niedziela, 27 stycznia 2013
Rozdział 17
Dzień w szkole niezbyt był ciekawy. Mówiłam żeby nie iść, ale oczywiście zostałam zmuszona. Już na pierwszej lekcji zaskoczyli nas sprawdzianem z chemii, a na drugiej dostałam jedynkę z odpowiedzi. Co zrobić, takie życie. Na koniec lekcji chłopaki wyjechali z propozycją żeby pojechać do aqua parku. Zgodziłam się i byliśmy umówieni że podjadą pod nas o 17:00. Odebrałam Emmę ze szkoły i poszłyśmy do domu. Coś mnie kusiło żeby zadzwonić do mojej przyjaciółki i też tak zrobiłam.
-Halo? Nicole? -Usłyszałam jej głos z drugiej strony telefonu.
-Siema ciołku. -Przywitałam się z nią.
-Miło cię słyszeć zgredzie. Co tam u was słychać? -Spytała.
-W szkole? Nie pytaj. A tak ogólnie to da się przeżyć, dzisiaj jedziemy do aqua parku, a u was jak? -Zaczęłam jej opowiadać.
-U nas świetnie. Właśnie zbieramy się na spacer i muszę kończyć. -Skwitowała.
-Jasne, idź się liż z Dominikiem. -Zaśmiałam się.
-A ty z Zayn'em! -Również się zaśmiała.
-Haha mój debilu... Tęsknie za tobą, wiesz? -Powiedziałam patrząc na zdjęcie, na którym byłam ja i Samanta.
-Wiem, ja za tobą też. Mam nadzieję, że spotkamy się na walentynki. -Westchnęła.
-Tak, też mam taką nadzieję... Dobra, idź już bo pewnie Dominik się niecierpliwi! Pogadamy później! -Skwitowałam.
-Jasne, pa. -Rozłączyła się, a ja uśmiechnęłam się sama do siebie. Tęsknie za nią i za Dominikiem. Brakuję mi ich tutaj, w Londynie. Dostałam poduszką w łeb. Spojrzałam się na Emme.
-Nad czym tak myślisz? Od minuty próbuję ci coś powiedzieć, ale mnie nie słuchasz! -Powiedziała mała.
-Sorki, to w czym problem? -Spytałam.
-Chciałam się zapytać czy mogłabym na walentynki pójść do mojej koleżanki, Vicky. Wy i tak pewnie będziecie chcieli być sami z Zayn'em lub zrobicie jakąś imprezę. -Wzruszyła ramionami.
-W sumie racja, możesz iść. Podrzucimy cię. -Puściłam do niej oczko. -A teraz idź się szykuj, bo zaraz wychodzimy. -Dodałam. Została nie cała godzina.
Ubrałam na siebie strój kąpielowy i na to ciuchy. Włosy spięłam w kucyka, a usta pomalowałam zwykłym błyszczykiem. Chwyciłam za torbę, ubrałam buty i kurtkę i wraz z Emmą wyszłyśmy na dwór. Gdy chłopaków jeszcze nie było zapaliłam papierosa. Podjechał pod nasz blok dluga limuzyna. Brwi podniosłam do góry, nie wierząc że to oni. Okno uchyliło się i ujrzałam głowę Louis'a:
-Czy panienki potrzebują podwózki? -Spytał swoim śmiesznym głosem zdejmując okulary.
-Tak, czekamy na pięciu idiotów, którzy spóźnili się dziesięć minut! -Powiedziałam i otworzyłam drzwi od limuzyny. W środku wszyscy siedzieli sobie luźno i patrzyli się na nas.
-Sorki za spóźnienie, ale nie mogłem znaleźć swoich kąpielówek. -Skwitował Harry pijąc shake'a.
-Jasne, a nie za wygodnie? -Spytałam sarkastycznie.
-No właśnie trochę mnie głowa boli. -Skrzywił się Niall, a ja puściłam facepalm'a. Usiadłam wraz z Emmą i odjechaliśmy.
-Nicole, Emma... Poznajcie Paul'a. Paul to jest Nicole, dziewczyna Zayn'a i jej kuzynka Emma. -Zaczął gadać Lou. Pomachałyśmy Paul'owi i zajęliśmy się nudną rozmową Horan'a na temat zamknięcia Nando's.
* * * * * * * *
-Zayn! Puść mnie! Jak mnie wepchniesz do tej wody to... AAA! -No tak. I stało się. Zostałam brutalnie wepchnięta do basenu. Wynurzyłam się i ujrzałam śmiejącego się z całej sytuacji Malik'a. Za nim skradał się Niall, podszedł do niego i z całej siły popchnął go. Mulat poleciał na mnie. Znowu zostałam zanurzona. Zayn pomógł mi się wynurzyć.
-Żyjesz? -Zaczął panikować.
-Nie. -Skwitowałam i wyrwałam się z jego objęć. Zaczęłam pływać, ale nie długo bo chłopakom chciało się chlapać wszystkich i wszystko. Postanowiłam wykorzystać ten moment i uciekłam do innego pomieszczenia, gdzie znajdowała się sauna. Weszłam do niej i położyłam się na kilku siedzeniach. Zamknęłam oczy i już zaczęłam zasypiać kiedy do sauny wpadł Zayn.
-Próbuję schować się przed Louis'em! -Wszedł pod te siedzenia. -Jak tu wejdzie, kryj mnie! -Dodał.
-Co z tego będe miała? -Zaczęłam się z nim droczyć, ale po tym co powiedziałam do sauny otworzyły się drzwi. Ujrzałam w nich wściekłego Louis'a.
-Widziałaś może Zayn'a? -Spytał. Kiwnęłam głową, że nie i poszedł. Zayn wyślizgnął się spod krzeseł i odetchnął z ulgą.
-A tak w ogóle co się stało?
-Wysłałem Eleanor fotkę Louis'a, jak wącha Harry'emu pachę. -Zaśmiał się.
-Świnia z ciebie. -Skomentowałam.
-Ej no! Obrażam się. -Powiedział zbulwersowany. Zaczął szarpać za klamkę i udawać, że nie może wyjść.
-Zayn, nie udawaj, że klamka się zacięła. -Wywróciłam oczami.
-Ale ja nie udaję. Naprawdę. -Podeszłam do drzwi i próbowałam je otworzyć ale naprawdę się nie dało.
-No to pięknie... -Westchnęłam. Pozostało nam tylko czekać aż ktoś tu przejdzie i nas zauważy.
* * * * * * * *
-Kur*a, Zayn! Gorąco mi! -Zaczęłam marudzić.
-A myślisz, że mi nie?! Nie moja wina, że utknęliśmy! -Zaczął się bronić.
-Jasne, ale czy te debile nie zauważyli że jeszcze nas nie ma?! -Zdenerwowałam się.
-Wiesz, mają krótką pamięć. Możliwe, że już nawet pojechali. -Wzruszył ramionami.
-Nie załamuj mnie... -Puściłam facepalma.
-Może sami te drzwi rozwalimy? -Spytał.
-Dobry pomysł... -Uśmiechnęłam się do chłopaka. Zobaczyłam na stojące obok mnie krzesło. Tak to będzie dobra rzecz żeby tym rzucić. Z całej siły rzuciłam krzesłem w szklane drzwi, które po chwili rozpadły się na małe kawałki szkła. Ominęliśmy je szybko i pobiegliśmy do szatni. Zaczęłam się przebierać w moje ciuchy. Zayn podszedł do mnie i objął mnie od tyłu. Odwróciłam się i ręce zarzuciłam mu wokół szyi.
-To jest damska szatnia. -Zaśmiałam się.
-Wiem, ale mi to dużej różnicy nie robi. Gdzie ty, tam i ja. -Powiedział i mnie pocałował. Czułam motylki w brzuchu. Po chwili jednak ogarnęłam się, że kilka dziewczyn stoi, patrząc się na nas, a może i na Zayn'a bo przecież jest w damskiej szatni.
-Chodź, idziemy. -Pociągnęłam go za sobą w stronę wyjścia. Na zewnątrz było już ciemno i zimno. Śnieg padał, a na ulicy zero ludzi. Nawet samochodów... Właśnie...
-Gdzie jest limuzyna? -Zapytałam.
-Jak już mówiłem, pewnie pojechali do domu. Ale nie martw się, zaraz zadzwonie po Louis'a żeby po nas podjechał. -Skwitował Zayn.
-Pieprze ich, ide na piechote. -Powiedziałam i ruszyłam w stronę domu.
-Czekaj ide z tobą. -Podbiegł do mnie Malik. - Bynajmniej możemy być sami. -Poruszał zabawnie brwiami i chwycił mnie za ręke. Pokiwałam głową i się zaśmiałam.
-Masz może fajkę? -Spytał.
-A ja bym nie miała? -Odpowiedziałam pytaniem. Z torby wyciągnęłam paczkę papierosów. -Masz mi potem oddać. -Wytknęłam mu język.
