pod Krakowem u "cioci". Tak naprawdę dla mnie jest to macocha, która ma dwie rozpieszczone córki w moim wieku... Czemu tutaj musiałam zamieszkać? Dobre pytanie... Mojej mamy nie znałam od urodzenia... Tata mówił, że rozwiodła się z nim i straciła wszelkie kontakty z nami. Gdy byłam mała i raz do niej zadzwoniłam powiedziała "Już nie jesteś moim dzieckiem. Przyszłaś na świat przypadkiem. Nie chciałam mieć dzieci." Chociaż byłam wtedy dzieckiem, do dziś pamiętam jej słowa. Fajna matka nie? Pewnie teraz zastanawiacie się, co się stało z moim ojcem? Zawsze kochałam go najbardziej, bo tylko go miałam. I pewnego dnia, straciłam... W moje dziewiąte urodziny odszedł. Chciał mi zrobić niespodziankę. Wziął mnie na najważniejsze zawody w jego życiu. I niestety się zabił. Że byłam mała, musiałam zamieszkać u macochy. Od tamtej pory stałam się pyskata i wredna dla otoczenia. Mogłabym również się zabić, bo nie mam dla kogo żyć. Ale...Nie chcę tego. Nie toleruję samobójstwa. Moją jedyną rzeczą, dzięki której odcinam się od szarego świata jest rysowanie. Gdy rysuję... Zapominam o wszystkim.
Chodzę do szkoły. Czerwony ceglany budynek...Nic specjalnego. Co do miłości...To nawet o tym nie marzę. Mam ją gdzieś. Odebrano mi ojca, którego kochałam nad życie. Od tamtej pory, zapomniałam co to znaczy miłość. Przyjaciela też nie mam... Owszem mogłabym poznać kogoś w szkole ale...po co? Już przyzwyczaiłam się być sama na tym świecie. Zazwyczaj gdy ktoś mnie o to pyta, nie lubię o tym mówić. Zawsze zmieniam temat albo mówie krótkie "Nie twoja sprawa". Wogóle nie lubię z nikim gadać...Moje wypowiedzi to "tak", "nie" , "a co ciebie to obchodzi?!" , "nie twoja sprawa", "wal się".
Jak jestem rozpoznawana w szkole? Przeważnie spotykam się z takim czymś: "Nicole Smith? Chodzi ci o tą, która jest pyskata i zimna dla otoczenia? Która straciła rodziców?". Tak. Tak właśnie jest. Ale zmieńmy ten temat.
No..To może teraz trochę jak wyglądam. Jestem brunetką o brązowych oczach. Nie zbyt chuda...ani gruba. Jaki jest mój styl? To proste. Przeważnie ubieram się na czarno lub szaro...Bo tak widzę mój świat. W czerwcu wraz z końcem roku szkolnego będe mieć osiemnaście lat. Postanowiłam, że w ten dzień ucieknę z domu. I już wiem nawet gdzie. Pamiętam słowa taty "Gdy będziesz miała źle w życiu, jedź do Londynu. Do swojej prawdziwej ojczyzny." Właśnie...Londyn. Nie zauważyliście jeszcze, że mam angielskie imię i nazwisko? Teraz pewnie zastanawiacie się jak dogaduje się z macochą? Przeważnie do niej nie gadam...Bo nie mam z nią wspólnych tematów, ale jak już muszę to mówie po polsku. Umiem angielski i polski. Przewaga tego co słucham to rock. Wracając do tematu "wyprowadzka" ... Już wiecie, że wyprowadzam się do Londynu... A dokładnie? Pewnie wynajmę jakiś niedrogi pokój w hotelu...I tam zamieszkam. Nie będe całego mojego życia spędzała z tą wiedźmą. A zresztą czym prędzej czym później i tak zostałabym wywalona z tego przeklętego domu.
