-LOUIS, idioto! Zejdź ze mnie! Nie mogę oddychać! -Wrzasnęłam. Ten zszedł ze mnie, a ja rzuciłam go na kanapę i usiadłam na niego okrakiem. Zaczęłam go dusić.
-Jeszcze raz mnie obudzisz, a twoja własna matka ciebie nie pozna! -Powiedziałam poważnym tonem, ale po chwili patrząc na przestraszonego Tomlinson'a wybuchłam śmiechem. Wykorzystał to i zaczął mnie łaskotać. Zaczęłam na niego wrzeszczeć, bić go i siłować się z nim ale to na marne. W końcu mnie puścił, a ja tylko powiedziałam krótkie:
-Nie lubię cię. -Wstałam, otrzepałam się i poszłam do siebie do pokoju trzaskając przy tym drzwiami. Podeszłam do okna i odpaliłam papierosa. Do pokoju wszedł Louis. Nie musiałam się odwracać, wiedziałam że to on. Podszedł do mnie, przytulił mnie i swoją głowę położył na moim ramieniu.
-Widzę, że bierzesz mnie od tyłu. -Zaśmiałam się pod nosem, a on zawtórował.
-Zboczeniec jeden. -Skwitował.
-A tak naprawdę czego chcesz? -Spytałam.
-Chciałem ciebie przeprosić.
-Za co? -Zaczęłam z niedowierzaniem.
-No przecież jesteś na mnie obrażona.
-Oj, Louis. Głupi Louis... To było jedno z dziesięciu moich dramatycznych scenek. -Uśmiechnęłam się.
-A gdzie te pozostałe dziewięć? -Spytał.
-Zobaczysz przy okazji, których będzie pewnie dużo bo lubię robić ludzi w balona. -Wyszczerzyłam się.
-No nie! Nikt ciebie nie nauczył w domu, że tak nie ładnie?! -Zaczął żartować, ale dla mnie już to nie były żarty. Raczej wspomnienia, które znów do mnie zawitały.
-Niestety nie. -Powiedziałam chłodnym głosem, patrząc w jeden punkt za oknem i pociągając papierosa.
-Nicole, ja... Przepraszam. Zapomniałem i strasznie mi teraz głupio. -Zmieszał się chłopak. Zgasiłam fajkę i odwróciłam się do niego ze sztucznym uśmiechem na twarzy.
-Nic się nie stało Louis. -Skwitowałam. -Teraz możesz już sobie iść. -Dodałam siadając na łóżko i odpalając laptopa. Pożegnał się ze mną i wyszedł. Włączyłam stare zdjęcia z tatą. Nie wiem dlaczego ale miałam ochotę sama siebie dobić oglądając je. Po chwili je wyłączyłam i poszłam do łazienki. Przemyłam twarz wodą, wytarłam ją ręcznikiem i poszłam do Emmy.
-Co tam mała? -Spytałam siadając koło niej na łóżku.
-Nic, robię lekcje. -Odpowiedziała prawie zasypiając.
-Boże, ty prawie na siedząco śpisz. Daj, odrobię za ciebie a ty się połóż spać. -Rozkazałam, chwyciłam za jej zeszyt i wyszłam z pomieszczenia zamykając za sobą drzwi. Usiadłam nad jej lekcjami. Jakieś zadanie z matematyki. Gdy tylko zaczęłam je robić zadzwonił telefon.
-Czego?! -Od samego rana coś ode mnie chcą.
-Nicole, nie wiem co wybrać! Jechać do sklepu i kupić nutellę XXL, czy do Nando's i zamówić całe pudło jedzenia XXL? -Spytał zdesperowany Niall.
-Dlaczego akurat mnie pytasz o takie beznadziejne rzeczy?
-Myślałem, że mi pomożesz! -Zaczął rozpaczać mi do słuchawki jak małe dziecko.
-Myślisz, że mam czas z tobą rozmawiać? Właśnie odrabiam zadanie domowe Emmy! -Powiedziałam.
-No ale to poziom zaawansowany, a ty takiego nie posiadasz. -Skwitował.