-Dla ciebie wszystko. -Powiedział odpalając szluga.
-No ja myśle. -Odpowiedziałam.
* * * * * * * *
Rano zadzwonił budzik. No kurde, nie wytrzymam. Mam dosyć tych wszystkich budzików i porannego wstawania. Ale na szczęście niedługo ferie zimowe i wolne. Chyba prześpie te dwa tygodnie... Zobaczyłam na telefon. Że co?! Dzisiaj sobota?! Czemu to gówno zaczęło dzwonić, skoro dzisiaj jest sobota?!
Wstałam z łóżka, chwyciłam za budzik i wywaliłam je przez okno.
-Ała! -Usłyszałam Zayn'a pod blokiem? Wyjrzałam przez okno i faktycznie tam stał.
-Co ty tu robisz o ósmej rano? -Zapytałam go.
-Czekaj, zaraz ci wyjaśnie! -Krzyknął i wszedł do środka. Podeszłam do drzwi i otworzyłam je. Ujrzałam mojego chłopaka i rzuciłam się na niego.
-Cześć kochanie. Mam dla ciebie niespodziankę. Jedziemy w trasę koncertową i nie chce się z tobą rozstawać, chcę cię mieć przy sobie. Dlatego... Czy chcesz z nami jechać? -Uśmiechnął się do mnie słodko, a ja zaniemówiłam z wrażenia.
-Jeszcze pytasz?! -Przytuliłam go do siebie. -Dziękuje ci.
-No ale za co? -Spytał.
-Za wszystko. Za to że jesteś przy mnie. Kocham cię. -Powiedziałam i pocałowałam go.
-Ja ciebie też. -Odpowiedział. - A teraz chodź, idziesz do nas. -Podał mi kurtkę.
-Ale że co w piżamie? -Spytałam.
-Tak. -Powiedział.
-Wariat. -Zaśmiałam się. Ubrałam kurtkę,buty i wyszliśmy.
Po kilku minutach byliśmy w domu chłopaków. Weszłam do salonu i usłyszałam bardzo inteligentną rozmowę:
-Stary właśnie widziałem ciebie w tv! -Powiedział Louis.
-Naprawdę? Na jakim kanale? -Zapytał podekscytowany Harry.
-Na Animal Planet. -Odpowiedział Lou a wszyscy wybuchli śmiechem.
-Siema przygłupy. -Przywitałam się z nimi.
-No cześć. I co jedziesz z nami w trasę? -Spytał Niall.
-Tak, ale wątpie czy ze mną wytrzymacie tyle czasu. -Wytknęłam język.
-Pożyjemy, zobaczymy. -Wzruszył ramionami Liam.
-O ile w ogóle do tego czasu dożyjemy... W końcu jedziemy wtrasę z Nicole -Powiedział Lou.
-Ha ha ha, bardzo śmieszne Louis. -Zaczęłam się z nim droczyć.
-To co? Zamawiamy pizze? -Spytał Niall. Wszyscy byli za. Uradowany Niall zadzwonił po nią i zamówił największą jaką tylko się da. Po chwili ktoś zapukał do drzwi. Podeszłam do nich i otworzyłam. Nie wierzyłam własnym oczom kogo ujrzałam.
---------------------------------------------------------------------------
Joł, Joł. Znowu rozdział z opóźnieniem ale byłam z piątku na sobotę na nocce u koleżanki i nie miałam czasu. ;3 Jak napewno wiecie mi się rozdział nie podoba ale zostawiam wam to do skomentowania. :D Jak myślicie, kogo ujrzała Nicole? Mogę tylko powiedzieć, że to nie była dostawca z pizzą, haha. :P
Pod ostatnim rozdziałem 27 komentarzy, 78 obserwatorów i ponad 16 tysięcy wyświetlenia strony. Jesteście wspaniali. <3 To co? Łejtajcie na nexta. ;3
Pozdrówka, Juliett. xoxo
czwartek, 17 stycznia 2013
Rozdział 16
Właśnie w tym momencie weszła do sali pielęgniarka.
-Dobry wieczór, Nicole. -Spojrzałam w stronę okna, gdzie było ciemno.
-Dobry wieczór. -Powiedziałam.
-Musisz na chwilę wyjść, muszę zrobić kilka badań. -Kobieta zwróciła się do Sam. Przyjaciółka pokiwała głową i ostatni raz spojrzała na mnie bezradnie po czym wyszła.
-Jak się czujesz? -Spytała.
-Niezbyt dobrze. -Chwyciłam się za głowę. Czułam jakbym miała gorączkę. Usiadłam na łóżku.
-Wcale się nie dziwie, z tego co słyszałam to naprawdę musiałaś cierpieć. -Wzruszyła ramionami, uśmiechając się lekko.
-A skąd pani to wie? -Zdziwiłam się.
-No czytałam tą najnowszą gazetę. Mogę ją ci zaraz przynieść. -Pokiwałam głową, że chcę. No nie wierzę. Przecież o tym nikt nie miał się dowiedzieć. Teraz wie już cały świat... Robią z tego jakąś sensację... Tylko dlaczego?
Pielęgniarka po chwili przyniosła mi gazetę, tabletki i małą kolację. Chwile jeszcze była, a potem poszła mówiąc, że przyjdzie potem. Zostałam sama i zaczęłam czytać gazetę.
"Nicole Smith, przyjaciółka popularnego zespołu One Direction, dziewczyna Zayn'a Malik'a została brutalnie zaatakowana przez Macieja *****. Widzieliśmy jak o 15:35 dziewczyna wraz z Zayn'em wyparowali szybko z szarego budynku i z piskiem opon odjechali. Godzinę później Maciej wylądował w więzieniu, a Nicole w szpitalu. Narazie nic więcej nie wiemy. Mamy nadzieję, że One Direction jak i pannie Smith nic już nie grozi."
Czytałam to z otwartą buzią. Powaliło ich do reszty? W tym samym czasie do sali przyszła Sam.
-Powiesz mi w końcu gdzie wyjeżdżasz? -Spytałam chłodnym głosem.
-Wyprowadzam się do Dominika. Do Polski. -Spuściła głowę, a ja ciężko westchnęłam.
-Aż tak ci jest tu źle z nami?
-Nie! Naprawdę jest mi tu dobrze, ale lepiej będzie u mojego chłopaka. -Zaraz, zaraz... Oni są razem? Dlaczego mi nie powiedzieli? -Wiesz przecież, że sama mieszkam. Moi rodzice w ogóle nie wracają do domu, a ja już jestem na tyle dorosła żeby się wyprowadzić.
-Czemu Dominik nie może się do ciebie wprowadzić? No wiesz, tu do Londynu? -Spytałam.
-Ma ostatnio ważne egzaminy, ale jak je tylko skończy mamy zamiar kupić tu sobie dom. -Uśmiechnęła się.
-Aż tak go kochasz?
-Zrobiłabym dla niego wszystko... -Powiedziała. -Nie jesteś zła? Będe codziennie dzwonić. Obiecuję.
-No nie jestem... Ale... Nie chcę stracić najlepszej przyjaciółki na świecie. -Uśmiechnęłam się do niej.
-Ooo. -Przytuliła mnie. -Nie stracisz. Będziemy w kontakcie. -Puściła mi oczko. Do sali weszli chłopcy.
-I jak się czujesz? -Zapytał Niall.
-Trochę dziwnie. -Skrzywiłam się nieco.
-Przejdzie ci dziecko. Wujek Lou zrobi herbatkę, którą u nas robi się od pokoleń. -Pogłaskał mnie po głowie marchewkowy świr, a ja spojrzałam na niego spode łba.
-Chodzi ci o tą herbatę co mi ją zrobiłeś jak byłem chory? -Spytał Hazza.
-Oczywiście. -Uśmiechnął się do niego, a loczek zaczął udawać że wymiotuje.
-Chyba jednak nie skorzystam z tej okazji... -Pokiwałam przecząco głową.
-Sama nie wiesz co tracisz. -Wzruszył ramionami. -A co tam masz? -Wskazał na gazetę.
-Artykuł o mnie. -Rzuciłam w niego gazetą. Louis czytając to miał bardzo skupiony wyraz twarzy. Po przeczytaniu podał ją dalej, Liam'owi.
-Będzie dobrze, Nicole. -Poklepał mnie po ramieniu Niall. Przewróciłam oczami. Nie lubię takich sztucznych tekstów.
-Chłopaki czas na nas. -Powiedział Louis.
-Ej no gdzie idziecie? -Spytałam.
-Mamy wywiad. Do jutra. -Pomachali mi i wyszli. Został tylko Zayn. Nastała chwila ciszy. Przez chwilę czułam, że chcę mi coś powiedzieć ale się powstrzymuję...
-Coś się stało? -Chwyciłam go za ręke.
-Nie. -Uśmiechnął się.