Gdzie pracuje? Żeby więcej zarobić na życie (czyli to co mnie czeka w Londynie) pracuje w dwóch knajpach. Do jednej chodzę od razu po szkole, wracam około 16:00, godzina przerwy i dalej aż do 24:00 w klubie nocnym. Na początku nie dawałam radę tego wszystkiego ogarnąć ale już się przyzwyczaiłam i jest luz. Jeszcze jedno: palę. To jest mój nawyk od jakiś kilku lat . Raz spróbowałam, potem tylko jeden za drugim... I tak do dzisiaj to robię. Nie. Nie palę dla szpanu albo dlatego, że chcę być fajna. Poprostu to jest uzależnienie. I tyle. Właśnie jest po 16stej...Zaraz idę do klubu. Pewnie znów będą mnie podrywali jacyś kolesie przy barze...No ale cóż...Kasa się sama nie weźmie. Teraz tylko czekac do moich urodzin...
Rozdział 1.

Tak...To jest ten dzień... Ucieczka z domu. Kończę osiemnaście lat i nikt mi nie może tego zabronić... Teraz pakuje ostatnie moje rzeczy do dużej walizki. W "pokoju" (o ile można to nazwać pokojem...) jest już prawie pusto. Oczywiście nie mam zamiaru żegnać się z tą macochą. Pewnie śpi bo jest po 1:00 w nocy. Tak, właśnie wróciłam z klubu. To był ostatni raz kiedy tam pracowałam. Teraz będę musiała znaleźć jakąś pracę w Londynie. Walizkę wyrzuciłam przez okno i po chwili sama z niego wyszłam. Spojrzałam na ulicę. Pusta. Jedna lampa i mnóstwo śmieci na ziemi. Ciężko westchnęłam, chwyciłam za walizkę i poszłam w kierunku lotniska. Trochę będę mieć daleko... Dobrze, że mam telefon bo inaczej bym zginęła nie widząc nic... Ciemno tu jak w dupie.


-W końcu Londyn... -Pomyślałam oddychając już lżej. Odebrałam z lotniska walizkę i idąc zaczęłam grzebać w telefonie. Nagle wpadłam na kogoś i upadłam na ziemię.
-Uważaj jak chodzisz ciołku!-Warknęłam spoglądając na leżącego obok mnie bruneta.
-Jak narazie to ty na mnie wpadłaś.-Odpowiedział masując głowę z miną "ała.boli!"
-No to sory.-Mruknęłam.Wstał i podał mi ręke.-Nie dzięki.Sama sobie poradzę.
-Śpieszysz się?-Spytał.
-A co ciebie to obchodzi?!-Odpowiedziałam pytaniem krzyżując ręce.
-No bo wiesz...Może byśmy się lepiej poznali?-Zapytał...nieśmiało?Wygląda na typowego bad boy'a...
-Nie zapoznaje się osobiście z dziećmi ulicy, wybacz.-Machnęłam ręką i już chciałam odejść ale zatarasował mi drogę.
-A ty dokąd?-Spytał.
-A ty nie za bardzo ciekawy?!-Warknęłam.
-Dlaczego jesteś taka tajemnicza?-Spytał robiąc dziwną minę.
-A ty niby nie?Czemu nosisz okulary przeciw słoneczne w pomieszczeniu?!
-To ty mnie nie znasz?!-Zakpił tak jakbym miała go znac.
-No przykro mi bardzo ale nie.-Wyjaśniłam.-Wogóle weź się streszczaj , bo jakoś nie chcę mi się tu stać i tracić czasu...-Zdjął okulary.Teraz widziałam jego twarz w całości. Miał piękne brązowe oczy. Takie hipnotyzujące... Zaraz zaraz... Co ja wygaduje?! Nicole...Stop! Miłość to nie w twoim stylu! Zachowuj się! -Skarciłam siebie w myślach.
-Jestem Zayn.-Ukazał rząd białych zębów podając rękę.
-A ja jestem ta, którą zapewne więcej nie spotkasz.-Wyciągnęłam telefon z kieszeni.-No fuck! Rozładował mi się! Ciekawe czym ja teraz dojadę?!- Powiedziałam na głos sama do siebie.