-No wiesz co! Bulwers, rozłączam się. -Nacisnęłam na czerwoną słuchawkę. Myślałam, że to poskutkuje lecz na marnę. Zaczął wydzwaniać i pisać sto sms'ów na minutę. Nie wytrzymałam i wyłączyłam telefon. Po co mam mu odpowiadać na jego głupie pytanie na temat jedzenia, skoro to on wie co lepiej lubi? Zaraz, zaraz. Przecież on by wszystko zjadł! Boże, żyję wśród debili...
Lekcje Emmy zrobiłam w dwadzieścia minut oglądając przy tym telewizję. Postanowiłam pójść się przejść i tak też zrobiłam. Zostawiłam małą karteczkę Emmie, że wychodzę, ubrałam na siebie czarny płaszczyk, conversy i wyszłam z mieszkania. Poszłam w stronę parku, lecz tam nie miałam co robić, więc udałam się do najbliższego sklepu. Kupiłam kilka rzeczy i nie wiedziałam gdzie mam pójść. Zaczęłam chodzić bez sensu i bez żadnego celu. W końcu zatrzymałam się na przystanku autobusowym, bo nie chciało mi się wracać na piechotę.
-A panienka czeka na autobus? -Spytał jakiś typ. Koło niego stało jeszcze dwóch takich.
-A co to ciebie interesuje?! -Prychnęłam. Nienawidzę takich gości, co do wszystkich lasek zarywają.
-No bo taka piękna dziewczyna nie powinna stać sama na przystanku o tak późnej porze. -Skwitował.
-Czy ty siebie słyszysz?! Jest dopiero po osiemnastej... Poza tym nie czekam na autobus, tylko na kogoś. -Skłamałam. Wcale tak nie było. Nie miałam nawet po kogo zadzwonić żeby po mnie przyjechał, bo pewnie wszyscy byli zajęci. Mogłabym pójść do domu na piechotę, ale przecież nie będę mu pokazywać że się go boję. W ostateczności tak zrobię.
-Może ciebie podwieźć skarbie? -Jak wypowiedział te słowa, to zaczęło się we mnie gotować.
-Te skarbie to sobie w dupę wsadź! Żadnej podwózki nie chcę! Wyglądam na dziwkę, że tak mnie się pytasz o to żebyś mnie podwiózł?! No nie wydaję mi się! -Zaczęłam mu dogadywać, a potem zwróciłam się do tych dwóch stojących koło niego, robiących za "obstawę". -A wy czego się tak kur*wa gapicie?! Nie macie co robić czy jak?!
Na moje słowa, jego koledzy wsiedli do samochodu, tylko został ten idiota.
-Czego tak stoisz?! Na ciebie już też chyba czas! -Krzyknęłam. Zaczęło się to robić dziwne i... niebezpieczne.
-Będę miał na ciebie oko ślicznotko. -Powiedział, wsiadł do samochodu i odjechał. Ciężko westchnęłam. Miałam nadzieję, że to koniec. Że już sobie pojechali, a ja spokojnie wrócę do domu. Jednak to nie trwało długo. Po dwudziestu minutach zaczęli się znów kręcić. Nie miałam wyboru. Musiałam napisać do Zayn'a. Wiedziałam, że mi może pomóc. Zaczęłam się już powoli bać tych psychopatów. Miałam wrażenie, że czekają na moment kiedy nie będzie nikogo wokół i porwą mnie. Napisałam sms'a do Malik'a:
"Jestem na przystanku autobusowym tym gdzie jest sklep monopolowy. Koło mnie kręcą się trzy typy, ratuj!"
Dostałam odpowiedź, że będzie jak najszybciej. Miałam nadzieję, że nic do tej pory się nie stanie. Stukałam nerwowo palcami o mój telefon. Wyszedł z auta i podszedł do mnie. Wstałam i odsunęłam się od niego na bezpieczną odległość.
-Czego chcesz?! -Zapytałam wkurzona.
-Wiesz... Muszę przyznać, że wcześniej ciebie tu nie widziałem. Ale od razu mi się spodobałaś. -Zaczął słodzić. Jak ja mu mogę się podobać skoro widzi mnie pierwszy raz?! Czy on dobrze się czuję?!