-Gdzie Emma?
-U Harry'ego kuzynki. Jak chcesz mogę po wywiadzie ci ją tutaj przywieźć.
-Okej. To... Do zobaczenia. -Pocałowałam go w policzek i poszedł. Ciężko westchnęłam. Dlaczego mi nie powiedział nic? Czułam, że chcę ale nie może... Dziwne.
* * * * * * * *
W sobotę wyszłam ze szpitala. Emma siedziała i oglądała telewizję, a ja próbowałam wymyśleć i narysować coś ciekawego do studia. Muszę dużo nadrobić przez ten czas nieobecności. Zayn ma dzisiaj urodziny i o 19:00 jest impreza u nich. Trochę nudno iść samemu... Chodzi mi o Samantę, której już ze mną nie ma. Wyprowadziła się do Polski. Do Dominika. Zawsze to z nią wywijam na parkiecie, a teraz nie będe miała z kim. Spojrzałam na zegarek. Była 18:30. No zajebiście, trochę mi się zamuliło.
-Emma, ubieraj się. -Powiedziałam, a sama pobiegłam do pokoju otwierając szafę. Nie będe się specjalnie ubierać. To przecież w końcu tylko urodziny. Ubrałam na siebie koszulkę i czarne spodnie. Lekko się wymalowałam i wyszłam wraz z Emmą z domu. Małą podrzuciłam do jej koleżanki na noc, bo przecież nie wezmę ją na jakąś szaloną imprezę na dodatek do tych przygłupów. Załapałam się na taksówkę. Po dwudziestu minutach byłam już pod ich domem. Dużo ludzi wchodziło do środka, a już z daleka było słychać głośną muzykę.
-Boże z kim ja się zadaję... -Westchnęłam i ruszyłam w stronę ich domu. Weszłam do środka i poczułam zapach alkoholu i fajek. W tej chwili sama miałam ochotę zapalić i chyba zaraz tak zrobię. Jak narazie szukałam w tłumie Zayn'a. W końcu go znalazłam. Stał odwrócony do mnie plecami, gadający z Hazzą. Podeszłam i przytuliłam go od tyłu. On momentalnie się odwrócił i pocałował mnie. Odwzajemniłam pocałunek, który trwał z dobre pięć minut. Odkleiliśmy się od siebie i powiedziałam:
-Spełnienia marzeń.
-Ty jesteś moim marzeniem. -Uśmiechnął się do mnie, a ja odwzajemniłam. Znowu zaczęliśmy się całować, ale tym razem nam przerwano.
-Weźcie już się nie liżcie i chodźcie pić! Mamy zamiar wszystkich upić i zagrać w butelkę! -Zawołał Louis. Spojrzeliśmy po sobie z Malik'iem po czym ruszyliśmy do kuchni po wódkę. Wzięliśmy ich z kilka i poszliśmy do reszty naszych przygłupów. Zgarnęliśmy jeszcze kilka osób z pomieszczenia i mogliśmy już grać. Na rozgrzewkę zagraliśmy w alkochińczyka żeby się dobrze upić. Ja zaczęłam oczywiście. Wyrzuciłam kostką pięć oczek i trafiłam na takie coś "Piję osoba po twojej lewej". Spojrzałam się na Zayn'a.
-Dawaj. -Puściłam do niego oczko, a on się zaśmiał i wypił zawartość kieliszka. I tak wszyscy po kolei pili. Moje ostatnie zadanie brzmiało tak: "Każdy pije po pięć kieliszków"
-Ja pierdole. Lejcie mi wódki. -Zaśmiałam się i trochę zakręciło mi się w głowie. Wypiłam tyle i trzeba było i spojrzałam się na resztę. Harry już poszedł rzygać, Liam się położył na środku sali, Zayn oparł się o Louis'a, a Niall nadal wpieprzał żarcie.
-To co, gramy w tą butelkę? -Powiedziałam robiąc co każde słowo mały odstęp. Wszyscy się zgodzili. Usiedliśmy w kółku, ale brakowało mi Hazzy.
-Ide po tego debila. Zaraz wracam. -Skwitowałam i ledwo co wstałam. Przez chwilę nogi mi się plątały, ale po chwili było już dobrze.
Weszłam do łazienki. Spojrzałam na loczka klęczącego nad kiblem.
-Harry, cioto chodź grać! -Pomogłam mu wstać.
-Chodźmy. -Powiedział. Zrobił jeden krok, zamknął oczy i oparł się o mnie. Nie utrzymałam równowagi i poleciałam razem z nim na ziemię.
-Hazza?
-Hm?
-Ty idioto! -Zaśmiałam się i próbowałam wstać co zajęło mi pięć minut, a podnoszenie chłopaka z dziesięć.
W końcu dotarliśmy do reszty.
-Co tak długo? -Spytali.
-Nie pytajcie. -Machnęłam ręką i akurat butelka, która dotychczas się kręciła zatrzymała się na mnie. Wybrałam wyzwanie. W końcu do odważnych świat należy.
-Wyjdź na boso na środek ulicy i wykrzycz jak bardzo mnie kochasz. -Poruszał seksiarsko brwiami Niall.
-Ale ja ciebie nie kocham. -Skrzywiłam się.
-Ranisz mnie! -Zaczął udawać, że płaczę.
-Żartuję. -Skwitowałam. Już sama się pogubiłam w tym. Zdjęłam skarpetki, otworzyłam drzwi i pobiegłam na ulicę. Wszyscy stali w drzwiach i się ze mnie nabijali.
-Kocham Niall'a Horan'a!! Wohoo! -Wykrzyczałam i spowrotem szybko udałam się do domu, bo było mi zimno w stopy. Położyłam się na kanapie.
-No co jest?! Chodź! -Chwycił mnie za ręke Zayn, ale i tak nie wstałam.
-Nie mam siły. -Jęknęłam.
-To co? Toast! -Ktoś wykrzyczał.
-Jestem za! -Dodałam energicznie wstając.
-Za Zicole! -Zawołał Louis przez mikrofon i uniósł z górę kieliszek.
-Za Zicole! -Powtórzyli wszyscy i zaczęli bić brawo po wypiciu kieliszków. Przytuliłam się do Zayn'a, a po chwili urwał mi się film.
* * * * * * * *
Zadzwonił dzwonek. Nie no nie mam siły. Nie wstaję. Nie idę dziś do szkoły. Wyłączyłam to okropne urządzenie i poszłam dalej spać. Za chwilę zadzwonił telefon. To Liam. Nie odbieram. Ktoś zaczął rzucać w okno śnieżkami. Podeszłam do okna i na ślepo je otworzyłam po czym natychmiastowo dostałam śniegiem w twarz.
-Kur*a! -Krzyknęłam, otarłam się i spojrzałam na czwórkę stojących przed domem chłopaków. -Czego wy tu?! -Wrzasnęłam.
-Do budy ale już! -Rozkazał mi Louis. Pokazałam im środkowy palec i poszłam dalej spać. Po chwili ktoś się na mnie położył.
-AAA! -Zaczęłam się turlać po łóżku zrzucając z siebie tego kogoś na ziemię. -Zayn? Jak ty tu weszłeś?! -Spytałam.
-Zrobiliśmy piramidkę. Louis klęczał, Liam na nim stanął, Harry na Liam'ie, Niall na Hazzie a ja na nich wszystkich. -Wzruszył ramionami.
-Debile. -Skomentowałam. -Tyle robicie trudu, a ja i tak nie pójdę do szkoły.
-Czyżby? -Spojrzał na mnie tym swoim chytrym uśmieszkiem.
-O nie... -Powiedziałam ale było już za późno. Mulat wziął mnie na ręce, zakluczył drzwi i zaczął nieść po schodach.
-Nie! Zayn! Zostaw mnie! Nigdzie nie idę! Nie chcę! Daj mi spokój! -Zaczęłam go bić, ale po chwili mi się już nie chciało.
-Mnie się już nigdy nie pozbędziesz. -Zrobił śmieszną minę.
-To chyba dobrze, nie? -Spytałam.
-Dla mnie tak. -Postawił mnie na ziemię. -To co, pójdziesz ze mną do szkoły? Nie chce siedzieć sam na matmie... -Zrobił jego słodkie oczka.
-Dlaczego ty to robisz?
-Ale co? -Zdziwił się.
-Ty już nie udawaj, że nie wiesz. Patrzysz się na mnie tymi słodkimi oczami i powalającym uśmiechem. -Zrobiłam tak ręce jakbym chciała go przez chwilę udusić.
-Że niby jak? -Spytał. -Tak? -I znów to zrobił.
-Kiedyś cię za to poprostu zabiję. -Powiedziałam i weszliśmy do auta.
------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, że tak długo rozdziału nie było ale miałam straszną gorączkę i nie miałam siły go napisać.
Może być? Proszę o komentarze. :)
-Dobry wieczór, Nicole. -Spojrzałam w stronę okna, gdzie było ciemno.