-Ja...Ja cie zawiozę!-Za proponował Zayn czy jak mu tam...
-Wiesz już wolę iść na pieszo.-Powiedziałam.Juz chciałam iść ale jednak się na chwile jeszcze zatrzymałam. -Mógłbyś mi dac zadzwonić z twojego telefonu?-Spytałam.Bez żadnego gadania dał mi telefon, a ja wykręciłam numer po taxi. Oddałam mu telefon i powiedziałam-Dzięki.-Ruszyłam w stronę wyjścia.
-Do zobaczenia!-Krzyknął.
-Oby nie!-Powiedziałam wychodząc z lotniska.


Weszłam do mojego nowego domu. Dwa pokoje, mały korytarz, łazienka, kuchnia i salon...Nic wielkiego. Ale mi to wystarczy. Rozpakowałam się i zjadłam obiad. No to teraz trzeba się wsiąść za szukanie pracy...Wyciągnęłam z torby laptopa i weszłam na pierwszą lepszą stronkę.
-Szukam kogoś kto by posprzątał moją ogromną willę.Dużo płacę.-Przeczytałam na głos.-Interesujące...- Chwyciłam za telefon i wykręciłam numer.
-Dzień dobry. Chciałam się spytać o pracę.-Powiedziałam.
-Cześć. -Usłyszałam głos chłopaka.-Dobrze. Jakbyś mogła jeszcze dzisiaj przyjść to zapraszam.
-Okey.- Rozłączyłam się. Usiadłam w salonie i włączyłam tv zajadając się nutellą. Jednak nie na długo bo zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Boże przecież ja nikogo nie znam a tu już ktoś puka?- Pomyślałam otwierając drzwi. Ujrzałam dziewczynkę.
-Hej, Nicole!- Przytuliła mnie i weszła do środka ciągnąc za sobą średniej wielkości walizkę.
-Yy cześć nieznajoma?- Zrobiłam dziwną minę. Kurde, kto to jest?
-Jaka tam nieznajoma!- Machnęła ręką siadając na kanapie.
-Czy ty aby na pewno nie pomyliłaś drzwi?- Spytałam patrząc na nią.
-Skąd!Jestem Emily. Twoja kuzynka.- Skitowała.
-To ja mam kuzynkę?!- Zdziwiłam się.
-Najwidoczniej tak.- Wzruszyła ramionami.
-Udowodnij. - Powiedziałam krzyżując ręce na klatce piersiowej. Wzięła głęboki oddech i zaczęła mówić jednym tchem:
-Masz na imię Nicole Smith. Pochodzisz z Londynu. Twojej mamy nie znasz od urodzenia, a twój tata zmarł w twoje dziewiąte urodziny. Musiałaś zamieszkać u macochy, której nienawidzisz. Pracowałaś, chodziłaś do szkoły tam. I lubisz rysować.
-Skąd do wszystko wiesz?!
-Intuicja.- Skitowała. Spojrzałam na nią spode łba a ona dodała- Tak na serio to mi ciocia mówiła.
-Jaka ciocia?!
-No..Nasza ciocia. Która już nie żyje. Moi rodzice też umarli... Nic pozostało mi innego jak mieszkać u ciebie.- Wzruszyła ramionami.- Chyba nie jesteś zła?- Spytała.
-Nie... Tylko tak jakoś...dziwnie.
-Przyzwyczaisz się.-Machnęła ręką.- To gdzie jest mój pokój?
-Chcesz spać sama w pokoju?
-Pewnie, nie jestem małym dzieckiem.- Postukała palcem po głowie.
-Ok,chodź za mną.-Wzięłam jej walizkę i poszłam do drugiego pokoju.-No...To tu będzie twoje królestwo. Jutro coś tutaj kupimy żeby twój pokój był ładniejszy ok?- Spytałam. Pokiwała głową.- Chcesz naleśniki?- Spytałam. Znów pokiwała głową.-Okey.-Wzruszyłam ramionami idąc w stronę kuchni. Po drodze włączyłam radio i zaczęłam robić jej obiad.