-Yyy... -Powiedziałam odsuwając się od niego jeszcze dalej. W końcu zobaczyłam z daleka światła samochodu. Zaczęłam biec, a on za mną. Zayn gwałtownie zahamował, a ja zdążyłam przed tym facetem uciec i wsiąść szybko do samochodu. Mulat odjechał z piskiem opon.
-Wszystko ok? -Spytał.
-Wszystko ok?! Nie, nie jest wszystko ok! On mnie może teraz nawet śledzić! To był jakiś psychopata i ci jego koledzy też! Miałam wrażenie, że chcę mnie porwać! Jak ma być wszystko ok?! -Zaczęłam wrzeszczeć i cała się trząść. Nie mogłam się uspokoić.
-Spokojnie Nicole. -Zayn chwycił mnie za moją zimną dłoń. Wzięłam głęboki wdech i wydech, a następnie spojrzałam na lusterko.
-Jadą za nami! -Krzyknęłam. Zayn dodał gazu skręcając w jakieś zakamarki. Skręcił kilka razy w lewo, w prawo a potem wyjechał koło mojego bloku.
-Zgubiłem ich. -Ciężko westchnął. -Nie możesz tak teraz pójść do domu, on może ciebie obserwować. Idź po Emmę i jedziecie do nas. Tak będzie bezpieczniej. -Dodał. Nie miałam nic przeciwko temu, wręcz byłam za tym żeby do nich pojechać. Nie chciałam zostać na noc sama w domu. Jeszcze z małą. Przecież jak on może wiedzieć gdzie ja mieszkam to może stać się mi krzywda, a zwłaszcza Emmie. Niewiadomo co takiemu przyjdzie do głowy. Szybko pokiwałam twierdząco głową i wyszłam z samochodu. Pobiegłam po moją kuzynkę. Wparowałam do jej pokoju.
-Emma! Obudź się! Szybko! Bierz książki i jedziemy do przygłupów! -Zaczęłam nawijać jak nakręcona.
Była jeszcze nie przytomna i nie wiedziała o co chodzi. -Wszystko ci opowiem, ale nie teraz! -Dodałam i pociągnęłam małą do samochodu.
U chłopaków jakoś czułam się bezpieczniej. Wiedziałam, że tu nic mi nie grozi. Nawet przy nich zapomniałam o tym co się wydarzyło dzisiejszego dnia. Emmą zajął się Louis, a ja siedziałam z resztą w salonie opowiadając sobie głupie przypadki w życiu.
-Co tam zboczuchu? -Spytałam Zayn'a, który się do mnie dosiadł i objął mnie ramieniem.
-Ejejej, młoda nie pozwalaj sobie! -Skwitował.
-Jesteś o rok ode mnie starszy. Opowiedz mi jak było w twoim wieku? -Spytałam i zrobiłam dziwną minę.
-Możesz po mnie tak nie jechać? Musisz zawsze mieć racje? -Jęknął.
-Ok... A więc, powiedz coś a ja spróbuję ci nic nie obrażającego odpowiedzieć.
-A więc... Co dziś robimy wieczorem? -Spytał.
-ZIEMNIAK! -Wrzasnęłam.
-Ziemniak?! -Zawtórował Niall podnosząc głowę go góry.
-Tak, ziemniak! -Zaśmiałam się.
-Gdzie? -Spytał, a jego oczy zabłyszczały się.
-No.. pewnie w twoim pokoju.
-Dzięki, że mi przypomniałaś o nim! -Ucieszył się Horan i pobiegł na górę do swojego pokoju. Myślałam, że to nie dzieję się naprawdę. Jak można szaleć za ziemniakiem? Za chwilę do salonu wparował Liam wrzeszcząc i chowając się za mną, a za nim wybiegł Harry z łyżkami w ręku.
-Ej! Co tu do jasnej cholery się dzieje?! -Spytałam.
-Witaj w domu, gdzie mieszkają najbardziej powaleni ludzie w okolicy. Noi za to najbardziej przystojni. -Puścił mi oczko Hazza.