-Dobry wieczór. -Powiedziałam.
-Musisz na chwilę wyjść, muszę zrobić kilka badań. -Kobieta zwróciła się do Sam. Przyjaciółka pokiwała głową i ostatni raz spojrzała na mnie bezradnie po czym wyszła.
-Jak się czujesz? -Spytała.
-Niezbyt dobrze. -Chwyciłam się za głowę. Czułam jakbym miała gorączkę. Usiadłam na łóżku.
-Wcale się nie dziwie, z tego co słyszałam to naprawdę musiałaś cierpieć. -Wzruszyła ramionami, uśmiechając się lekko.
-A skąd pani to wie? -Zdziwiłam się.
-No czytałam tą najnowszą gazetę. Mogę ją ci zaraz przynieść. -Pokiwałam głową, że chcę. No nie wierzę. Przecież o tym nikt nie miał się dowiedzieć. Teraz wie już cały świat... Robią z tego jakąś sensację... Tylko dlaczego?
Pielęgniarka po chwili przyniosła mi gazetę, tabletki i małą kolację. Chwile jeszcze była, a potem poszła mówiąc, że przyjdzie potem. Zostałam sama i zaczęłam czytać gazetę.
"Nicole Smith, przyjaciółka popularnego zespołu One Direction, dziewczyna Zayn'a Malik'a została brutalnie zaatakowana przez Macieja *****. Widzieliśmy jak o 15:35 dziewczyna wraz z Zayn'em wyparowali szybko z szarego budynku i z piskiem opon odjechali. Godzinę później Maciej wylądował w więzieniu, a Nicole w szpitalu. Narazie nic więcej nie wiemy. Mamy nadzieję, że One Direction jak i pannie Smith nic już nie grozi."
Czytałam to z otwartą buzią. Powaliło ich do reszty? W tym samym czasie do sali przyszła Sam.
-Powiesz mi w końcu gdzie wyjeżdżasz? -Spytałam chłodnym głosem.
-Wyprowadzam się do Dominika. Do Polski. -Spuściła głowę, a ja ciężko westchnęłam.
-Aż tak ci jest tu źle z nami?
-Nie! Naprawdę jest mi tu dobrze, ale lepiej będzie u mojego chłopaka. -Zaraz, zaraz... Oni są razem? Dlaczego mi nie powiedzieli? -Wiesz przecież, że sama mieszkam. Moi rodzice w ogóle nie wracają do domu, a ja już jestem na tyle dorosła żeby się wyprowadzić.
-Czemu Dominik nie może się do ciebie wprowadzić? No wiesz, tu do Londynu? -Spytałam.
-Ma ostatnio ważne egzaminy, ale jak je tylko skończy mamy zamiar kupić tu sobie dom. -Uśmiechnęła się.
-Aż tak go kochasz?
-Zrobiłabym dla niego wszystko... -Powiedziała. -Nie jesteś zła? Będe codziennie dzwonić. Obiecuję.
-No nie jestem... Ale... Nie chcę stracić najlepszej przyjaciółki na świecie. -Uśmiechnęłam się do niej.
-Ooo. -Przytuliła mnie. -Nie stracisz. Będziemy w kontakcie. -Puściła mi oczko. Do sali weszli chłopcy.
-I jak się czujesz? -Zapytał Niall.
-Trochę dziwnie. -Skrzywiłam się nieco.
-Przejdzie ci dziecko. Wujek Lou zrobi herbatkę, którą u nas robi się od pokoleń. -Pogłaskał mnie po głowie marchewkowy świr, a ja spojrzałam na niego spode łba.
-Chodzi ci o tą herbatę co mi ją zrobiłeś jak byłem chory? -Spytał Hazza.
-Oczywiście. -Uśmiechnął się do niego, a loczek zaczął udawać że wymiotuje.
-Chyba jednak nie skorzystam z tej okazji... -Pokiwałam przecząco głową.
-Sama nie wiesz co tracisz. -Wzruszył ramionami. -A co tam masz? -Wskazał na gazetę.
-Artykuł o mnie. -Rzuciłam w niego gazetą. Louis czytając to miał bardzo skupiony wyraz twarzy. Po przeczytaniu podał ją dalej, Liam'owi.
-Będzie dobrze, Nicole. -Poklepał mnie po ramieniu Niall. Przewróciłam oczami. Nie lubię takich sztucznych tekstów.
-Chłopaki czas na nas. -Powiedział Louis.
-Ej no gdzie idziecie? -Spytałam.
-Mamy wywiad. Do jutra. -Pomachali mi i wyszli. Został tylko Zayn. Nastała chwila ciszy. Przez chwilę czułam, że chcę mi coś powiedzieć ale się powstrzymuję...
-Coś się stało? -Chwyciłam go za ręke.
-Nie. -Uśmiechnął się.
-Gdzie Emma?
-U Harry'ego kuzynki. Jak chcesz mogę po wywiadzie ci ją tutaj przywieźć.
-Okej. To... Do zobaczenia. -Pocałowałam go w policzek i poszedł. Ciężko westchnęłam. Dlaczego mi nie powiedział nic? Czułam, że chcę ale nie może... Dziwne.
* * * * * * * *
W sobotę wyszłam ze szpitala. Emma siedziała i oglądała telewizję, a ja próbowałam wymyśleć i narysować coś ciekawego do studia. Muszę dużo nadrobić przez ten czas nieobecności. Zayn ma dzisiaj urodziny i o 19:00 jest impreza u nich. Trochę nudno iść samemu... Chodzi mi o Samantę, której już ze mną nie ma. Wyprowadziła się do Polski. Do Dominika. Zawsze to z nią wywijam na parkiecie, a teraz nie będe miała z kim. Spojrzałam na zegarek. Była 18:30. No zajebiście, trochę mi się zamuliło.
-Emma, ubieraj się. -Powiedziałam, a sama pobiegłam do pokoju otwierając szafę. Nie będe się specjalnie ubierać. To przecież w końcu tylko urodziny. Ubrałam na siebie koszulkę i czarne spodnie. Lekko się wymalowałam i wyszłam wraz z Emmą z domu. Małą podrzuciłam do jej koleżanki na noc, bo przecież nie wezmę ją na jakąś szaloną imprezę na dodatek do tych przygłupów. Załapałam się na taksówkę. Po dwudziestu minutach byłam już pod ich domem. Dużo ludzi wchodziło do środka, a już z daleka było słychać głośną muzykę.
-Boże z kim ja się zadaję... -Westchnęłam i ruszyłam w stronę ich domu. Weszłam do środka i poczułam zapach alkoholu i fajek. W tej chwili sama miałam ochotę zapalić i chyba zaraz tak zrobię. Jak narazie szukałam w tłumie Zayn'a. W końcu go znalazłam. Stał odwrócony do mnie plecami, gadający z Hazzą. Podeszłam i przytuliłam go od tyłu. On momentalnie się odwrócił i pocałował mnie. Odwzajemniłam pocałunek, który trwał z dobre pięć minut. Odkleiliśmy się od siebie i powiedziałam:
-Spełnienia marzeń.
-Ty jesteś moim marzeniem. -Uśmiechnął się do mnie, a ja odwzajemniłam. Znowu zaczęliśmy się całować, ale tym razem nam przerwano.
-Weźcie już się nie liżcie i chodźcie pić! Mamy zamiar wszystkich upić i zagrać w butelkę! -Zawołał Louis. Spojrzeliśmy po sobie z Malik'iem po czym ruszyliśmy do kuchni po wódkę. Wzięliśmy ich z kilka i poszliśmy do reszty naszych przygłupów. Zgarnęliśmy jeszcze kilka osób z pomieszczenia i mogliśmy już grać. Na rozgrzewkę zagraliśmy w alkochińczyka żeby się dobrze upić. Ja zaczęłam oczywiście. Wyrzuciłam kostką pięć oczek i trafiłam na takie coś "Piję osoba po twojej lewej". Spojrzałam się na Zayn'a.
-Dawaj. -Puściłam do niego oczko, a on się zaśmiał i wypił zawartość kieliszka. I tak wszyscy po kolei pili. Moje ostatnie zadanie brzmiało tak: "Każdy pije po pięć kieliszków"
-Ja pierdole. Lejcie mi wódki. -Zaśmiałam się i trochę zakręciło mi się w głowie. Wypiłam tyle i trzeba było i spojrzałam się na resztę. Harry już poszedł rzygać, Liam się położył na środku sali, Zayn oparł się o Louis'a, a Niall nadal wpieprzał żarcie.
-To co, gramy w tą butelkę? -Powiedziałam robiąc co każde słowo mały odstęp. Wszyscy się zgodzili. Usiedliśmy w kółku, ale brakowało mi Hazzy.
-Ide po tego debila. Zaraz wracam. -Skwitowałam i ledwo co wstałam. Przez chwilę nogi mi się plątały, ale po chwili było już dobrze.