- Emily!Chodź!-Wrzasnęłam.Po chwili Em przyszła i usiadła do stołu. Podałam jej naleśniki a ona zaczęła jeść. Cały czas się jej przyglądałam. Po chwili zauważyła to i powiedziała:
-No co?!
-Nie nic...Może opowiesz mi coś o sobie?- Spytałam.
-Ok...A więc mam dziewięć lat. Wcześniej mieszkałam w Las Vegas wraz z ciotką. Tak jak ty, też lubię rysować. I...Właśnie muszę iść do szkoły!
-Ta...Ja też. Zaczynam od Poniedziałku, a dzisiaj mamy Sobotę. Jutro pojedziemy do galerii i kupimy wszystko co trzeba do szkoły,ok?
-Ok.Uff, dobrze, że ciocia zdążyła mnie zapisać do szkoły w Londynie. Tak byśmy musiały teraz jeździć jak dwie debilki po ulicacch i szukać szkoły by się zapisać.
-W sumie racja.- Wzruszyłam ramionami. Spojrzałam na zegarek .No fuck, za pół godziny mam pracę!- Ubieraj się!- Popędziłam Emme.
-Czemu?
-Jedziesz ze mną do pracy. Przecież nie zostawię ciebie tutaj samą.- Już nic więcej nie odpowiedziała. Pobiegła szybko do swojego pokoju po telefon.- A przy okazji... Fajny Iphone.- Dodałam. Podziękowała,  a ja pociągnęłam ją za ręke wychodząc z domu.
-Ee nie masz auta?- Skrzywiła się .
-Bardzo mi przykro ale nie. Może jak trochę popracuję to się uzbiera kase na auto a teraz marsz na autobus!- Zarządziłam. Ta cichutko jęknęła i poszłyśmy.


-Woow.To tutaj?- Spytała Emma. Właśnie stałyśmy przy dużej willi.
-Najwidoczniej, tak.- Wzruszyłam ramionami naciskając dzwonek do drzwi. Po chwili otworzył nam brunet w loczkach.
-Dzień dobry.- Powiedziałyśmy równocześnie z Emmą. Ten się uśmiechnął i powiedział krótkie"cześć".
-Yy sory ale nie miałam co zrobić z kuzynką. Nie będzie przeszkadzać?- Spytałam.
-Pewnie, że nie. My już się nią zajmiemy.-Powiedział.Weszliśmy do środka. No nie powiem, chata odwalona jak cholera! Zdjęłam buty i weszłam do salonu. Ujrzałam czwórkę chłopaków siedzących na dużej czarnej kanapie.
-Ty paczaj!To chyba ta dziewczyna z lotniska!-Powiedział blondyn szturchając bruneta. Chłopak odwrócił się i...
-Ja pierdole! To znowu ty?!- Powiedziałam zawiedziona.
Rozdział 2.

-Wiedziałem,że się jeszcze spotkamy!- Podbiegł do mnie i mnie przytulił.
-Fuj nie dotykaj mnie!Teraz będe mieć przez ciebie zakażenie!-Warknęłam odpychając go od siebie.-Wogóle ty mnie nawet nie znasz i nie masz prawa mnie dotykać,a co dopiero przytulać!Niech mi ktoś wymarze pamięć...-Jęknęłam,a Emma walnęła mnie mocno w głowę.-Dzięki.-Skomentowałam.
-Czy ja będe musiała pracować słuchając tego kretyna ?!-Spytałam lokowatego.
-Zrobię wszystko co w mojej mocy aby ci nie przeszkadzał.-Powiedział.
-Dziękuje!-Złożyłam ręce ku górze.- O.A to jest Emma. Moja kuzynka. - Dodałam. Em pomachała do lokowatego na co ten powiedział:
-Cześć.Chłopaki! Macie tu taką słodką dziewczynkę do zabawiania na cały dzień!- Emma weszła do pokoju a ja za nią.