-No nie powiedziałabym. -Wywróciłam oczami. -Dowiem się w końcu dlaczego Payne stoi za mną z paniką w oczach i wbija swoje paznokcie w moją skórę?! -Powiedziałam z bólem i groźną miną na Liam'a.
-Bo... Ja boję się panicznie łyżek! -Skwitował Liam.
-Że co?! Ty mówisz poważnie?! -Zaczęłam mówić z kpiną.
-Tak, naserio! No ej! Nie wyśmiewaj się ze mnie! To nie moja wina! Ja już tak mam! -Oburzył się.
-Dobra, dobra. -Próbowałam się powstrzymać od śmiechu. -Harry, zostaw go w spokoju bo inaczej będziesz miał ze mną do czynienia! -Zpiorunowałam go moim spojrzeniem. Ten rzucił łyżki na ziemi i spokojnie usiadł na kanapę.
-Dzięki Nicole! A ty już dzisiaj spokojnie w nocy nie zaśniesz. -Pogroził Liam Styles'owi.
-Boże co za patologia. -Puściłam facepalm'a.
-Ty mi to mówisz? Mieszkam z nimi na co dzień. -Skwitował Zayn. -A zresztą już mniejsza o to. Chodź ci coś pokażę, tylko się ubierz. -Dodał Malik, zakładając kurtkę i pociągając mnie na górę.
-Będzie seks? -Spytał Niall ruszając brwiami, gdy wychodził z pokoju.
-Weź się lepiej zamij swoim ziemniakiem! -Powiedziałam.
-Już dawno po nim. -Wzruszył ramionami głodomorek i poszedł na dół, pewnie do reszty.
Poszliśmy długim korytarzem do ostatniego pokoju. Było w nim ciemno, pusto i zimno. Zdziwiłam się po co tu przyszliśmy, ale po chwili zrozumiałam. Weszliśmy po małych schodach i znaleźliśmy się na dachu. Było tam... pięknie. Na środku koc, dwa kubki gorącej czekolady i wszędzie dookoła lampki świąteczne. Usiadłam po turecku na kocu, a Zayn koło mnie.
-Podoba ci się? -Spytał.
-Podoba? To miejsce jest magiczne. -Powiedziałam podekscytowana.
-Wiesz...Zrobiłem to specjalnie dla ciebie. -Przyznał chłopak. Uśmiechnęłam się pod nosem i odpowiedziałam:
-Dziękuje.
Zayn kichnął trzy razy pod rząd. Wiedziałam, że będzie chory przez to że wtedy szedł bez kurtki przeze mnie.
-A nie mówiłam? -Wytknęłam do niego język i napiłam się gorącej czekolady.
-Oj, już nie marudź. Najwyżej będę chory. -Wzruszył ramionami.
-O nie! A z kim ja będę siedziała na matmie? To ja też nie pójdę do budy! -Skwitowałam, a ten się zaśmiał.
-Wiesz... Chciałem ci coś powiedzieć. -Zaczął.
-No mów. -Spojrzałam na niego.
-Bo...
-TU WY JESTEŚCIE! -Wrzasnął Louis i rzucił się na mnie.
-Czy jest jakiś powód żebyś mnie teraz przytulał? Bo ja go nie widzę! -Powiedziałam.
-Tak, jest. Dalej chłopaki! Teraz! -Z dołu wybiegli wszyscy chłopcy i rzucili się na mnie ze śniegiem. Po chwili cała już byłam w nim. Miałam go dosłownie wszędzie. Myślałam, że ich zabiję.
-Chcecie wojny na śnieżki?! To macie! -Zrobiłam kilka porządnych kulek i zaczęłam w nich rzucać.
----------------------------------------------------------------------------------
Siemasz! :D Rozdział miałam dodać wczoraj ale pojechałam na "świąteczne zakupy" xd No to jak? :p Weekend kochani! :>
13 komentarzy = nowy rozdział.
-Co tam zboczuchu? -Spytałam Zayn'a, który się do mnie dosiadł i objął mnie ramieniem.