Weszłam do łazienki. Spojrzałam na loczka klęczącego nad kiblem.
-Harry, cioto chodź grać! -Pomogłam mu wstać.
-Chodźmy. -Powiedział. Zrobił jeden krok, zamknął oczy i oparł się o mnie. Nie utrzymałam równowagi i poleciałam razem z nim na ziemię.
-Hazza?
-Hm?
-Ty idioto! -Zaśmiałam się i próbowałam wstać co zajęło mi pięć minut, a podnoszenie chłopaka z dziesięć.
W końcu dotarliśmy do reszty.
-Co tak długo? -Spytali.
-Nie pytajcie. -Machnęłam ręką i akurat butelka, która dotychczas się kręciła zatrzymała się na mnie. Wybrałam wyzwanie. W końcu do odważnych świat należy.
-Wyjdź na boso na środek ulicy i wykrzycz jak bardzo mnie kochasz. -Poruszał seksiarsko brwiami Niall.
-Ale ja ciebie nie kocham. -Skrzywiłam się.
-Ranisz mnie! -Zaczął udawać, że płaczę.
-Żartuję. -Skwitowałam. Już sama się pogubiłam w tym. Zdjęłam skarpetki, otworzyłam drzwi i pobiegłam na ulicę. Wszyscy stali w drzwiach i się ze mnie nabijali.
-Kocham Niall'a Horan'a!! Wohoo! -Wykrzyczałam i spowrotem szybko udałam się do domu, bo było mi zimno w stopy. Położyłam się na kanapie.
-No co jest?! Chodź! -Chwycił mnie za ręke Zayn, ale i tak nie wstałam.
-Nie mam siły. -Jęknęłam.
-To co? Toast! -Ktoś wykrzyczał.
-Jestem za! -Dodałam energicznie wstając.
-Za Zicole! -Zawołał Louis przez mikrofon i uniósł z górę kieliszek.
-Za Zicole! -Powtórzyli wszyscy i zaczęli bić brawo po wypiciu kieliszków. Przytuliłam się do Zayn'a, a po chwili urwał mi się film.
* * * * * * * *
Zadzwonił dzwonek. Nie no nie mam siły. Nie wstaję. Nie idę dziś do szkoły. Wyłączyłam to okropne urządzenie i poszłam dalej spać. Za chwilę zadzwonił telefon. To Liam. Nie odbieram. Ktoś zaczął rzucać w okno śnieżkami. Podeszłam do okna i na ślepo je otworzyłam po czym natychmiastowo dostałam śniegiem w twarz.
-Kur*a! -Krzyknęłam, otarłam się i spojrzałam na czwórkę stojących przed domem chłopaków. -Czego wy tu?! -Wrzasnęłam.
-Do budy ale już! -Rozkazał mi Louis. Pokazałam im środkowy palec i poszłam dalej spać. Po chwili ktoś się na mnie położył.
-AAA! -Zaczęłam się turlać po łóżku zrzucając z siebie tego kogoś na ziemię. -Zayn? Jak ty tu weszłeś?! -Spytałam.
-Zrobiliśmy piramidkę. Louis klęczał, Liam na nim stanął, Harry na Liam'ie, Niall na Hazzie a ja na nich wszystkich. -Wzruszył ramionami.
-Debile. -Skomentowałam. -Tyle robicie trudu, a ja i tak nie pójdę do szkoły.
-Czyżby? -Spojrzał na mnie tym swoim chytrym uśmieszkiem.
-O nie... -Powiedziałam ale było już za późno. Mulat wziął mnie na ręce, zakluczył drzwi i zaczął nieść po schodach.
-Nie! Zayn! Zostaw mnie! Nigdzie nie idę! Nie chcę! Daj mi spokój! -Zaczęłam go bić, ale po chwili mi się już nie chciało.
-Mnie się już nigdy nie pozbędziesz. -Zrobił śmieszną minę.
-To chyba dobrze, nie? -Spytałam.
-Dla mnie tak. -Postawił mnie na ziemię. -To co, pójdziesz ze mną do szkoły? Nie chce siedzieć sam na matmie... -Zrobił jego słodkie oczka.
-Dlaczego ty to robisz?
-Ale co? -Zdziwił się.
-Ty już nie udawaj, że nie wiesz. Patrzysz się na mnie tymi słodkimi oczami i powalającym uśmiechem. -Zrobiłam tak ręce jakbym chciała go przez chwilę udusić.
-Że niby jak? -Spytał. -Tak? -I znów to zrobił.
-Kiedyś cię za to poprostu zabiję. -Powiedziałam i weszliśmy do auta.
------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, że tak długo rozdziału nie było ale miałam straszną gorączkę i nie miałam siły go napisać.
Może być? Proszę o komentarze. :)
sobota, 5 stycznia 2013
Rozdział 15
Weszłam do domu chłopaków i od razu kichnęłam.
-Pierdolona zima... -Mruknęłam pod nosem zdejmując buty. Potknęłam się o własne nogi i jednym ruchem znalazłam się na ziemi.
-O nie, to pewnie spóźniony Święty Mikołaj, który dowiedział się że byłem niegrzeczny! -Wykrzyczał Niall i powiedział trochę zciszonym głosem- pójdę się schować za kanapę.
Stałam chwilę zdezorientowana, gdy usłyszałam Niall'a ale po chwili znów kichnęłam i weszłam do salonu.
-Cze-esć! -I znów... Nie no, ten katar mnie wymęczy!
-Chora? -Spytał Zayn.
-No, może trochę. -Zaczęłam kaszleć.
-Zrobię ci herbatę. -Wstał z kanapy Louis i udał się w kierunku kuchni. Usiadłam koło Zayn'a.
-Ej, a buziak? -Zwrócił mi uwagę.
-Jeszcze cię zarażę... -Powiedziałam, jakby było to oczywiste, że może również zachorować. On mnie objął i czule pocałował.
-Wolę już być chory, niż jeden dzień nie pocałować ciebie. -Spojrzał mi głęboko w oczy, a ja w nich utonęłam.
-Oooo.... -Skomentowali chłopaki, a ja szybko zmieniłam temat. Nie lubię być w centrum uwagi.
-Gdzie jest Sam? Spóźnia się dwadzieścia minut...
Chłopaki wzruszyli ramionami. Napisałam do niej sms'a: "Gdzie ty jesteś?" i czekałam na odpowiedź. Lou w tym czasie zdążył mi przynieść herbatę i jakąś tabletkę.
-To tabletka gwałtu? -Spytałam patrząc się na nie krzywo.
-Chciałabyś... -Zaśmiał się i usiadł na kolanach Styles'a, co w ogóle mnie to nie zdziwiło. Już nie raz słyszałam o Larry'm Stynlinson'ie. Połknęłam tabletkę i popijałam herbatą czytając sms'a od Samanty:
"31 London Street, mieszka pod 16. Powiedział, że masz być sama. Jak przyjdą chłopaki to po nich."
Ostatnie łyki herbaty wyplułam na gazetę, którą właśnie czytał Liam.
-Ej, no co jest?! -Spytał i zaczął wymachiwać magazynem żeby wysechł.
-Nie nic, muszę iść. Będe potem. -Powiedziałam cała zestresowana udając, że wszystko jest w porządku chociaż nie było. Ubrałam się i gdy otworzyłam drzwi i miałam już wychodzić usłyszałam:
-Coś mi tu nie pasuję. Co ona ukrywa? -Usłyszałam Niall'a i wyszłam z domu ciężko wzdychając.
* * * * * * * *
Szłam, a można powiedzieć, że biegłam żeby załapać się na autobus. Niestety żaden nie jechał.. Przecież nie pójdę na piechotę, bo zajmie to długo a moja przyjaciółka mnie potrzebuję. Zadzwoniłam po taksówkę. Nerwowo tupałam nogą krzyżując przy tym ręce i patrząc z obu dwóch stron czy nic nie jedzie. Serce biło mi jak szalone. Wiedziałam, że to będzie on... Że byłoby go na takie coś stać, żeby porwać moją przyjaciółkę bym ja tam się zjawiła... Ale co on robi w Londynie?! I czego ode mnie chcę?!
Przyjechała taksówka. Powiedziałam kierowcy ulicę i usiadłam modląc się by jak najszybciej tam się znaleźć. Wyjęłam szybko telefon i napisałam sms'a do chłopaków:
"Samancie coś wypadło i... muszę do niej jechać. Spotkamy się jutro."
Głupia Nicole... Tylko na tyle cię stać?! Tylko tyle umiesz wymyśleć żeby chłopacy się nie skapnęli, że coś jest nie tak?! Nie... Nie mogą się dowiedzieć. To była przeszłość, która musiała niestety wrócić...