-Heej.Louis lubi małe dzieci.- Skitował szelek otwierając szeroko ręce do uścisku z nią.
-Ja wcale nie jestem taka mała. Mam dziewięć lat. - Powiedziała.
-Oj tam, oj tam. -Machnął ręką robiąc śmieszną minę.
-Nie ojtamuj mi tu teraz. -Powiedziała siadając na kanapie obok reszty chłopaków. -Czy ja naprawde muszę być wsród tych debili?!A zwłaszcza tego tutaj?!-Wskazała,chyba na Louis'a.
-Ej!-Oburzył się szelek.
-No co?!Prawdę mówie!-Emma złożyła ręce na klatce piersiowej.
-Haha Louis!Właśnie zjechała ciebie dziewięciolatka!Gratulacje!-Zaczął śmiać się z niego Liam.
-A ty z czego się tak śmiejesz?Nic lepszy nie jesteś!-Po raz kolejny odezwała się Emma.
-Uuu.-Chłopaki.
-Poprostu banda debili.-Emma pokręciła głową i włączyła tv.
-Nie reagujesz na to?-Spytał się mnie loczek.Podeszłam do Emmy i powiedziałam:
-Wiesz Emma...Gdybym ich lubiła powiedziałabym"Nie gadaj tak!Tak nie ładnie!",ale że mam takie samo zdanie co ty...To żółwik!-Przybiłam z małą żółwika i zaczęłyśmy się głośno śmiać.
-Dobra.Widać,że mamy tu dwie,które nas nie lubią.-Wzruszył ramionami loczek.A ty jesteś? -Spytał się mnie.
-Nicole.- Dokończyłam. Podał mi ręke do uściśnięcia. - Obejdzie się bez tego.-Odsunęłam się od niego o kilka centymetrów.
-Ja jestem Harry.-Powiedział. -A teraz poznaj resztę patologii.
-Zgadzam się z tym!-Poparła Harrego Emma.
-Ten blondyn to Niall-Zaczął przedstawiać mi chłopaków.- Zayn'a już znasz.
-Niestety!-Dodałam,a ten zaczął kontynuować:
-Ten jedzący widelcem lody to Liam, a szelek to Louis. -Oni pomachali ręką i powiedzieli głośne, przeciągające się"czeeeść", a ja odpowiedziałam im beznamiętnie "witaj patologio. "
-To od czego mam zacząć?- Spytałam chyba Harrego.
-Najlepiej zacznij od salonu.- Skitował. Spojrzałam krzywo na resztę.Szczerzyli się jak debile.Zaraz zaraz.Wszystko się zgadza.To są debile.
-A macie jakiś inny salon?- Spytałam z nadzieją, że powie"Tak! Mamy tu z takich dziesięć! Zacznij od tego, gdzie nas nie ma!", ale niestety powiedział- Duża willa, ale jeden salon. Za to duży.- Puściłam facepalma i zabrałam się do roboty. Oni oglądali jakiś denny film, a ja wycierałam kurze z szafek itp. Było spokojnie dopóki blondyn nie zapytał:
-Idziesz jutro do szkoły?
-A po co ci to?- Głupie pytanie,głupia odpowiedź.
-No bo tak się chciałem spytać, czy będziesz chodziła do szkoły w Londynie. -Wzruszył ramionami.
-Nie, będe siedziała pod ławką jak menel. -Prychnęłam nie spoglądając na niego.
-Czyli idziesz ?- Spytał tym razem szelek.
-Ta, ale pojutrze. - W końcu odpowiedziałam.
-Czemu?- Spytał dziwoląg jedzący widelcem.
-Bo jutro jade do galerii po książki itp.- Odpowiedziałam niechętnie. Powiedział tylko"aha".
-Nicole! Proszę ciebie zabierz go ode mnie!- Powiedziała przerażona Emma. Właśnie teraz zauważyłam, że szelek plącze jej coś we włosach.
-Yy co ty robisz?!- Spytałam go.
-Robie warkoczyki.- Skitował.