-Ejejej, młoda nie pozwalaj sobie! -Skwitował.
-Jesteś o rok ode mnie starszy. Opowiedz mi jak było w twoim wieku? -Spytałam i zrobiłam dziwną minę.
-Możesz po mnie tak nie jechać? Musisz zawsze mieć racje? -Jęknął.
-Ok... A więc, powiedz coś a ja spróbuję ci nic nie obrażającego odpowiedzieć.
-A więc... Co dziś robimy wieczorem? -Spytał.
-ZIEMNIAK! -Wrzasnęłam.
-Ziemniak?! -Zawtórował Niall podnosząc głowę go góry.
-Tak, ziemniak! -Zaśmiałam się.
-Gdzie? -Spytał, a jego oczy zabłyszczały się.
-No.. pewnie w twoim pokoju.
-Dzięki, że mi przypomniałaś o nim! -Ucieszył się Horan i pobiegł na górę do swojego pokoju. Myślałam, że to nie dzieję się naprawdę. Jak można szaleć za ziemniakiem? Za chwilę do salonu wparował Liam wrzeszcząc i chowając się za mną, a za nim wybiegł Harry z łyżkami w ręku.
-Ej! Co tu do jasnej cholery się dzieje?! -Spytałam.
-Witaj w domu, gdzie mieszkają najbardziej powaleni ludzie w okolicy. Noi za to najbardziej przystojni. -Puścił mi oczko Hazza.
-No nie powiedziałabym. -Wywróciłam oczami. -Dowiem się w końcu dlaczego Payne stoi za mną z paniką w oczach i wbija swoje paznokcie w moją skórę?! -Powiedziałam z bólem i groźną miną na Liam'a.
-Bo... Ja boję się panicznie łyżek! -Skwitował Liam.
-Że co?! Ty mówisz poważnie?! -Zaczęłam mówić z kpiną.
-Tak, naserio! No ej! Nie wyśmiewaj się ze mnie! To nie moja wina! Ja już tak mam! -Oburzył się.
-Dobra, dobra. -Próbowałam się powstrzymać od śmiechu. -Harry, zostaw go w spokoju bo inaczej będziesz miał ze mną do czynienia! -Zpiorunowałam go moim spojrzeniem. Ten rzucił łyżki na ziemi i spokojnie usiadł na kanapę.
-Dzięki Nicole! A ty już dzisiaj spokojnie w nocy nie zaśniesz. -Pogroził Liam Styles'owi.
-Boże co za patologia. -Puściłam facepalm'a.
-Ty mi to mówisz? Mieszkam z nimi na co dzień. -Skwitował Zayn. -A zresztą już mniejsza o to. Chodź ci coś pokażę, tylko się ubierz. -Dodał Malik, zakładając kurtkę i pociągając mnie na górę.
-Będzie seks? -Spytał Niall ruszając brwiami, gdy wychodził z pokoju.
-Weź się lepiej zamij swoim ziemniakiem! -Powiedziałam.
-Już dawno po nim. -Wzruszył ramionami głodomorek i poszedł na dół, pewnie do reszty.
Poszliśmy długim korytarzem do ostatniego pokoju. Było w nim ciemno, pusto i zimno. Zdziwiłam się po co tu przyszliśmy, ale po chwili zrozumiałam. Weszliśmy po małych schodach i znaleźliśmy się na dachu. Było tam... pięknie. Na środku koc, dwa kubki gorącej czekolady i wszędzie dookoła lampki świąteczne. Usiadłam po turecku na kocu, a Zayn koło mnie.
-Podoba ci się? -Spytał.
-Podoba? To miejsce jest magiczne. -Powiedziałam podekscytowana.
-Wiesz...Zrobiłem to specjalnie dla ciebie. -Przyznał chłopak. Uśmiechnęłam się pod nosem i odpowiedziałam:
-Dziękuje.
Zayn kichnął trzy razy pod rząd. Wiedziałam, że będzie chory przez to że wtedy szedł bez kurtki przeze mnie.
-A nie mówiłam? -Wytknęłam do niego język i napiłam się gorącej czekolady.