Wysiadłam z samochodu patrząc na duży, szary i poniszczony budynek, a raczej blok. Ciężko westchnęłam i zadzwoniłam domofonem pod "16". To coś mi mówi... To całe jego mieszkanie pod "16" to jak moje szesnaste urodziny, w których wyznał mi swoją miłość. Zamknęłam oczy i ścisnęłam pięśći. Muszę się powstrzymać... Opanować...
-Tak? -Spytał, a ja... zamilkłam. Nie słyszałam jego głosu przez kilka lat... W końcu postanowiłam stanowczo odpowiedzieć:
-To ja, Nicole... -Nic więcej nie powiedział. Drzwi popchnęłam i weszłam po schodach na ostatnie piętro. Doszłam do drzwi, na których był numer jego mieszkania. Weszłam tam i ujrzałam siedzącą Samantę, która była związana, a usta miała zatkane taśmą. Szybko do niej podbiegłam i jednym ruchem zerwałam jej tą taśmę.
-Kurwa...- Powiedziała. Odwiązałam jej z nóg i z rąk sznury, przez które wcześniej nie mogła się poruszać. Oboje wstałyśmy i zrobiłyśmy jeden krok do przodu, a w drzwiach stanął Maciek.
-No proszę, kogo ja tu widzę... Tęskniłaś? -Spytał, a ja nie wiedziałam jak mam się zachować. Czy miałam powiedzieć to co czuję w środku... Czy być dla niego chłodna, jak to robiłam do nie dawna.
-Ani trochę. -Powiedziałam mrużąc oczy. -Czego ty od nas chcesz?! -Podniosłam głos.
-Od twojej przyjaciółeczki nic, ale od ciebie owszem. Ona już może iść, a z tobą muszę sobie porozmawiać... -Spojrzał na Sam, która najwyraźniej mu teraz przeszkadzała. Specjalnie ją tu ściągnął żeby zobaczyć mnie. Tylko dlaczego Samanta za nim poszła?!
-Sam idź... -Rozkazałam przyjaciółcę.
-Żartujesz sobie?! Nie zostawię cię tu z nim, jeszcze coś ci zrobi! On nie ma równo pod sufitem! -Oburzyła się dziewczyna.
-A ty z kąd to wiesz? -Spytałam ją, a ona zamilkła. Czyli coś jest nie tak... Przecież mówi mi wszystko. Dlaczego tak od teraz ma przede mną tajemnice? -Później pogadamy, narazie. -Powiedziałam, a ona wyszła z pomieszczenia. Wiedziałam, że puszczając Sam zostanę sama z nim i że może już mnie stąd nie wypuścić, ale to było jedyne rozwiązanie... Nie chciałam żeby jej się coś stało.
-Czego ode mnie chcesz? -Powiedziałam chłodno, siadając na małym stołku. On oparł się o parapet od okna.
-Chcę ciebie. -Zamarłam. Czy ja się nie przesłyszałam?! Czy to jakiś żart?!
-Co proszę?! Po tym co mi zrobiłeś chcesz żebym do ciebie wróciła?! Zapomnij... -Wkurzyłam się. Co on sobie w ogóle myśli?! Uważa mnie za idiotkę?! Że od tak pstryknięcia palcem będzie chciał to, o czym marzy?!
-Nicole, przepraszam za tamto. Dobrze wiem, co się wydarzyło tamtego dnia, kilka lat temu. Byłem głupi... Teraz tylko dzięki tobie mogę być szczęśliwy...
-Wiesz co?! Najpierw się w tobie zakochałam, potem mnie zostawiłeś i myślałeś, że co?! Że sobie wrócisz i ja ci wybaczę?! Że będziemy szczęśliwi?! Wiesz, już mi było dobrze bez ciebie ale musiałeś się zjawić i jak zwykle wszystko zjebać. I co?! To właśnie chciałeś osiągnąć?! Żeby wykończyć mnie psychicznie?! Gratulację, udało ci się. Jesteś z siebie dumny?! -Wykrzyczałam mu prosto w twarz, a łzy mi same poleciały.
-Mam nadzieję, że już nigdy ciebie nie zobaczę! -Krzyknęłam wychodząc z tego pokoju, gdy już chwyciłam za klamkę od drzwi wyjściowych, usłyszałam:
-Jak wyjdziesz, to już po twoich przyjaciołach. Jak im tam? Louis? Niall? Harry? -Zaczął wymieniać.
-Skąd ich znasz!? -Wrzasnęłam, cała się trzęsąc.
-Nie ważne, ważne jest to, że wiem gdzie mieszkają i może być już niedługo po nich. -Powiedział i poklepał swoją kieszeń. Z niej wystawał pistolet.
-Spróbuj ich tylko dotknąć! -Pogroziłam mu.
-To jak? Próbujemy wszystko od początku? -Spytał podając mi ręke. Nawet jej nie chwyciłam, bo nie miałam zamiaru. Nie chciałam go już znać. Ale musiałam coś zrobić żeby chłopakom nic się nie stało.
-Przemyślę to. Daj mi godzinę. -Powiedziałam i poszłam do jednego z pomieszczeń zatrzaskując za sobą drzwi.
-Czy ten koszmar nigdy się nie skończy?! -Powiedziałam w myślach. Oparłam się o ścianę i zsunęłam się po niej siadając. Skuliłam się i myślałam co mam zrobić żeby uwolnić się od niego i zapewnić moim najbliższym bezpieczeństwo...
Godzina minęła i wpadł z wściekłością. Widziałam w jego oczach złość, którą pierwszy raz ujrzałam od tylu lat.
-Dosyć tego! Nie chcesz powiedzieć co do mnie czujesz, to może po tym zmienisz zdanie. -Powiedział zbliżając się do mnie.
-Zostaw mnie! -Krzyknęłam odsuwając się od niego aż do ściany. Niestety nie miałam gdzie uciec. Wyjął strzykawkę zapełnioną jakimś świństwem. Zaczęłam się wyrywać, ale on walnął mnie z całej siły w twarz i upadłam na ziemię. Przez chwilę straciłam przytomność, a gdy się obudziłam było już za późno. Wstrzyknął mi to. Wiedziałam, że zaraz będe naćpana i że nie będe wiedziała co robię...
* * * * * * * *
-Nicole! -Usłyszałam głos Zayn'a. Szybko wstałam, a drzwi się otworzyły. W nich ujrzałam mojego chłopaka. -Szybko, póki stracił przytomność! -Powiedział i chwycił mnie za rękę. Na korytarzu spojrzałam na leżącego, poobitego Maćka, który się nie ruszał. Długo to nie trwało, bo po chwili znajdowaliśmy się na świeżym powietrzu. Wparowaliśmy do samochodu Malik'a i odjechaliśmy z piskiem opon. Zamknęłam oczy i odcięłam się od szarej rzeczywistości.
* * * * * * * *
-Nicole... Nicole! Żyjesz!? -Zaczął gładzić mnie po policzku chłopak. Na początku miałam zamazany obraz, ale po chwili wszystko widziałam. Podparłam się na łokciach i zobaczyłam, że siedzi koło mnie Zayn. Znajdowaliśmy się w szpitalu.
-Śniło mi się, że spotkałam mojego byłego chłopaka i... on mnie porwał... Zaraz, zaraz. To się działo naprawdę co nie? -Powiedziałam przerażona, a Zayn niechętnie pokiwał twierdząco głową.
-Dlaczego mi nie powiedziałaś? -Spytał. -Przecież wiesz, że gdybyś powiedziała mi prawdę byłoby lepiej dla nas wszystkich... -Dodał.
-Wiem, przepraszam... -Powiedziałam. -Pamiętasz tych typów, co po mnie musiałeś jechać bo zaczęli mnie śledzić? To byli koledzy Maćka... Od dawna to już planował... -Spuściłam głowę.
-Ej, no ale teraz jest już wszystko dobrze nie? Przecież nic ci już nie grozi...
-No właśnie, grozi nam wszystkim Zayn. On ma zamiar zrobić wam krzywdę żeby tylko móc się ze mną spotkać...
-Spokojnie, już jest w więzieniu i jego koledzy również. -Trochę mi ulżyło.
-W sumie to dobrze, ale i tak nie jestem pewna co do tego wszystkiego... -Dodałam i przytuliłam się do Zayn'a. Usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Chwyciłam go i przeczytałam: Cześć księżniczko. Mam nadzieję, że nic ci nie jest... Słyszałem co się dzisiaj stało, niestety nie mogę być teraz z tobą. :c Jestem już w Polsce, mam nadzieję, że się niedługo spotkamy. :) Daj znać, czy żyjesz. xx"
Schowałam telefon. Zaraz mu odpiszę.
-Wiesz...Że ja brałam... -Oczy zaszkliły mi się, a Zayn'a pocieszający uśmiech zszedł z twarzy.
-Jesteś ćpunką? -Zapytał.
-Nie, Zayn nie jestem! To on mi to wstrzyknął, kiedy nie chciałam zrobić tego, czego on chcę.