-No to przestań.- Powiedziałam stanowczo.
-Ale ja lubię robić warkoczyki.- Zrobił słodką minkę,która na mnie wcale nie działała.
-Chłopcze... Życie ci nie miłe?- Fuknęłam. Odsunął się od razu od Emmy i spoglądał na mnie przerażająco. Kątem oka zauważyłam, że Emma jest wolna i się szczerzy. W telewizji nic ciekawego nie leciało, więc postanowili włączyć film. Emma chciała horror. Ja twierdzę, że dla dzieci takich jak ona nie najlepsze są horrory bo wieczorem są tego skutki uboczne typu: mogę z tobą spać?. No, ale się uparła i koniec. Włączyli pierwszy lepszy horror, czyli "Klątwa 3". Ja też czasami spoglądałam na film. Zaczęłam odkurzać.
-Ej!-Wrzasnęli oprócz Emmy, która tak się przyglądała temu co się dzieję w filmie, że myślałam, że dostanie oczopląsu.
-No co?! Ja tu pracuje! -Prychnęłam.
-A my oglądamy film! -Oburzył się Zayn.
-Mówiłeś coś? -Powiedziałam udając. Lekko się uśmiechnęłam, a Zayn spiorunował mnie wzrokiem.


-Dzięki. -Powiedziałam, gdy otrzymałam od Harrego kasę na jutrzejsze zakupy.
-Uuu to poszalejemy jutro w galerii! -Ucieszyła się Emma.
-Ta, nie tylko. Pamiętaj, że jeszcze musimy trochę odłożyć na auto.- Puściłam do niej oczko.
-Nie masz jeszcze auta?- Zdziwił się Zayn.
-Nie, ale za to mam prawko.
-Aha. Może ciebie odwieźć? -Zaproponował.
-Nie! -Powiedziałam.
-Tak! -Skitowała Emma.
-Nie! -Zmroziłam ją wzrokiem.
-Ale mnie bolą nogi!
-O ile mi się nie wydaję siedziałaś cały czas na dupie!
-Oj Nicole...Proooosze.- Zrobiła słodkie oczka. Spojrzałam na Malik'a. Zwycięsko się uśmiechnął poruszając brwiami. Przewróciłam oczami i powiedziałam lekko wkurzona:
-Umh, dobra. -Weszliśmy do auta Malik'a.
-Fajne auto. -Powiedziałam.
-Dzięki.- Wyszczerzył się. Pokiwałam głową i usiadłam z przodu obok niego, a Emma usiadła z tyłu.
-Może opowiesz mi coś o sobie?- Spytał.
-Nie.
-Czemu?
-Bo nie.
-No ale...
-Żadnego ale. -Przerwałam mu. -Nie lubie o sobie gadać, ani o mojej przeszłości. Koniec kropka.
-Dlaczego jesteś taka tajemnicza?
-A ty taki upierdliwy?
-Ty pierwsza odpowiedz.
-Bo...Nie rozmawiam o sobie z obcymi ludźmi. -Powiedziałam pierwsze co mi przyszło do głowy.
-Jestem dla ciebie obcy? Przecież znasz mnie.
-Nie na tyle żebyś mógł gadać o mnie.
-A kiedy tak się stanie?
-Nigdy.
-Czemu?
-Bo nie będziemy się przyjaźnić.
-Nie?
-Nie.
-Będziemy. -Skitował pewny siebie.
-Nie.
-Tak.
-Skąd ta pewność? -Spytałam.
-Podsumujmy to wszystko: Pracujesz u nas co drugi dzień, więc tak jakby spotykasz się z nami.
-Ołołoł za daleko pojechałeś. -Skitowałam nie zwracając uwagę na jego słowa. Cofnął się kilka domów przed aż powiedziałam "stop." Auto się zatrzymało. -Emma wysiadamy! -Spojrzałam na dziewczynę siedzącą nieruchomo. -No co?
-Jesteście dziwini. -Powiedziała i wysiadła z auta. Ja próbowałam to samo ale Zayn mnie pociągnął za ręke co sprawiło, że znów usiadłam.