-Oj, już nie marudź. Najwyżej będę chory. -Wzruszył ramionami.
-O nie! A z kim ja będę siedziała na matmie? To ja też nie pójdę do budy! -Skwitowałam, a ten się zaśmiał.
-Wiesz... Chciałem ci coś powiedzieć. -Zaczął.
-No mów. -Spojrzałam na niego.
-Bo...
-TU WY JESTEŚCIE! -Wrzasnął Louis i rzucił się na mnie.
-Czy jest jakiś powód żebyś mnie teraz przytulał? Bo ja go nie widzę! -Powiedziałam.
-Tak, jest. Dalej chłopaki! Teraz! -Z dołu wybiegli wszyscy chłopcy i rzucili się na mnie ze śniegiem. Po chwili cała już byłam w nim. Miałam go dosłownie wszędzie. Myślałam, że ich zabiję.
-Chcecie wojny na śnieżki?! To macie! -Zrobiłam kilka porządnych kulek i zaczęłam w nich rzucać.
----------------------------------------------------------------------------------
Siemasz! :D Rozdział miałam dodać wczoraj ale pojechałam na "świąteczne zakupy" xd No to jak? :p Weekend kochani! :>
13 komentarzy = nowy rozdział.
Zajebisty rozdzial!!!
OdpowiedzUsuńMam nadzieje ze te typy nic jej nie zrobia...
I czekam na Zicol XD
Mam nadzieje ze szybko bd te 13komentarzy bo inaczej nie wytrzymam do nastepnego!
Iwona:*
Świetny rozdział. Mam nadzieję że tych trzech typków nic jej nie zrobią. Czekam na następy. <3
OdpowiedzUsuńuwielbiaaam czekam na kolejny rozdział laska1!!!
OdpowiedzUsuńpaulaa1!!!!
Super jak zawsze <3 Ciekawe co chciał powiedzieć jej Zayn. Że też zawsze chłopcy muszą we wszystkim przeszkodzić ;)Czekam na nexta <3
OdpowiedzUsuńhttp://love-story-1d-opowiadanie.blogspot.com/
Zajebioza ! *.*
OdpowiedzUsuńCo Zayn chciał jej powiedzieć , hmmm ?
Chyba się domyślam , ale oczywiście musiałaś zrobić tak , żeby ktoś przeszkodził .. -.- Ale i tak mi się podoba ;D
Dodawaj częściej rozdziały !
Ja nie mogę tak długo czekać , bo normalnie ... nie wiem co xd
Czekam na następny . :D
PS: Dziękuję za takiego dużego Koma u mnie < 33
Boże genialny jest *.* Tylko niech te typy nic jej nie zrobią...a w sumie wtedy Zayn musiałby zamienić się w bohatera xD Ciekawe co chciał jej powiedzieć... musieli to przerwać -.- Chce już next rozdział :D
OdpowiedzUsuńZaaaajebiste ;) brakuje mi w tym rozdziale Sam xD Ciekawe co chciał powiedzieć Zayn? "Jestem w ciąży, Nicole" :P
OdpowiedzUsuńSuper i czekam na następny ;)
ejjj! no jak mogłaś tu "wrzucić" chłopaków w takim momencie?
OdpowiedzUsuńCo Zayn chciał jej powiedzieć?!
Zakładam, że czuje do niej coś więcej i to właśnie chciał jej wyznać ^^
pisz szybko kolejny :D
Kocham. Kocham. Kocham. <3
OdpowiedzUsuńJak mogłąś przerwać w takim momencie?! :D Jeju :D
OdpowiedzUsuńAle jak zawsze świetny1 :)
Świetny! *____*
OdpowiedzUsuńWręcz zajebisty! <3
Jesteś boska ♥ *______________________________*
OdpowiedzUsuńJa już chce następny rozdzial xD ♥♥♥
Zajebisty! Czekam na kolejny *-*
OdpowiedzUsuńOOOOO ALe super : D
OdpowiedzUsuńJak Zayn się stara ! Czekam na nexta !
OdpowiedzUsuńzajebisty uu zayn bardzo ladnie .;p
OdpowiedzUsuń