-Nicole, strasznie mi przykro, że musiałaś to przechodzić... -Powiedział, przytulił mnie i pocałował w czubek głowy. -Obiecuję ci, że już nigdy ciebie to nie spotka.
Do sali wpadła cała reszta, czyli Hazza, Lou, Nialler, Liam i Sam.
-Nic ci nie jest?! -Spytali, a ja odpowiedziałam, że nie. Miło, że się o mnie troszczą, ale wolę narazie to wszystko przemyśleć w samotnośći... Ostatnią rozmowę, z którą chciałam wykonać to była moja przyjaciółka.
-Możecie mnie zostawić samą z Samantą? -Zwróciłam się do chłopaków.
Chłopaki wyszli, a Sam spojrzała się na mnie bezradnie. Wiedziała, że przede mną nie da się niczego ukryć.
-No mów. -Powiedziałam.
-Nie znam tego Maćka, naprawdę! Osobiście nie, ale ich koledzy o nim wspominali... Mówili, że trzymają się z nim tylko dlatego, że sprzedaję im narkotyki, a za to prześladowanie ciebie też im zapłacił. -Zaczęła się nakręcać.
-Zaraz, zaraz. Czyli chcesz mi powiedzieć, że kupywałaś od nich narkotyki?! -Wrzasnęłam.
-Cicho! Błagam cię, tylko nikomu nie mów, a zwłaszcza chłopakom i Domikowi, z którym mi się już tak dobrze układa... Nie brałam tylko dawali mi je za darmo, a ja je sprzedawałam jakimś ćpunom i za to mam teraz tyle kasy. -Rzekła.
-Na cholerę ci tyle kasy?! Przecież taki ćpun załatwi ci fortunę, by wciągnąć to świństwo!
-Bo... Wyprowadzam się. -Powiedziała, a ja otworzyłam buzię ze zdziwienia.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hejoszki. :3 Przepraszam, ale rozdział pisałam w szkole i taki jakiś beznadziejny wyszedł. :c W następnym tygodniu postaram się o lepszy. :)
Na dużo komentarzy nie mam co liczyć, bo jak już mówiłam rozdział jest fatalny, ale strasznie się jarałam ostatnią przeze mnie notką, gdzie zastałam aż 27 komentarzy! *.* Jesteście naprawdę wspaniałymi obserwatorami. :) To co? Łejtajcie na nexta. ^^
Pozdrawiam Juliett. xoxo
-Pierdolona zima... -Mruknęłam pod nosem zdejmując buty. Potknęłam się o własne nogi i jednym ruchem znalazłam się na ziemi.
-O nie, to pewnie spóźniony Święty Mikołaj, który dowiedział się że byłem niegrzeczny! -Wykrzyczał Niall i powiedział trochę zciszonym głosem- pójdę się schować za kanapę.
Stałam chwilę zdezorientowana, gdy usłyszałam Niall'a ale po chwili znów kichnęłam i weszłam do salonu.
-Cze-esć! -I znów... Nie no, ten katar mnie wymęczy!
-Chora? -Spytał Zayn.
-No, może trochę. -Zaczęłam kaszleć.
-Zrobię ci herbatę. -Wstał z kanapy Louis i udał się w kierunku kuchni. Usiadłam koło Zayn'a.
-Ej, a buziak? -Zwrócił mi uwagę.
-Jeszcze cię zarażę... -Powiedziałam, jakby było to oczywiste, że może również zachorować. On mnie objął i czule pocałował.
-Wolę już być chory, niż jeden dzień nie pocałować ciebie. -Spojrzał mi głęboko w oczy, a ja w nich utonęłam.
-Oooo.... -Skomentowali chłopaki, a ja szybko zmieniłam temat. Nie lubię być w centrum uwagi.
-Gdzie jest Sam? Spóźnia się dwadzieścia minut...
Chłopaki wzruszyli ramionami. Napisałam do niej sms'a: "Gdzie ty jesteś?" i czekałam na odpowiedź. Lou w tym czasie zdążył mi przynieść herbatę i jakąś tabletkę.
-To tabletka gwałtu? -Spytałam patrząc się na nie krzywo.
-Chciałabyś... -Zaśmiał się i usiadł na kolanach Styles'a, co w ogóle mnie to nie zdziwiło. Już nie raz słyszałam o Larry'm Stynlinson'ie. Połknęłam tabletkę i popijałam herbatą czytając sms'a od Samanty:
"31 London Street, mieszka pod 16. Powiedział, że masz być sama. Jak przyjdą chłopaki to po nich."
Ostatnie łyki herbaty wyplułam na gazetę, którą właśnie czytał Liam.
-Ej, no co jest?! -Spytał i zaczął wymachiwać magazynem żeby wysechł.
-Nie nic, muszę iść. Będe potem. -Powiedziałam cała zestresowana udając, że wszystko jest w porządku chociaż nie było. Ubrałam się i gdy otworzyłam drzwi i miałam już wychodzić usłyszałam:
-Coś mi tu nie pasuję. Co ona ukrywa? -Usłyszałam Niall'a i wyszłam z domu ciężko wzdychając.
* * * * * * * *
Szłam, a można powiedzieć, że biegłam żeby załapać się na autobus. Niestety żaden nie jechał.. Przecież nie pójdę na piechotę, bo zajmie to długo a moja przyjaciółka mnie potrzebuję. Zadzwoniłam po taksówkę. Nerwowo tupałam nogą krzyżując przy tym ręce i patrząc z obu dwóch stron czy nic nie jedzie. Serce biło mi jak szalone. Wiedziałam, że to będzie on... Że byłoby go na takie coś stać, żeby porwać moją przyjaciółkę bym ja tam się zjawiła... Ale co on robi w Londynie?! I czego ode mnie chcę?!
Przyjechała taksówka. Powiedziałam kierowcy ulicę i usiadłam modląc się by jak najszybciej tam się znaleźć. Wyjęłam szybko telefon i napisałam sms'a do chłopaków:
"Samancie coś wypadło i... muszę do niej jechać. Spotkamy się jutro."
Głupia Nicole... Tylko na tyle cię stać?! Tylko tyle umiesz wymyśleć żeby chłopacy się nie skapnęli, że coś jest nie tak?! Nie... Nie mogą się dowiedzieć. To była przeszłość, która musiała niestety wrócić...
Wysiadłam z samochodu patrząc na duży, szary i poniszczony budynek, a raczej blok. Ciężko westchnęłam i zadzwoniłam domofonem pod "16". To coś mi mówi... To całe jego mieszkanie pod "16" to jak moje szesnaste urodziny, w których wyznał mi swoją miłość. Zamknęłam oczy i ścisnęłam pięśći. Muszę się powstrzymać... Opanować...
-Tak? -Spytał, a ja... zamilkłam. Nie słyszałam jego głosu przez kilka lat... W końcu postanowiłam stanowczo odpowiedzieć:
-To ja, Nicole... -Nic więcej nie powiedział. Drzwi popchnęłam i weszłam po schodach na ostatnie piętro. Doszłam do drzwi, na których był numer jego mieszkania. Weszłam tam i ujrzałam siedzącą Samantę, która była związana, a usta miała zatkane taśmą. Szybko do niej podbiegłam i jednym ruchem zerwałam jej tą taśmę.
-Kurwa...- Powiedziała. Odwiązałam jej z nóg i z rąk sznury, przez które wcześniej nie mogła się poruszać. Oboje wstałyśmy i zrobiłyśmy jeden krok do przodu, a w drzwiach stanął Maciek.
-No proszę, kogo ja tu widzę... Tęskniłaś? -Spytał, a ja nie wiedziałam jak mam się zachować. Czy miałam powiedzieć to co czuję w środku... Czy być dla niego chłodna, jak to robiłam do nie dawna.
-Ani trochę. -Powiedziałam mrużąc oczy. -Czego ty od nas chcesz?! -Podniosłam głos.
-Od twojej przyjaciółeczki nic, ale od ciebie owszem. Ona już może iść, a z tobą muszę sobie porozmawiać... -Spojrzał na Sam, która najwyraźniej mu teraz przeszkadzała. Specjalnie ją tu ściągnął żeby zobaczyć mnie. Tylko dlaczego Samanta za nim poszła?!
-Sam idź... -Rozkazałam przyjaciółcę.
-Żartujesz sobie?! Nie zostawię cię tu z nim, jeszcze coś ci zrobi! On nie ma równo pod sufitem! -Oburzyła się dziewczyna.
-A ty z kąd to wiesz? -Spytałam ją, a ona zamilkła. Czyli coś jest nie tak... Przecież mówi mi wszystko. Dlaczego tak od teraz ma przede mną tajemnice? -Później pogadamy, narazie. -Powiedziałam, a ona wyszła z pomieszczenia. Wiedziałam, że puszczając Sam zostanę sama z nim i że może już mnie stąd nie wypuścić, ale to było jedyne rozwiązanie... Nie chciałam żeby jej się coś stało.