-Czego?! -Warknęłam.
-Spokojnie.
-Mnie się nie tyka.
-Ok, ok... Ty tu mieszkasz? -Zdziwił się.
-Tak. Masz z tym jakiś problem?!
-Nie. Chciałem się spytać czy się spotkamy jutro?
-Jutro jadę do galerii.
-No a po galerii?
-Musze przygotować Emmę i siebie do szkoły.
-A po przygotowaniach?
-Idę spać. -Westchnął i powiedział:
-A pojutrze?
-Szkoła plus praca u was, czyli tak jak ty to stwierdziłeś spotkamy się.
-Umh, dobra pa.
-No narazie. -Wyszłam z auta, a Zayn pojechał z piskiem opon.
-Yy przecież my tu nie mieszkamy? -Spytała Emma wskazując na jakiś stary, podejrzewam, że niezamieszkujący nikt go dom.
-No co ty. Musiałam mu tak powiedzieć. Chyba nie zdradziłabym gdzie mieszkamy no nie?! By codziennie przychodził i dupe truł. -Emma patrzyła na mnie i analizowała każde wypowiedziane przeze mnie słowo. Nastała chwila ciszy, a za chwile się uśmiechnęła i powiedziała:
-Sprytne.
                                         < dzień później - popołudnie >
Wczoraj, jak się okazało, Emma spała sama i nie bała się tego. Poprostu przekonałam się, że lubi horrory. Ale mniejsza już o to. Jesteśmy już w galerii od dwóch godzin. Szukamy rzeczy do szkoły dla Emmy. Ja już swoje kupiłam.
-Może taki? -Pokazałam palcem na różowy piórnik.
-Nie lubię różowego. -Skrzywiła się.
-W sumie ja też nie... -Wzruszyłam ramionami i dodałam- A może niebieski?
-Idealny! -Rzuciła mi się na szyję. Zapłaciliśmy i poszliśmy do Nando's. I uwaga! Spotkaliśmy tych przygłupów! Z daleka już nam machali a my stanęliśmy jak wryte krzywo odmachując.
-Yy musimy tam iść? -Spytała Emma.
-A ty ich nie lubisz? -Zdziwiłam się.
-Nie. To banda debili mająca swój właśny zespół. Oni są powaleni a ich muzyka mnie przeraża. - Powiedziałam zciszonym głosem Em. Nie wiedziałam, że mają swój własny zespół ale mniejsza.
-Zgadzam się z tobą miszczu. Żółwik. -I przybiliśmy żółwika. Emma zajęła miejsca z dala od nich, a ja zamówiłam rzeczy i dosiadłam się do kuzynki. Niall pokazał ręką żebyśmy przyszły do nich, a ja pokiwałam przecząco głową i wzięłam się za jedzenie. Gdy skończyliśmy szybko wstałyśmy i wyszliśmy.
-To gdzie teraz? -Spytała Emma.
-Do domu. -Powiedziałam patrząc na zegarek. -O kur...de zaraz się spóźnimy! -Pociągnęłam szybko Emme za ręke i wybiegliśmy z galerii. Patrzyliśmy wokoło, a autobus już odjechał.
-No to pięknie...Idziemy na piechote. -Stwierdziłam.
-Niee... -Jęknęła Emma.
-Oj żesz nie marudź. Wskakuj na barana. -Ucieszyła się i po chwili była już na moich plecach. Doszliśmy po jakiś dwóch godzinach. Zmęczona wraz z Emmą weszłam na nasze piętro i krzyknęłam:
-What the fuck?! Co ty tu robisz?!
------------------------------------------------------------------
Prolog i rozdział 1 czytaliście, ale i tak postanowiłam dodać. Rozdział drugi jest nowy. Co o nim sądzicie? Może być?
Rozdział na drugim blogu jeszcze nie wiem kiedy dodam... Muszę to wszystko najpierw ogarnąć.
Jeżeli możesz zostaw komentarz. xxx