-Czego ode mnie chcesz? -Powiedziałam chłodno, siadając na małym stołku. On oparł się o parapet od okna.
-Chcę ciebie. -Zamarłam. Czy ja się nie przesłyszałam?! Czy to jakiś żart?!
-Co proszę?! Po tym co mi zrobiłeś chcesz żebym do ciebie wróciła?! Zapomnij... -Wkurzyłam się. Co on sobie w ogóle myśli?! Uważa mnie za idiotkę?! Że od tak pstryknięcia palcem będzie chciał to, o czym marzy?!
-Nicole, przepraszam za tamto. Dobrze wiem, co się wydarzyło tamtego dnia, kilka lat temu. Byłem głupi... Teraz tylko dzięki tobie mogę być szczęśliwy...
-Wiesz co?! Najpierw się w tobie zakochałam, potem mnie zostawiłeś i myślałeś, że co?! Że sobie wrócisz i ja ci wybaczę?! Że będziemy szczęśliwi?! Wiesz, już mi było dobrze bez ciebie ale musiałeś się zjawić i jak zwykle wszystko zjebać. I co?! To właśnie chciałeś osiągnąć?! Żeby wykończyć mnie psychicznie?! Gratulację, udało ci się. Jesteś z siebie dumny?! -Wykrzyczałam mu prosto w twarz, a łzy mi same poleciały.
-Mam nadzieję, że już nigdy ciebie nie zobaczę! -Krzyknęłam wychodząc z tego pokoju, gdy już chwyciłam za klamkę od drzwi wyjściowych, usłyszałam:
-Jak wyjdziesz, to już po twoich przyjaciołach. Jak im tam? Louis? Niall? Harry? -Zaczął wymieniać.
-Skąd ich znasz!? -Wrzasnęłam, cała się trzęsąc.
-Nie ważne, ważne jest to, że wiem gdzie mieszkają i może być już niedługo po nich. -Powiedział i poklepał swoją kieszeń. Z niej wystawał pistolet.
-Spróbuj ich tylko dotknąć! -Pogroziłam mu.
-To jak? Próbujemy wszystko od początku? -Spytał podając mi ręke. Nawet jej nie chwyciłam, bo nie miałam zamiaru. Nie chciałam go już znać. Ale musiałam coś zrobić żeby chłopakom nic się nie stało.
-Przemyślę to. Daj mi godzinę. -Powiedziałam i poszłam do jednego z pomieszczeń zatrzaskując za sobą drzwi.
-Czy ten koszmar nigdy się nie skończy?! -Powiedziałam w myślach. Oparłam się o ścianę i zsunęłam się po niej siadając. Skuliłam się i myślałam co mam zrobić żeby uwolnić się od niego i zapewnić moim najbliższym bezpieczeństwo...
Godzina minęła i wpadł z wściekłością. Widziałam w jego oczach złość, którą pierwszy raz ujrzałam od tylu lat.
-Dosyć tego! Nie chcesz powiedzieć co do mnie czujesz, to może po tym zmienisz zdanie. -Powiedział zbliżając się do mnie.
-Zostaw mnie! -Krzyknęłam odsuwając się od niego aż do ściany. Niestety nie miałam gdzie uciec. Wyjął strzykawkę zapełnioną jakimś świństwem. Zaczęłam się wyrywać, ale on walnął mnie z całej siły w twarz i upadłam na ziemię. Przez chwilę straciłam przytomność, a gdy się obudziłam było już za późno. Wstrzyknął mi to. Wiedziałam, że zaraz będe naćpana i że nie będe wiedziała co robię...
* * * * * * * *
-Nicole! -Usłyszałam głos Zayn'a. Szybko wstałam, a drzwi się otworzyły. W nich ujrzałam mojego chłopaka. -Szybko, póki stracił przytomność! -Powiedział i chwycił mnie za rękę. Na korytarzu spojrzałam na leżącego, poobitego Maćka, który się nie ruszał. Długo to nie trwało, bo po chwili znajdowaliśmy się na świeżym powietrzu. Wparowaliśmy do samochodu Malik'a i odjechaliśmy z piskiem opon. Zamknęłam oczy i odcięłam się od szarej rzeczywistości.
* * * * * * * *
-Nicole... Nicole! Żyjesz!? -Zaczął gładzić mnie po policzku chłopak. Na początku miałam zamazany obraz, ale po chwili wszystko widziałam. Podparłam się na łokciach i zobaczyłam, że siedzi koło mnie Zayn. Znajdowaliśmy się w szpitalu.
-Śniło mi się, że spotkałam mojego byłego chłopaka i... on mnie porwał... Zaraz, zaraz. To się działo naprawdę co nie? -Powiedziałam przerażona, a Zayn niechętnie pokiwał twierdząco głową.
-Dlaczego mi nie powiedziałaś? -Spytał. -Przecież wiesz, że gdybyś powiedziała mi prawdę byłoby lepiej dla nas wszystkich... -Dodał.
-Wiem, przepraszam... -Powiedziałam. -Pamiętasz tych typów, co po mnie musiałeś jechać bo zaczęli mnie śledzić? To byli koledzy Maćka... Od dawna to już planował... -Spuściłam głowę.
-Ej, no ale teraz jest już wszystko dobrze nie? Przecież nic ci już nie grozi...
-No właśnie, grozi nam wszystkim Zayn. On ma zamiar zrobić wam krzywdę żeby tylko móc się ze mną spotkać...
-Spokojnie, już jest w więzieniu i jego koledzy również. -Trochę mi ulżyło.
-W sumie to dobrze, ale i tak nie jestem pewna co do tego wszystkiego... -Dodałam i przytuliłam się do Zayn'a. Usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Chwyciłam go i przeczytałam: Cześć księżniczko. Mam nadzieję, że nic ci nie jest... Słyszałem co się dzisiaj stało, niestety nie mogę być teraz z tobą. :c Jestem już w Polsce, mam nadzieję, że się niedługo spotkamy. :) Daj znać, czy żyjesz. xx"
Schowałam telefon. Zaraz mu odpiszę.
-Wiesz...Że ja brałam... -Oczy zaszkliły mi się, a Zayn'a pocieszający uśmiech zszedł z twarzy.
-Jesteś ćpunką? -Zapytał.
-Nie, Zayn nie jestem! To on mi to wstrzyknął, kiedy nie chciałam zrobić tego, czego on chcę.
-Nicole, strasznie mi przykro, że musiałaś to przechodzić... -Powiedział, przytulił mnie i pocałował w czubek głowy. -Obiecuję ci, że już nigdy ciebie to nie spotka.
Do sali wpadła cała reszta, czyli Hazza, Lou, Nialler, Liam i Sam.
-Nic ci nie jest?! -Spytali, a ja odpowiedziałam, że nie. Miło, że się o mnie troszczą, ale wolę narazie to wszystko przemyśleć w samotnośći... Ostatnią rozmowę, z którą chciałam wykonać to była moja przyjaciółka.
-Możecie mnie zostawić samą z Samantą? -Zwróciłam się do chłopaków.
Chłopaki wyszli, a Sam spojrzała się na mnie bezradnie. Wiedziała, że przede mną nie da się niczego ukryć.
-No mów. -Powiedziałam.
-Nie znam tego Maćka, naprawdę! Osobiście nie, ale ich koledzy o nim wspominali... Mówili, że trzymają się z nim tylko dlatego, że sprzedaję im narkotyki, a za to prześladowanie ciebie też im zapłacił. -Zaczęła się nakręcać.
-Zaraz, zaraz. Czyli chcesz mi powiedzieć, że kupywałaś od nich narkotyki?! -Wrzasnęłam.
-Cicho! Błagam cię, tylko nikomu nie mów, a zwłaszcza chłopakom i Domikowi, z którym mi się już tak dobrze układa... Nie brałam tylko dawali mi je za darmo, a ja je sprzedawałam jakimś ćpunom i za to mam teraz tyle kasy. -Rzekła.
-Na cholerę ci tyle kasy?! Przecież taki ćpun załatwi ci fortunę, by wciągnąć to świństwo!
-Bo... Wyprowadzam się. -Powiedziała, a ja otworzyłam buzię ze zdziwienia.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hejoszki. :3 Przepraszam, ale rozdział pisałam w szkole i taki jakiś beznadziejny wyszedł. :c W następnym tygodniu postaram się o lepszy. :)
Na dużo komentarzy nie mam co liczyć, bo jak już mówiłam rozdział jest fatalny, ale strasznie się jarałam ostatnią przeze mnie notką, gdzie zastałam aż 27 komentarzy! *.* Jesteście naprawdę wspaniałymi obserwatorami. :) To co? Łejtajcie na nexta. ^^
Pozdrawiam Juliett. xoxo
Subskrybuj:
Posty (Atom)